3. Świat w którym nikt nie chce oddychać

33 2 0
                                    

Siedziałam samotnie na dachu budynku w którym było wynajmowane moje mieszkania, miałam skrzyżowane nogi i analizowałam ostatnie sytuacje które się wydarzyły. Krew wylana na terenie gangów, Marcus który wie o mnie zbyt dużo i osoba która mnie prześladuje. Nadal byłam bez telefonu, od tygodnia nie miałam kontaktu z kimś kto był w LA. Wiatr wplątał się w moje długie brązowe włosy, listopadowa pogoda w Las Vegas nie była aż taka zła, ale na pewno lepsza była w Los Angeles. Wiatr ustał a mój uśmiech znikł gdy zobaczyłam na przeciwnym dachu kogoś. Czarna sylwetka leżała, nie wiem dokładnie co robiła ale nie wyglądało to dobrze. Szkoda że nie jestem spider-man'em to bym przeleciała na ten drugi dach.

Wstałam z zimnego betonu, otrzepałam spodnie i ruszyłam do wejścia na dach. Zastygłam gdy usłyszałam strzał, nie dochodził on z góry a raczej z dołu, dochodził on z kamienicy, następny strzał a po nim krzyk kobiety, krzyk mojej sąsiadki. Później usłyszałam jak ktoś idzie po schodach a następnie krzyki. Dreszcze przeszły po moich plecach gdy ktoś położył rękę na moim ramieniu, wstrzymałam oddech próbując się nie ruszać w jakikolwiek sposób. Szarpnęła mnie do tyłu, przede mną stała osoba ubrana na czarno z maską na twarzy, chciałam przyłożył rękę do ust bo zaczęły drżeć ale ją zdjął, jego ciepłe dłonie zetknęły się z moimi gęsia skórka pojawiła się na całym moim ciele. Pochylił się do mojego ucha, podniósł lekko maskę i wyszeptał.

- To nie pierwszy i ostatni raz kiedy mnie zobaczysz kochanie - założył ją z powrotem i ruszył w stronę krzyków i strzałów. Prychnęłam na jego „kochanie" ,a co jeśli to on do mnie wypisywał? Co to znaczy ze nie pierwszy i ostatni raz kiedy go zobaczę? Coraz więcej strzałów i krzyków. Na ostatnim piętrze nikt nie mieszkał, skąd te krzyki? Zaryzykowałam.

Z schodów zeszłam szybkim krokiem, trafiłam na piętro w którym mieszkam ja. Moje mieszkanie.. drzwi były wyrwane a w środku było kilka ludzi, zapanował tu chaos jakiego nigdy nie widziałam. Papiery, szkło, sztućce, książki, telewizor, laptop, ciuchy wszytko leżało na ziemi. Odchrząknęłam. Zamaskowani mężczyźni odwrócili się w moją stronę wyciągając broń.

- Chyba państwu się coś pomyliło- wskazałam na telewizor a potem na komodę w której czegoś szukali - to moje mieszkanie - przechyliłam głowę w bok, wymachując pistoletem w różne strony. Za mną pojawiło się ich troszkę więcej- Ej ale sześciu na jedną? Nie fair- jeden mężczyzna powiedział coś do radia.

-Szefie- ktoś stojący za mną miał dość głośne radio- Mamy j ą- zamrugałam i wzięłam głęboki oddech, na dole nadal było słychać krzyki i strzały- Weźcie ją ale nie zabijcie jej, włos z głowy ma jej nie spaść- inny głos, nie kojarzyłam go z nikąd. Odchrząknęłam i szybkim ruchem odwróciłam się na pięcie w stronę mężczyzny który chyba był wpół głuchy bo tylko od niego słyszałam co mówią.

- Chyba wasz szef nie wie kim jestem - uśmiechnęłam się, dalej trzymałam pistolet w ręce ale to oni wycelowali we mnie lufę.

- No to kim jesteś?- ktoś z tyłu przyłożył mi lufę do głowy.

- i tak nie strzelisz, chyba że będziesz chciał zginąć z rąk szefa- odezwałam się do mężczyzny stojącego za mną.

-GRUBY- powiedział ktoś stojący przy nim.

- No co? Nie słyszałem go- parsknęłam i wycelowałam w niego broń, pociągnęłam za spust a on upadł na ziemię, przechwyciłam pistolet celujący w tył mojej głowy i następna osoba dostała kulkę, odwróciłam się i następne trzy ześlizgnęły się na ziemię. Ruszyłam w odgłosy gdzie coś się działo, zatrzymali się na jednym piętrze. Stanęłam na schodach żeby się rozejrzeć, już miałam iść gdy na mojej szyi pojawił się jakiś materiał, odebrał pistolet z moich rąk i lekko podduszając pchał mnie do przodu. Przecież ich było sześciu.

Weszliśmy na piętro gdzie wszytko się odgrywało, moim oczom rzucił się zamaskowany chłopak i reszta bandziorów, mruknęłam coś pod nosem. Każdy odwrócił się w naszą stronę bo kopnęłam z całej siły butelkę. Chłopak zaczął zabijać tych którzy zastygli, później zestrzelił tego za mną dzięki czemu mogłam normalnie oddychać, zajął się resztą i znikł. Też bym musiała się ulotnić, zaczęłam nabierać powietrza i ruszyłam w dół, słyszałam odgłosy syren.

- Mam mało czasu- wymruczałam stojąc przed tylnym wyjściem z budynku. Ulicą nie mogłabym ruszyć gdy jestem cała z krwi, zaczęłam wspinać się po płotach i ruszyłam w miejsce w którym będzie spokojnie. Bez krwi. Po przejściu przez działki weszłam na jakiś losowy dach, nadal zastanawiałam się kim jest tem dziwny typ. Przecież gdyby nie on byłabym u tego całego „szefa".

- Może jakieś „dziękuje"- zjawia się i znika jak jakiś super bohater.

- Jesteś jakimś super bohaterem? Pojawiasz się z nikąd i uciekasz jak jakiś Batman- usłyszałam lekkie parsknięcie chłopaka, stał obok mnie ale nie miałam zamiaru na niego spojrzeć.

- Może - wzdrygnęłam się gdy znów poczułam jego rękę na ramieniu. Odwrócił mnie w swoją stronę, był bez maski ale ciężko było coś zobaczyć w tej ciemności- wszytko w porządku?- podniósł moją głową by zobaczyć moją szyję. Kiwnęłam głowę a on się nachylił do mojego ucha- Do zobaczenia- wyszeptał i odwrócił się. Nagle tak znikąd nad nami pojawił się helikopter, a on tak jak gdyby nic sobie do niego wskoczył. Mówiłam że to super bohater.

- Dziękuje- wyszeptałam po czasie, ale jednak je powiedziałam. Japierdole co to za typ. Westchnęłam w swoich myślach.Powinnam się przeklinać za to że w ogóle mu na to pozwoliłam. Oparłam się o coś chyba o wentylację i miałam zamiar tu przeczekać chwilę, wrócić do mieszkania w którym zmyje z siebie krew i się przebiorę i ruszyć w miasto.

Tajemniczy chłopak wyglądał choćby nie miałby złych zamiarów, ale pozory mylą.

***

Hejka !

Mam nadzieje ze ta książka tez się wybije tak jak tom 1, ze kiedyś będzie tez ty prawie 2k wyświetleń.

Dziękuje osobą które to czytają<3

M.🖤

„Dzieli nas Krew&quot; | TOM 2 | WSTRZYMANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz