6. Bo nie ma miejsca jak dom

31 2 1
                                    

- Coś się stało? - zapytałam nie pewnie ściskając rękę na klamce od drzwi.

- Aaron...- uchyliłam usta i otworzyłam drzwi- nie mogę ci powiedzieć wszystkiego ale on żyje- weszłam na dach, rozejrzałam się za chłopakiem i trawiłam w ciszy słowa jakie powiedział.

- Znów mnie odtrącacie? Czemu niby nie mogę wszystkiego wiedzieć ? Bo co? Bo jestem dziewczyną? Czy dlatego że jestem w innym mieście?- usłyszałam westchnięcie po drugiej stronie słuchawki.

- Nie życzył sobie żeby ktokolwiek wiedział o tym- powiedział z żalem w głosie.

- CZEKAJ! TY Z NIM ROZMAWIAŁEŚ ?! - wykrzyknęłam tak że napewno nawet na drodze było mnie słychać.

- Można tak powiedzieć, ale powiedziałem ci tyle co wiem. Trzymaj się- rozłączył się, miałam już wszytko gdzieś. Nie przyszłam tu żeby się użalać, przyszłam tu po coś ważnego. Zza moich pleców wyszedł chłopak, nadal nie widziałam jego twarzy, znów miał na sobie bluzę i dresy. Ciężko było mi określić jego twarz bo jego nos i usta były przykryte chustą, nawet nie mogłam przyjrzeć się jego oczom bo było już ciemno. Podszedł do mnie a ja zaczęłam wstrzymywać oddech, założył kosmyk moich włosów za ucho.

- Wszystko w porządku? - próbowałam wyłapać coś z jego twarzy ale nie potrafiłam, kaptur który miał na sobie w tym też przeszkadzał. Chwycił mnie za dłoń, próbowałam przyjrzeć się jego twarzy.

- Tak? - sama nie znałam odpowiedzi. Jego dłoń znów przybliżyła się do mojej twarzy, lekko musnął swoimi opuszkami moje wargi. Przełknęłam ślinę. Jestem idiotką, powinnam była go uderzyć lub coś a nie się na niego gapić.

- Na pewno?- zapytał przybliżając swoją twarz do mojej. Był wyższy ode mnie, więc musiałam podnosić lekko głowę. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Zapomniałam o co pytał przed chwilą, po głowie chodziło mi jedno, Aaron- chodź ze mną - jego ciepłu oddech odbił się od mojej skóry.

- Nie mogę- wyszeptałam- mój przyjaciel- przerwał mi.

- Jutro, ta sama godzina, ten dach- przekrzywiłam głowę.

- Znów mam skakać po płotach?- te pytanie bardziej było skierowane do mnie. Chłopak parsknął. Usłyszałam ponownie helikopter- Czemu zawsze odlatujesz? - zapytałam.

- Tak jest bezpieczniej- powiedział i gdy miałam coś powiedzieć ruszył w stronę pojazdu który był już tak nisko że mógł do niego wskoczyć. Prychnęłam pod nosem, był tajemniczy ale mogłam go zepchnąć stąd. Telefon. Ale jestem głupia. No po prostu idiotka.

- Hm?

- Gdzie jesteś?- chłopak był na zewnątrz, słyszałam samochody.

- Nie wiem- wyszeptałam- na dachu jakiegoś budynku, już schodzę wyślę ci pineskę.

- Wszytko w porządku? Brzmisz jakbyś właśnie zobaczyła trupa- chyba go zobaczyłam

- Yhym już schodzę- ruszyłam się z tego miejsca, jeszcze raz spojrzałam na niebo i weszłam na klatkę.

***

- Jak tam w domu? - zapytałam chłopaka.

- Nie ma już takiego miejsca jak „dom" - westchnął - zburzyli kamienice - przystanęłam i spojrzałam na niego. Uchyliłam usta żeby coś powiedzieć ale nie wiedziałam co, miałam zamiar coś w stylu „współczuje" albo „przykro mi" ale nie było to na miejscu, fakt spędził tam całe swoje dzieciństwo a pół niego z Liam'em.

- Idziemy na taco? - zapytałam wskazując na pobliski sklep. Chciałam zacząć inny temat.

- A gdzie te twoje wyjątkowe miejsce?- posłałam mu ciepły uśmiech i wzruszyłam ramionami- Yhym, jak przyjdziemy będę już wracał, muszę ogarnąć pare spraw i może uda mi się porozmawiać z Liam'em na temat Venus'a- przypomniała mi się ostatnia rozmowa z Dwayne'm- nie chce też ci zawracać głowy bo widzę że jesteś zajęta.

- Powiem ci coś ale nie mów nikomu - odwróciłam się na pięcie - On żyje, Dwayne mi powiedział że żyje- chłopak znieruchomiał tak samo jak ja gdy to usłyszałam. Coś zaczęło brzęczeć nad naszymi głowami, spojrzałam w górę. Kurwa dron. Wybuchłam śmiechem i wskazałam chłopakowi coś co nad nami lewitowało, zrobił to samo. Prawie spadłam na ziemię, on coś miał na sznurku. Mój śmiech ustał, chłopaka również. Stanęłam na palcach żeby to ściągnąć, dron zniżył się trochę z czym dostałam w głowę pudełkiem. Tony ponowie wybuchł śmiechem, ściągnęłam pudełko. Pokazałam chłopakowi środkowy palec i otworzyłam. W środku była kartka i naszyjnik.

Załóż go jutro

Szybko schowałam ten podarunek i ruszyłam do sklepu.

- E co tam było? - zatrzymał mnie - na tej kartce- uśmiechnęłam się.

- Nic ważnego, nie grozi mi to wiem od kogo to jest- chłopak podniósł brew, wywróciłam oczami i weszłam do sklepu po jedzenie.

Chłopak nie wchodził do sklepu a ja też nie spędzałam tam kilkunastu godzin. Weszłam zamówiłam taco i zapłaciłam. Starałam się zapomnieć o tym chłopaku i Aaronie ale nie wychodziło mi, starałam się okej? Wyszłam z dwoma ciepłymi i zapakowanymi w folie taco, pierwszy podałam Tony'emu a drugi wzięłam ja. Usiedliśmy na pobliskiej ławce i zaczęliśmy jeść.

Nasze spotkania zazwyczaj tak wyglądają. On przyjeżdża napije się czegoś lub zje, idzie spać później wieczorem wychodzimy idziemy do sklepu coś zjeść a potem on jedzie lub zostaje tu na więcej niż dwa dni.

Niby byliśmy przyjaciółmi ale nie mieliśmy o czym rozmawiać. Rozumieliśmy się bez słów, tyle nam wystarczało.

***

Hejka!

Zapraszam na tiktoka: _.mewa.._

„Dzieli nas Krew" | TOM 2 | WSTRZYMANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz