11. Co ty tutaj robisz do cholery robisz?!

103 4 0
                                    



Właśnie w progu stał mój były chłopak. W rękach trzymał bukiet róż. Nie wiem, co on tutaj w ogóle robi i jeszcze nie wiedziałam, jak mu to wszystko wytłumaczę. A po pierwsze, kto go tutaj w ogóle wpuścił? Spojrzałam na Nicholasa, który był również zdezorientowany jak ja. 

— David, co ty tutaj do cholery robisz?! — krzyknęłam — Chodź ze mną, musimy poważnie porozmawiać. 

Popatrzyłam błagalnym wzrokiem na Nicholasa, a on kiwnął lekko głową. Chwyciłam Davida za rękę i poprowadziłam go w stronę mojego pokoju. W sumie tak naprawdę nie musiałam mu się z niczego tłumaczyć. Zerwałam z nim. Nie byliśmy już razem. Fakt nadal go kochałam, ale to nie przetrwa. Chciałam sobie ułożyć tutaj na spokojnie nowe życie, a on próbuję mi w tym przeszkodzić. 

Otworzyłam drzwi od mojego pokoju i zamknęłam je za sobą. Usiadłam na łóżku, a za mną Davida. Nie odzywał się przez pewną chwilę, więc odezwałam się jako pierwsza:

— Co ty tutaj robisz? — powiedziałam, tym razem spokojnym głosem.

— Chciałem ci zrobić niespodziankę i cholernie się martwiłem. Nie odpowiadałaś na moje wiadomości. Napisałem ci, że jak nie odpiszesz, to tutaj przylecę. I przyleciałem. Rozumiem, że nie chcesz związku na odległość. Ale nie musiałaś tak szybko znajdować sobie pocieszenia.

Byłam zdezorientowana, bo nie widziałam od niego żadnej wiadomości, związanej z jakimkolwiek przylotem. Możliwe, że po prostu nie doszła do mnie i moglibyśmy uniknąć tej całej sytuacji.

— Rozumiem, ale to moje życie David. Nie możesz sobie tak po prostu, bez zapowiedzi przylatywać! A po drugie kto cię tutaj wpuścił?! - zapytałam zbulwersowana.

— Powiedziałem ochroniarzowi, że jesteś moją dziewczyną. Wziął ode mnie dokument tożsamości i mnie wpuścił.

Kurwa. O nie, nie. Na pewno rodzice się o tym dowiedzą i będę miała przejebane.

— Kurwa, co zrobiłeś? Oni mnie zabiją.

— Kto? - spytał.

— Nie ważne, wracaj do Stanów. Nie przyjeżdżaj tu więcej. A i dla twojej wiadomości, to ci odpisałam, tylko już prawdopodobnie leciałeś. Dziękuję za kwiaty, ale najpierw muszę sobie tutaj ułożyć życie. I musisz stąd wyjść, za nim moi rodzice wrócą. Chodź, odprowadzę cię.

Odłożyłam kwiaty na bok, które mi dał i odprowadziłam go do drzwi. Jeszcze raz podziękowałam mu za kwiaty i wyszedł z domu. Na szczęście, że mojego rodzeństwa nie było w domu. Teraz musiałam się wytłumaczyć Nicholasowi, tylko nie wiedziałam, gdzie on się znajduję. Weszłam na górę i otwierałam każde drzwi po kolei. I wtedy znalazłam pokój gościnny, w którym siedział Nicholas. Widziałam, że gapił się w telefon. Cholera, podobały mi się jego tatuaże na rękach.

Chyba mnie nie zauważył.

Przez dłuższą chwilę mu się przyglądałam, gdy nagle się odezwał:

— Długo będziesz się tak przyglądać? — powiedział, spoglądając na mnie — Jak chcesz, to naprawdę zrób sobie zdjęcie. Będziesz miała co mieć na tapecie. Chodź, usiądź.

Kompletnie się nie zmienił.

Usiadłam obok niego na łóżku i zaczęłam:

— To był mój były chłopak, naprawdę nie wiedziałam, że tu przyjedzie. Zerwałam z nim przed przyjazdem. I nie chcę, żebyś sob... — nie dał mi dokończyć.

— Wiem, nie musisz nic mówić — odparł, spoglądając mi prosto w oczy.

Jego dłoń spoczęła na moim udzie i lekko zataczał na nich kółeczka. Podniecało mnie to cholernie. Zbliżył się do mnie i pocałował mnie w czoło.

— Idź już do pokoju, niedługo Nate i Lily przyjadą — oznajmił i zabrał swoją dłoń z mojego uda.

Poczułam jak ciepło które mi towarzyszyło, opuściło mnie. Liczyłam na coś więcej. Cholerne rodzeństwo. Nie mogłam się powstrzymać i dałam mu szybkiego buziaka w usta. A po tym szybko wyszłam, żeby nie widzieć jego reakcji. Od razu udałam się do swojego pokoju. Słyszałam, czyjeś głosy na dole, ale nie przejmowałam się tym. Cały czas myślałam o tym, co wydarzyło się między mną a Nicholasem. Wzięłam swój telefon do ręki. Nie było żadnej wiadomości od Davida. Liczyłam, że chociaż coś napisze. Po chwili rozmyślania stwierdziłam, że jednak jestem ciekawa, kto jest na dole. Po cichu skradłam się na schody i podsłuchiwałam rozmowy, które dobiegały z kuchni.

— No cześć stary, zajebiście wymiatałeś na ostatnim wyścigu! — poklepał go po plecach, jeden z chłopaków.

— Prawda, zajebisty był — odezwał się nieznany mi głos.

— Poczekajcie chwilę, tylko zawołam Va... — zaczął krzyczeć.

O mój boże, tu chodzi o mnie! Zaraz się wyda, że podsłuchiwałam.

Postanowiłam wejść do kuchni, jakbym dopiero tu weszła i nic nie słyszała. 

— O cześć — przywitałam się, jakby nigdy nic.

— Cześć Van, chciałbym ci przedstawić moich przyjaciół. To jest Noah, Aaron, Nicholas i Harry — wskazał na każdego z nich z palcem.

Każdy z nich się ze mną przywitał. Z wyglądu każdy był w okolicach wieku mojego brata. Fakt, wszyscy z nich byli przystojni, ale przepadłam tylko w oczach jednego. Nicholas był moim faworytem. Cały czas patrzył na mnie. Czułam jego wzrok na sobie. Po chwili mój brat się odezwał:

— Musimy ustalić pewne zasady Van. Wprowadza się do nas tymczasowo Nicholas, więc nie chce widzieć, że się kłócicie, najlepiej nie wchodźcie sobie w drogę. Nie chcę również widzieć, że zapraszacie jakichś chłopaków lub dziewczyny do domu — spojrzał na mnie oraz na niego — I nie chcę słyszeć, że się pieprzycie na boku. Zrozumieliście?

Kiwnęliśmy jednocześnie głową.

— No to świetnie, zamówiłem dwie duże pizze (50 cm), więc jak je przywiozą, to weź Lily i przyjdźcie z nami zjeść do salonu. A teraz możesz już iść.

Cholera, nie chciałam jeść tej kalorycznej pizzy. Dziś zjadłam śniadanie, które przygotował mi Nicholas i jogurt, a herbaty nie było mi dane wypić. I to mi wystarcza, chociaż nadal uważałam, że jestem zbyt gruba i muszę schudnąć. Następnym razem odpuszczę sobie jakiekolwiek śniadanie. Najwyżej spróbuję ukryć jakoś tę pizzę, albo najwyżej potem zwrócę ją w toalecie. Zauważyłam, jak Nicholas odprowadza mnie wzrokiem, gdy szłam w stronę schodów. 

Szybkim krokiem poszłam do mojego pokoju. Pierwsze co zrobiłam, to przekręciłam zamek w drzwiach i się rozebrałam. Nałożyłam na siebie byle jaką koszulkę i szarą bluzę, którą sięgała mi gdzieś do połowy moich ud, oraz zakrywała moje spodenki. Nie chciałam, żeby było widać, jak przytyję, gdybym musiała zjeść tę pizzę. Cholera. Podłączyłam telefon do ładowarki i po paru minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. 

Po chwili od usłyszenia dzwonku udałam się w stronę pokoju Lily i powiedziałam, że ma zejść na jedzenie. Obie zeszłyśmy na dół, a gdy zobaczyłam ogromne kartony pizzy w kuchni, to zrobiło mi się słabo. Chłopacy od razu wzięli się za pożeranie pizzy i stwierdzili, że idą z tym do salonu.

Wiedziałam, że zapowiada się długi wieczór...

może los nas połączyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz