1. Nie wierzę, że was straciłam...

324 6 2
                                    


— Obiecuję wam, że niedługo was odwiedzę... — powiedziałam, kładąc czerwoną różę na szarej płycie — Strasznie za wami tęsknię — załkałam, nadal patrząc na grób rodziców.

W tym momencie właśnie spojrzałam po raz ostatni na grób moich rodziców. Powoli wytarłam policzki od łez i ruszyłam w stronę mojego domu. Założyłam słuchawki i zatraciłam się w muzyce. Do dziś nie potrafię zrozumieć, dlaczego mi ich odebrano. Dlaczego akurat ja? Czym ja sobie zasłużyłam, żeby dostać takie cierpienie? Tydzień temu, kiedy wracaliśmy samochodem ze sklepu do domu, jakiś pijany kierowca wjechał prosto w przód naszego auta. Rodzice zginęli na miejscu. Ja jako jedyna przeżyłam ten wypadek. Dlaczego mnie też nie mogli zabrać? Mama była dla mnie jak druga najlepsza przyjaciółka. Zawsze mogłam z nią o wszystkim pogadać. Była dla mnie wsparciem. A teraz? Zostałam kompletnie sama. Jeszcze nie odnaleziono kierowcy, który zabił moją rodzinę, ale darzyłam go wielką nienawiścią. Od kiedy wydarzył się wypadek, nie czułam nic oprócz smutku i bólu. Obecnie mną zajmuje się ciocia Judy, ale nie wiem na jak długo. Ona przecież też ma swoją rodzinę. Boję się, że skończę w domu dziecka i wtedy będzie już tylko gorzej. Minęło gdzieś 15 minut, gdy dotarłam prosto pod furtkę mojego domu. Miałam w nim tyle wspomnień. Zdjęłam słuchawki i weszłam do środka. Gdy już weszłam do domu pierwsze, co usłyszałam to:

— Vanessa, czy to ty? — od razu pogłosie rozpoznałam ciocię Judy.

— Tak, to ja — powiedziałam, z wyraźnym smutkiem w głosie.

Weszłam do kuchni i wtedy zobaczyłam jak ciocia Judy, robi obiad. Poczułam zapach mojego ulubionego dania. Czyli spaghetti. Uwielbiałam je, a tym bardziej jak robiła je moja ciocia. Zawsze uwielbiałam do niej przyjeżdżać, bo zazwyczaj robiła swoje popisowe spaghetti, a czasami Lasagne, które po prostu kochałam. Ale od wypadku bardzo mało jadłam i piłam. Straciłam totalnie apetyt. A nawet czasami mam chęć zwymiotować, jak zobaczę jakieś jedzenie.

— To ja już pójdę do siebie, jak już będzie obiad, to zostaw mi go na stole, potem go zjem — mruknęłam cicho.

— Vanessa, musisz zacząć więcej jeść. Ja wiem, że ci teraz ciężko, ale jest już godzina 16, a ty jeszcze dzisiaj nic nie jadłaś — westchnęła cicho — Bardzo ci współczuje z twojej straty. Wiesz, jak bardzo byłam zżyta z twoją mamą. Też mi jej brakuje. I na pewno bardzo by chciała, żebyś dbała o siebie, przecież nie chcesz wylądować w szpitalu, prawda? Uwierz mi, że wszystko będzie dobrze — podeszła do mnie i przytuliła mnie, co odwzajemniłam — Niedługo przyjdą chłopacy, ponieważ Charlie musi iść do pracy, a nie chcę cię zostawiać samej w takim stanie. Jakby byli za głośno to zwróć im po prostu uwagę. A teraz możesz już iść do pokoju i zawołam cię jak będzie obiad. Pamiętaj, że cię kocham i zawsze ci pomogę.

— D-dziękuję-ę... — wyjąkałam i jeszcze raz przytuliłam się do cioci.

Wzruszyłam się, bo w tym momencie była ona moim jedynym wsparciem, ze strony rodziny. Cieszyłam się, że miałam kogoś, kto mógł mi pomóc. Ruszyłam w stronę schodów, a następnie udałam się do mojego pokoju. Rzuciłam się na swoje łóżko i założyłam słuchawki. Sięgnęłam po mojego zbitego, starego iPhone 7 i postanowiłam, że wyłączę tryb samolotowy. Dostawałam mnóstwo wiadomości od moich znajomych, z kondolencjami i o tym, że się o mnie martwią, bo nie chodzę do szkoły i im nie odpisuje. Odpisałam na parę wiadomości, a po paru minutach usłyszałam, wołanie na dół, lecz zanim zeszłam, to zobaczyłam przychodzące połączenie na FaceTime od mojego chłopaka. Totalnie zapomniałam o nim, ale nie mogę go całe życie ignorować. Przecież jest moim chłopakiem i będzie mnie zawsze wspierać, prawda? Postanowiłam, że odbiorę, bo już nie mogłam dłużej tak zwlekać.

— Cześć kochanie — powiedział z uśmiechem na twarzy.

Zaczęłam się mu przeglądać. Czarnooki blondyn leżał na swoim łóżku bez koszulki i palił papierosa. Zawsze go karciłam za to, że popalał w domu. Sama czasami paliłam, ale nigdy nawet mi nie przeszło przez myśl, żeby palić w domu. Zapatrzyłam się na jego tatuaż anielskich skrzydeł, które znajdowały się na jego klacie.

— Cześć — odpowiedziałam mu.

— Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Od wypadku, w ogóle się nie odzywasz. Martwię się o ciebie — usłyszałam zmartwienie w jego głosie.

Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Musiałam się odizolować od świata zewnętrznego, ale przecież nie mogłam tak do końca życia. Niedługo będę musiała wrócić do szkoły i spróbować jakoś żyć dalej. Czuje się okropnie, ale chyba już czas wstać na nogi.

— Um.. mogło być lepiej. Potrzebowałam parę chwil dla siebie, dlatego się nie odzywałam.

— Rozumiem, pamiętaj, że w każdej chwili możesz się do mnie odezwać. Może chciałabyś się zobaczyć? Tęsknię za tobą. Będziesz mogła, chociaż na chwilę odetchnąć od tego wszystkiego — zaproponował.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć na jego pytanie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. To było trochę dziwne, ponieważ już wcześniej słyszałam, jak chłopcy wchodzili do domu, więc kto to może być? Ja na pewno nikogo nie zapraszałam. Pewnie to listonosz czy coś. Ciocia pewnie za chwilę otworzy, bo nie miałam za bardzo siły, żeby wstać.

— Nie wiem, czy czuje się na siłach, nadal tęsknie za moimi rodzicami. Minął cholerny tydzień, a nawet jeszcze sprawcy nie odnaleziono. Jest mi po prostu cholernie przykro i nadal mój mózg nie przetworzył tego, że ich już z nami nie ma — gdy to powiedziałam, pojedyncza łza, spłynęła po moim policzku.

— Króliczku nie płacz już, będzie dobrze. Oni zawsze będą z tobą. W twoim sercu. Pamiętaj o tym. Może przyjadę teraz do ciebie? Już ostatnio dobijała się do mnie Eleanor, że od niej nie odbierasz i nie odpisujesz od paru dni. Każdy się martwi o ciebie. Naprawdę powinnaś odpocząć od tego wszystkiego i tyle nie myśleć, bo tym więcej będziesz o tym myśleć, to tym bardziej nie będziesz mogła tego znieść. Może powinnaś pójść pogadać z psychologiem? Mogłabyś mu się wygadać, a on by ci pomógł — powiedział, smutnymi oczami.

Gdy po chwili nie odpowiedziałam, odezwał się:

— Patrz, uśmiechnij się. Uwielbiam, gdy się uśmiechasz — zrobił głupią minę do kamery.

Strasznie mnie to rozbawiło, nie mogłam ukryć rozbawienia. Zrobiłam zrzut ekranu, przy tym nadal się śmiejąc. Widziałam, jak się szeroko uśmiecha, patrząc na to, jak ja się śmieje. Postanowiłam, że ustawię sobie to jego śmieszne zdjęcie na tapecie. Gdy nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się z impetem i zobaczyłam jak, wchodzi ciotka oraz dwie inne osoby, których nie w ogóle kojarzyłam.

Po chwili ciszy ciocia Judy powiedziała:

— Musimy pogadać. Teraz.

Po jej tonie nie zapowiadało się to zbyt dobrze...  

może los nas połączyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz