Stres

102 14 0
                                    

Jechaliśmy autem w ciszy. Willy był skupiony na drodze a ja oglądałam zachodzące słońce, które ogrzewało moje policzki. Na miejscu byliśmy pół godziny później i pierwszy wysiadł brunet otwierając mi drzwi oraz podając swą dłoń do pomocy przy wysiadaniu byłam mu wdzięczna nie jest tak łatwo wyjść z niskiego samochodu z obcasami. 

-Ubierz okulary przeciwsłoneczne -powiedział i sam założył przywołane okulary, a ja swe wygrzebałam w torebce i również je założyłam. Szatyn podał mi swe ramię, które przyjęłam i skierowaliśmy się w stronę restauracji. Widok był przepiękny szliśmy od wewnętrznej strony placu gdzie zachodzące słońce przepięknie oświetlało katedrę. Zanim weszliśmy do restauracji to już zaatakował nas setki paparazzi wraz z reporterami, którzy na siłę próbowali się dowiedzieć kim jestem i dlaczego właściciel znanej na całym świecie fabryki czekolady wrócił do starych włosów. Jeszcze przed wskazaniem stolika zostaliśmy zmuszeni(a bardziej ja) do stanięcia na ściance. Boże jak ja dziękuję, że okularów nie muszę zdejmować to byłby koniec jak zdjęcie dotarły by do moich dawnych znajomych w Paryżu. Gdy weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do naszego stolika gdzie czekała na nas Ludka wraz ze swoim mężem.

-Olivia! Willy! Miło was widzieć!-krzyknęła Ludka i przytuliła mnie, a ja ją.

-Ciebie również Bell-powiedziałam i podeszłam do ciemno włosego, którego włosy mogły by podchodzić pod czarne jak smoła. 

-Michel-przedstawił się mężczyzna i wyciągnął swą rękę.

-Olivia-odparłam i ścisnęłam gładką dłoń męża Ludki. Atmosfera między naszą czwórką była luźna co niezmiernie pokonywało mój stres. Po paru chwilach zamówiliśmy wybrane przez nas zamówienia i wróciliśmy do rozmowy. Dowiedziałam się, że Michel pochodzi z Ameryki Środkowej, ale mieszka w Hiszpanii i przez przypadek poznał Ludkę co daje mi vipe przypadkowej relacji miłosnej, którą chciałam bym przeżyć. Po pół godzinie podało nam nasze jedzenie wraz z drinkami dla mnie i mojej przyjaciółki, a chłopaki wzięli po zwykłej coli. Ja zamówiłam łososia natomiast Willy steka, Ludka sałatkę a jej mąż słynny włoski makaron. Rozmawiało nam się tak fajnie, że o mały włos bym nie wypluła jedzenia czy picia przez żarty Michela. Gdyby nie towarzyszące nam paparazzi te wieczór byłby najlepszy, a tak to byłam cała ze stresowana. Okazało się, że restauracja ma na samej górze piętro gier więc po skończonym posiłku i za płaceniu mężczyzn za kolacje poszliśmy na piętro by pograć coś, a nasz wybór padł na cymbergaja, piłkarzyki i bilarda. W pierwszą grę z każdym wygrywałam i byłam niezwyciężona później połączyłam siły z Michelem w piłkarzyki by wygrać przeciwko Wonce i Bell ale to oni okazali się być o wiele lepsi, a w bilardzie to dziewczyny grały przeciwko chłopaką co na początku wygrywałyśmy, ale pod koniec przegrałyśmy z kretesem. Po skończonych zabawach poszliśmy się przejść po starym placu wraz z paparazzi za naszymi plecami. Szłam z Ludką na przodzie gdy mężczyźni byli z tyłu i zaciekle rozmawiali o jakimś tam klubie piłkarskim. 

-I jak u ciebie?

-Wiesz co Bell nie jest najgorzej ale nie jest najlepiej-odpowiedziałam kobiecie.

-A co się dzieje?

-Nie mów nikomu, ale Jane jest w kolejnej ciąży i już załapała depresje porodową.

-Współczuję jej. Jest silna tak jak ty, ale gdy wyjechałaś załamała się i o mały włos by nie poroniła.

-Serio? Nie wiedziałam o tym. Nie rozmawiamy o tym co działo się tu przed moim przyjazdem tylko streściła mi co się z wami stało i tyle-powiedziałam a kobieta posłała mi współczujący uśmiech.

-Musimy się zbierać kochanie jak mamy wyspać się na samolot-powiedział Michael.

-Czekaj już wyjeżdżasz?

-Tak musimy pozałatwiać sprawy w Hiszpanii-odpowiedziała a cały mój entuzjazm znikł w ciągu kilku chwil.

-Odprowadzimy was do samochodu prawda Willy?

-Owszem-odpowiedział i poszliśmy 2 kilometry jeszcze z naszymi przyjaciółmi. Jak ten czas minął dopiero Ludka przyleciała tu i znalazła mnie załamaną w szpitalu jak i rozmawiała ze mną na szpitalnym balkonie gdy paliłam papierosa, a już ma wyjechać i zostawić mnie praktycznie samą. 

-Bezpiecznej drogi kochani i by wam podróż szybko minęła-powiedziałam i uściskałam parę.

-Dziękujemy ci bardzo, miło było was poznać-odparł Michael.

-Mam nadzieję, że między tobą a Willym będzie jak dawniej-powiedziała mi na ucho kobieta.

-Ale już jest-powiedziałam a Bell posłała mi głupawy uśmiech.

-Nie nie jest. Widzę jak na ciebie patrzy on cię dalej kocha Liv-powiedziała i wsiadła do samochodu a za nią jej mąż. Odjechała i ona zostawiając mnie z wieloma pytaniami i nie dokończonymi sprawami za mało czasu mogłam z nią spędzić.

-Idziemy do samochodu?

-Tak chodźmy-odpowiedziałam i poszłam wraz z brunetem do jego drogiego sportowego auta. Jechaliśmy w ciszy, która nam nie przeszkadzała pomogła mi ona po przemyślać wszystko co powiedziała mi przyjaciółka. Za nim się obejrzałam byliśmy już pod domem mej siostry, spojrzałam na tablicę gdzie godzina pokazywała dobrą 3 w nocy.

-Dziękuję, że zabrałeś mnie do tej restauracji-powiedziałam patrząc na twarz chłopaka.

-Służę z pomocą nie z dziw się jeśli nasze zdjęcia będą w internecie czy w telewizji-powiedział a ja lekko się uśmiechnęłam.

-Spokojnie nie będę i o swą sławę się nie bój nie przebiję cię!

-O to się nie martwię Olivio-powiedział cicho i ze spokojem co mi ulżyło.

-To dobranoc-powiedziałam.

-Dobranoc Liv śpij dobrze-odparł.

-Ty również Willy-odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek po czym wsiadłam ze samochodu kierują się w stronę drzwi. Czułam na plecach jego wzrok, ale zanim weszłam do budynku obróciłam się a miejsce gdzie kilka chwil temu stało czarne lamborghini stało puste. Wzruszyłam ramionami i szukając w torebce kluczyka do wejścia do domu natknęłam się, że mam 2 telefony w torebce.

-Co jest?-wymruczałam pod nosem i po znalezieniu kluczy otworzyłam drzwi by zaraz potem je prędko zamknąć na górny zamek, i popędziłam na górę do swego pokoju by sprawdzić czyj jest ten telefon. Zamknęłam się w sypialni i rzuciłam na łóżko swą torebkę, a szpilki położyłam wraz z ramoneską na krzesełko przy biurku. Prędko jeszcze zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę, a reszta ciuchów wylądowała tam gdzie leżały szpilki z czarną elegancką kurtką. Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą, otworzyłam torebkę i wysypałam jej zawartość gdzie wyleciały z niej dwa telefony z czego jeden należał do mnie. Wzięłam ten drugi do ręki i go włączyłam miał 80% i niezbyt wiele aplikacji nie chciałam w nim grzebać więc prędko włączyłam listę kontaktów by sprawdzić czy może tam będzie napisane imię właściciela, ale jak na złość nie było. Gdyby nie to, że natrafiłam na sektor c gdzie na samej górze, jak i jedyny numer telefonu pod c miał nazwę ,,Czekoladka,, i to był mój nowy numer telefonu, który dawałam Willy'emu 3 tygodnie temu jak poprzedni wpadł mi do studzienki.
Jednak Ludka może miała rację, że mu zależy na mnie i może dalej mnie kocha oraz robi to wszystko by mnie odzyskać? 

-Nie to głupie, zapewne z przyzwyczajenia tak napisał-powiedziałam sama do siebie i odłożyłam wszystko na szafkę nocną i poszłam spać.


GORZKA CZEKOLADA-Timothèe ChalametOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz