Lary!

77 8 1
                                    

Mój wzrok wędrował z przyjaciela na chłopaka i na odwrót. Nie mogłam uwierzyć, że przyjechał nasz przyjaciel wraz ze swoimi synami na pogrzeb dziecka, którego nawet nie znał ale chce wspierać przyjaciół w tak ciężkim okresie ich życia. Ruszyłam pierwsza puszczając przy tym dłoń chłopaka, który po chwili ruszył za mną dalej będąc zmieszany całą tą sytuacją. Stawiałam niepewnie kroki co powodowało jeszcze większą tremę i strach spojrzenia mu w oczy po 7 latach ciszy między nami.

-Lary?-spytałam drżącym głosem a mężczyzna wyprostował się jak struna i odwrócił się w momencie gdy Willy podszedł do nas i położył swą dłoń na moim ramieniu.

-Olivia? Willy? Miło was widzieć nawet w tak smutnym momencie-powiedział i uściskał nas oboje.

-Miło cię widzieć stary. Witaj ponownie w Mediolanie-powiedział Wonka i posłał słaby uśmiech szatynowi a on odwzajemnił gest.

-Dzięki was też. Poznajcie moich synów to jest Anthony i Olivier-.odparł i wskazał dłonią na chłopców. Mimo iż są bliźniakami to wyglądają zupełnie inaczej Anthony jest podobny do Larego a jego brat bardziej do matki, którą widziałam dwa razy w życiu.

-Miło was poznać chłopcy-powiedziałam i kucnęłam przy dzieciach, które były nieco nieśmiałe ale mi to nie przeszkadzało.

Poszliśmy kilka minut później do środka gdzie płakaliśmy za tą słodką małą dziewczynką. Były przemowy kilku osób w tym mojej siostry, mamy Henry'ego oraz jego taty. Siedziałam obok Wonki oraz Ludki, która przyjechała dzień przed pochowaniem mojej małej siostrzenicy. Siedzący obok mnie mężczyzna pocieszał mnie jak tylko umiał, wycierał mi łzy z policzków i przytulał do swej piersi kołysząc nas wolno i niezauważalnie. Wsparcie jakie miałam było wspaniałe i mam wyrzuty sumienia, że takiego nie dałam Jane, która sama borykała się ze śmiercią naszej babci bo ja chciałam na siłę by o niej zapomniała co było nierealne. Jak nie kiedyś to teraz dostanie największe wsparcie jakie może dostać od swej siostry byłyśmy kiedyś tylko my i tak pozostanie do końca naszych dni. Po skończonych przemowach i kazań księdza szliśmy za trumną gdzie leży tam małe ciałko Mai. Na przodzie szli jej rodzice a za nimi ja wraz z Willym, a obok nas jeszcze Lary ze swoimi synami jak i Ludka ze swoim mężem. Nie było odwrotu trumna została zakopana w kilka minut gdzie płakałam w marynarkę mojego chłopaka, a on głaskał mnie po plecach uspakając mnie swym szeptem. Nie wierzę, że byłam tak głupia zostawiając go wtedy samego z Rosłym tylko głupiec by ich pozostawił. Po zakończonej ceremonii całą paczką ruszyliśmy do domu mojej siostry gdyż nie zorganizowali poczęstunku co mnie nie dziwi obie mamy złe wspomnienia z tego. Siedzieliśmy wszyscy w salonie nic nie mówiąc do siebie do puki nie zjawiła się Jane informując nas iż Charlie w końcu zasnął i ona sama usiadła pomiędzy mną a swym mężem, który pocałował ją czule w czoło i przycisnął moją siostrę do swej piersi.

-Chciałbym coś powiedzieć-zabrał głos Lary i wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę-Postanowiłem, że zamieszkam w Mediolanie na stałe znalazłem już odpowiednie mieszkanie i chciałbym byście mi pomogli z jego meblowaniem gdy wszystko z Warszawy przewiozę tutaj-poinformował nas a ja ucieszyłam się na wieść, że będzie bliżej nas.

-Też chcemy was poinformować iż kupiliśmy mały domek w Mediolanie i będziemy tam mieszkać w każde wakacje oraz spodziewamy się dziecka- powiedziała Ludka a ja uśmiechnęłam się szeroko na wieść, że zostanę znów ciocią.

-Super! Gratulacje!

-Dziękujemy wam kochani- powiedział Michel i uścisnął dłoń swej żony.

-Chcę powiedzieć, że a bardziej chcemy wam powiedzieć że...-zaczął Willy ale Rosły mu przerwał.

-Znów jesteście razem. Każdy to wie! Nie jesteśmy tak ślepi jak wy!

-Hahaha no w sumie racja-powiedziałam i wszyscy się zaśmialiśmy. Było jak kiedyś no prawie bo brakowało tutaj kilku osób, które nie mogły się pojawić eh ile bym dała by cała nasza paczka znów była razem jak kiedyś ale człowiek nie może mieć wszystkiego, więc delektuję się tym co mam. Moi przyjaciele mimo tragedii jaka spotkała moją rodzinę zebrali się z różnych państw Europy by razem oddać cześć zmarłej Mai i to jest prawdziwa przyjaźń o jakiej każdy może pomarzyć. Z każdym dniem będziemy wracać do normalności i naszych codziennych spraw takich jak praca, dom czy przeprowadzka Larego co zbuduje nam jeszcze piękniejsze wspomnienia na starość, której się strasznie boję mimo iż mam całe życie przed sobą. Kiedyś ktoś mądry powiedział mi:

-Nie bój się przyszłości i nie żyj przeszłością kochanie to nic dobrego. Żyj chwilą i delektuj się nią puki masz czas bo później będziesz żałować tak jak ja, a uwierz mi to nic fajnego gdy zostały ci tylko wspominki i czekanie aż umrzeć.

Babcia wiedziała co mówiła. W każdym jej zdaniu był moral jaki musiałam wywnioskować i uczyć się go i tak też postąpiłam i będę postępować bo nie znam tak mądrej i błyskotliwej kobiety jak ona. Ciekawi mnie tylko dlaczego nigdy nie wspominała przy mnie i Jane o dziadku jak i o swej przeszłości oraz jak wyglądało jej życie jako tajna agentka. Może się kiedyś dowiem kto wie ale nie teraz na myślenia o zmarłych mi bliskich bo mam przed sobą moich przyjaciół, którzy są dla mnie jak rodzina której nikt jej nie zastąpi. Ten wieczór będzie należeć tylko do nas chodź raz poczujmy, że możemy być jeszcze nastolatkami bez problemów, którzy żyją chwilą i nie muszą martwić się co jutro mają zrobić oraz na którą do pracy mają przyjść.


GORZKA CZEKOLADA-Timothèe ChalametOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz