Rozdział XIV Filius Prodigus

4 2 2
                                    

Abel upadł na nowe dno, nie myślał że będzie tęsknić za normalnością. Czy ojciec porzucił go na zawsze?
Te myśli kłębiły się w jego głowie przez całą drogę do Lumièreville.

Gdy zjawił się na stacji, musiał pchać się przez gęste tłumy. Przepychał się ramię o ramię z nieznajomymi. Przypychał to delikatne stwierdzenie, Abel musiał się starać aby nie upaść.
Napewno nabił se siniaki, a może więcej...

Dobrze oświetlone ulice ułatwiały mu wieczorny spacer. Żółta łuna kontrastowała z granatowym, lub nawet czarnym niebem. Wszystko było mu znajome, ale jednocześnie wydawało się niesamowicie obce.

Znajome schody nie wydawały się prawdziwe. Zawachał się. Stał przed nimi sparaliżowany, bał się tego co nadejdzie? Czy rozpaczał nad przeszłością?

- Co ty o takiej godzinie tu robisz? Już mi do domu!

Chłopak odwrócił się i zauważył białowłosego jegomościa w za dużym płaszczu. Na jego piersi wisiała srebrna blaszka. Nagle przypomniał se skąd zna policjanta o chrypliwym głosie.

- Dzień dobry! Znaczy... Dobry wieczór

- Chłopcze co ty tu robisz! Cywilom tam nie można.

- Nie jestem cywilem. Uczę się na egzorcystę. Piąty semestr.

- To tym bardziej nie powinno cię tu być. Dormitoria już zamknięte.

-Ale - tu mu przerwał białowłosy
-Żadne ale, góra się dowie.

- Miej pan litość, wracam z przerwy zdrowotnej.

- Niech ci już tam będzie, ale żeby mi to się nie powtórzyło.

Rozdzielili się po wejściu po schodach. Policjant wszedł do głównego budynku akademii a Abel udał się do dormitorium. Wchodził po schodach i korytarzach.

Już niedaleko swojej kwatery ktoś go szarpnął za ubranie. Gdy się odwrócił zobaczył Esyr siedzącą w framudze otwartego okna.

-Co ty tu robisz idioto? Nie miała ci noga zdrowieć? - powiedziała dziewczyna z rzadkim dla niej uśmiechem

- O to samo mógłbym zapytać się ciebie - zaśmiał się Abel

- Dobra idź już spać bo jutro mamy misję, niby jakaś gruba sprawa.

- Dzięki że mi mówisz...

- Na spokojnie, dobrze cię widzieć. Powoli zaczynałam się nudzić.

Po krótkiej rozmowie chłopak rozpakował tobołki i położył się w łóżku. Gdy zasypiał słyszał znajome miałczenie ale postanowił je zignorować.

***

Miał dziwny sen. Widział fabrykę. W drobnym korytażyku stał czarny baranek i żółta chryzantema. Z ściany jak gdyby była z wody wyszedł byk zrobiony ze złota. Spojrzał barankowi w oczy i zapytał "czy ciebie zwą Abel Bonnet?". Dźwięk dzwonów i wrzasków zagłuszał wszystko inne.

Gdy chłopak obudził się, słońce przebijało się przez okno. Szybko założył uniform i pobiegł do gabinetu dziada od misji.

***

Prawie się spóźnił. Zatrzymał się aby wziąć głębszy oddech.

- Krwawisz - powiedziała Esyr wskazując na jego kark.

- Nic mi nie będzie - wydyszał

- Pracowici jak mrówki! - zaśmiał się Pan Thomas

- Dzień dobry - powiedzieli równocześnie młodzi egzorcyści.

Kłęby RzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz