Rozdział XVII Oślepiające światło

8 2 1
                                    

Pan Thomas w niezręcznej ciszy siedział na przeciwko detektywa Ozeasza. Biało włosy policjant był wpatrzony w krajobraz za oknem. Z tyłu izby siedzieli Esyr i Abel.

Byli spięci, ponieważ spodziewali się repremendy od Thomasa, ale się jej nie doczekali.

Przed ich wozem, z mgły wyrastały kontury wielkiej fortecy. Nie była wysoka jak na fortecę, lecz była bardzo obszerna wszerz. Gdy konie zatrzymały się przed bramą, z rzadnej z stron nie widzieli końca murów.

Z bramy wyszedł strażnik i podszedł aby zapukać w okno, lecz gdy ujrzał policjanta podniósł ręce w górę i skłonił się. Jak gdyby w ramach przeprosin. Wrócił za bramę i ją otworzył.

-Witamy w Aveugle éclairage - wykrztusił Ozeasz.

Wszyscy po kolei wyszli z wozu. W drugim wagonie leżał, obezwładniony Gabriel.

- Wy idźcie po kogoś z zarządu, powiedźcie że wrócił Ozeasz, przyślą kogoś tutaj do nas. - powiedział detektyw z nad papierosa. Nie patrzył nawet w ich stronę. Gdy tak o tym pomyśleć to nawet nie otworzył ust.

Strażnik przy wejściu pokierował młodych egzorcystów kilkoma korytarzami

- przejedziecie przez tą salę, tamte schody i będziecie w biurze.

- Dziękujęmy

Twierdza od środka była dziwnie, biała. Nigdzie nie było okien. Światło nie biło ciepłem. To światło było zimno, sztuczne. Na podłodze ślizgie płytki. Stropy wysokie a ściany monotonne, całokształt wnętrza był nieprzyjemny, wręcz odpychający.

Pod schodami otworzyły się drzwi. Wyszedł z nich najpierw strażnik, rudowłosy więzień, z rogiem wystającym z lewego oczodołu i kolejny strażnik.

Gdy ich mijali Abel usłyszał głos.

- chcecie coś zobaczyć?~ - zachichotał chytrze rudy.

Chłopak zanim się odwrócił, upadł na ziemię. Powoli podniósł się z popękanych kafelek, słysząc oddalający się głupawy śmiech.

- Debilu, co ty robisz?- syknęła Esyr

- przepraszam - westchnął Abel śledząc oczami, skutego więźnia.

Miał kajdanki na kostkach i nadgarstkach. Wisiał na nim za luźny pasiak w kilku miejscach zaciśnięty paskami. Jego uśmiech... Ten uśmiech zapadł mu w pamięć.

Wspięli się po schodach, za drzwiami znaleźli się w zatłoczonym biurze. Mijało ich wiele pracowników, każdy zajęty, nosząc sterty papierów. Stali, nie wiedzieli komu mają powiedzieć wieści o Ozeaszu. Po paru minutach które zdawały się trwać niczym godziny podszedł do nich niski chłopiec. Był młodszy od nich, jego wzrok wydawał się pusty. Miał białe włosy, a ubrania nie wyglądały na tutejsze.

- Potrzebujecie czegoś? - zapytał z wymuszonym uśmiechem

-Tak - odpowiedziała Esyr, lecz tu jej przerwał

- Nie stójcie w przejściu, zakłócacie pracę innym, chodźcie za mną.

Brnęli przez tłum, aż dotarli w do pustego korytarzu z oszkloną ścianą, lecz się nie zatrzymywali.

- Dowiem się po co tu jesteście? Moi opiekunowie nie będą dumni jak przyprowadzę jakieś przybłędy.

- Nie żadne przybłędy tylko Lumière de sainteté - rzuciła z krzywym Uśmieszkiem Esyr

- Ozeasz kazał przekazać że wrócił, chyba będzie potrzebna mu pomoc. - Dodał Abel

- Czekaj, jesteście egzorcystami? Ja też mam zostać, powtarzają mi od kiedy pamiętam...

- Też w naszej akademii? - rzucił podekscytowany Abel

- Nie, Soldats aveugles, są zaprzyjaźnieni z Aveugle éclairage...

Przez chwilę nastała gęsta cisza, Akademia egzorcystów zaprzyjaźniona z więzieniem? Co w ogóle ten chłopiec tu robi? Soldats aveugles, najmłodsza z akademii, była bardzo tajemnicza ale układy z więzieniem przepełnionym najgroźniejszymi złoczyńcami z całego imperium, prawdziwymi monstrami, naprawdę zdumiewające, raczej nie powinni tego wiedzieć...

- w czym potrzebuje pomocy? - zarzucił tajemniczy chłopiec

- z nowym więźniem, jeśli dobrze myślę - odpowiedział Abel - Jak masz na imię?

- Michael. A ty?

- Abel, a to Esyr - odpowiedział Abel już mniej nieswojo

- Stare imiona... Zapiszę je sobie...

- Po co? - zaśmiała się Esyr - pewnie nie będziemy mieli się szansy spotkać

- Żeby zapamiętać ten dzień, może cały tydzień... Przez paradę nieboszczyka mam dużo problemów, dlatego też noszę te rękawiczki.

Podniósł dłoń ukazując ciasne czarne rękawiczki z symbolem świecy z okiem zamiast płomienia.

- Czy ty... Jesteś więźniem?

- Nie wiem... Już jesteśmy. - tu zesztywniał. I odwrócił się w ich stronę.

Zza jego pleców otworzyły drzwi, wyszedł z nich zamaskowany mężczyzna i położył rękę na ramieniu Michaela.

- Wysłał ich Ozeasz - oznajmił Michael, bardzo sucho, sztywno, jakby uciekła jego cała osobowość.

- Idziesz z nami - mężczyzna odpowiedział równie sztywno po czym minął młodych egzorcystów. Jego szybkie tempo kroku zostawiało sporą lukę między nim a młodszymi towarzyszami.

- Wiecie że ostatnio Aveugle éclairage dostało zamówienie z samego Akwizgranu? - szepnął Michael do Abla, próbując zagaić.

- Z miasta cesarskiego? Zamówienie do więzienia? Na co?

- A czego może chcieć cesarz? żołnierzy...

- Chcesz powiedzieć że... Że Cesarz zatrudnia... Grzeszników?

- Pokutników

Pokutnik? Oczyszczony grzesznik? Jak można oczyścić z grzechu mordercę, albo gwałciciela? Cesarz pozwala na takie brudy? Coś było grubo nie tak.

Abel zagubiony w myślach nie zauważył że byli już u celu. Zamaskowany facet trzymał kolano na karku Gabriela. Ten warczał i wył jak pies. Gdy go porządnie skuł, podniósł i zaczął ciągnąć, po podłodze. Ozeasz kończył kolejnego papierosa.

- Koniec tego dobrego, Michael zbieraj się - Ozeasz odwrócił się do egzorcystów - a my wracamy do Lumièreville.

Pomimo mgły forteca była widoczna z naprawdę daleka, a może to tylko wyobraźnia Abla.

***

Następny tydzień spędzili na odpoczynku, zero misji, zero przesłuchań, zero treningów.

Jednego wieczoru, Abel wracając do Akademii zahaczył o kiosk. Kupił tam gazetę, z powracającym wspomnieniem Seta.

Ciekawe co teraz robi? Gdzie jest? Czy dobrze się odnajduje?

Gdy dotarł do swojego pokoju usiadł na łóżku i złapał za gazetę.

Pierwszy nagłówek "Połowa Aveugle éclairage zniszczona w eksplozji, potwierdzono śmierć jednego z najgroźniejszych więźniów w zakładzie"

Kłęby RzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz