Pan Thomas w niezręcznej ciszy siedział na przeciwko detektywa Ozeasza. Biało włosy policjant był wpatrzony w krajobraz za oknem. Z tyłu izby siedzieli Esyr i Abel.
Byli spięci, ponieważ spodziewali się repremendy od Thomasa, ale się jej nie doczekali.
Przed ich wozem, z mgły wyrastały kontury wielkiej fortecy. Nie była wysoka jak na fortecę, lecz była bardzo obszerna wszerz. Gdy konie zatrzymały się przed bramą, z rzadnej z stron nie widzieli końca murów.
Z bramy wyszedł strażnik i podszedł aby zapukać w okno, lecz gdy ujrzał policjanta podniósł ręce w górę i skłonił się. Jak gdyby w ramach przeprosin. Wrócił za bramę i ją otworzył.
-Witamy w Aveugle éclairage - wykrztusił Ozeasz.
Wszyscy po kolei wyszli z wozu. W drugim wagonie leżał, obezwładniony Gabriel.
- Wy idźcie po kogoś z zarządu, powiedźcie że wrócił Ozeasz, przyślą kogoś tutaj do nas. - powiedział detektyw z nad papierosa. Nie patrzył nawet w ich stronę. Gdy tak o tym pomyśleć to nawet nie otworzył ust.
Strażnik przy wejściu pokierował młodych egzorcystów kilkoma korytarzami
- przejedziecie przez tą salę, tamte schody i będziecie w biurze.
- Dziękujęmy
Twierdza od środka była dziwnie, biała. Nigdzie nie było okien. Światło nie biło ciepłem. To światło było zimno, sztuczne. Na podłodze ślizgie płytki. Stropy wysokie a ściany monotonne, całokształt wnętrza był nieprzyjemny, wręcz odpychający.
Pod schodami otworzyły się drzwi. Wyszedł z nich najpierw strażnik, rudowłosy więzień, z rogiem wystającym z lewego oczodołu i kolejny strażnik.
Gdy ich mijali Abel usłyszał głos.
- chcecie coś zobaczyć?~ - zachichotał chytrze rudy.
Chłopak zanim się odwrócił, upadł na ziemię. Powoli podniósł się z popękanych kafelek, słysząc oddalający się głupawy śmiech.
- Debilu, co ty robisz?- syknęła Esyr
- przepraszam - westchnął Abel śledząc oczami, skutego więźnia.
Miał kajdanki na kostkach i nadgarstkach. Wisiał na nim za luźny pasiak w kilku miejscach zaciśnięty paskami. Jego uśmiech... Ten uśmiech zapadł mu w pamięć.
Wspięli się po schodach, za drzwiami znaleźli się w zatłoczonym biurze. Mijało ich wiele pracowników, każdy zajęty, nosząc sterty papierów. Stali, nie wiedzieli komu mają powiedzieć wieści o Ozeaszu. Po paru minutach które zdawały się trwać niczym godziny podszedł do nich niski chłopiec. Był młodszy od nich, jego wzrok wydawał się pusty. Miał białe włosy, a ubrania nie wyglądały na tutejsze.
- Potrzebujecie czegoś? - zapytał z wymuszonym uśmiechem
-Tak - odpowiedziała Esyr, lecz tu jej przerwał
- Nie stójcie w przejściu, zakłócacie pracę innym, chodźcie za mną.
Brnęli przez tłum, aż dotarli w do pustego korytarzu z oszkloną ścianą, lecz się nie zatrzymywali.
- Dowiem się po co tu jesteście? Moi opiekunowie nie będą dumni jak przyprowadzę jakieś przybłędy.
- Nie żadne przybłędy tylko Lumière de sainteté - rzuciła z krzywym Uśmieszkiem Esyr
- Ozeasz kazał przekazać że wrócił, chyba będzie potrzebna mu pomoc. - Dodał Abel
- Czekaj, jesteście egzorcystami? Ja też mam zostać, powtarzają mi od kiedy pamiętam...
- Też w naszej akademii? - rzucił podekscytowany Abel
- Nie, Soldats aveugles, są zaprzyjaźnieni z Aveugle éclairage...
Przez chwilę nastała gęsta cisza, Akademia egzorcystów zaprzyjaźniona z więzieniem? Co w ogóle ten chłopiec tu robi? Soldats aveugles, najmłodsza z akademii, była bardzo tajemnicza ale układy z więzieniem przepełnionym najgroźniejszymi złoczyńcami z całego imperium, prawdziwymi monstrami, naprawdę zdumiewające, raczej nie powinni tego wiedzieć...
- w czym potrzebuje pomocy? - zarzucił tajemniczy chłopiec
- z nowym więźniem, jeśli dobrze myślę - odpowiedział Abel - Jak masz na imię?
- Michael. A ty?
- Abel, a to Esyr - odpowiedział Abel już mniej nieswojo
- Stare imiona... Zapiszę je sobie...
- Po co? - zaśmiała się Esyr - pewnie nie będziemy mieli się szansy spotkać
- Żeby zapamiętać ten dzień, może cały tydzień... Przez paradę nieboszczyka mam dużo problemów, dlatego też noszę te rękawiczki.
Podniósł dłoń ukazując ciasne czarne rękawiczki z symbolem świecy z okiem zamiast płomienia.
- Czy ty... Jesteś więźniem?
- Nie wiem... Już jesteśmy. - tu zesztywniał. I odwrócił się w ich stronę.
Zza jego pleców otworzyły drzwi, wyszedł z nich zamaskowany mężczyzna i położył rękę na ramieniu Michaela.
- Wysłał ich Ozeasz - oznajmił Michael, bardzo sucho, sztywno, jakby uciekła jego cała osobowość.
- Idziesz z nami - mężczyzna odpowiedział równie sztywno po czym minął młodych egzorcystów. Jego szybkie tempo kroku zostawiało sporą lukę między nim a młodszymi towarzyszami.
- Wiecie że ostatnio Aveugle éclairage dostało zamówienie z samego Akwizgranu? - szepnął Michael do Abla, próbując zagaić.
- Z miasta cesarskiego? Zamówienie do więzienia? Na co?
- A czego może chcieć cesarz? żołnierzy...
- Chcesz powiedzieć że... Że Cesarz zatrudnia... Grzeszników?
- Pokutników
Pokutnik? Oczyszczony grzesznik? Jak można oczyścić z grzechu mordercę, albo gwałciciela? Cesarz pozwala na takie brudy? Coś było grubo nie tak.
Abel zagubiony w myślach nie zauważył że byli już u celu. Zamaskowany facet trzymał kolano na karku Gabriela. Ten warczał i wył jak pies. Gdy go porządnie skuł, podniósł i zaczął ciągnąć, po podłodze. Ozeasz kończył kolejnego papierosa.
- Koniec tego dobrego, Michael zbieraj się - Ozeasz odwrócił się do egzorcystów - a my wracamy do Lumièreville.
Pomimo mgły forteca była widoczna z naprawdę daleka, a może to tylko wyobraźnia Abla.
***
Następny tydzień spędzili na odpoczynku, zero misji, zero przesłuchań, zero treningów.
Jednego wieczoru, Abel wracając do Akademii zahaczył o kiosk. Kupił tam gazetę, z powracającym wspomnieniem Seta.
Ciekawe co teraz robi? Gdzie jest? Czy dobrze się odnajduje?
Gdy dotarł do swojego pokoju usiadł na łóżku i złapał za gazetę.
Pierwszy nagłówek "Połowa Aveugle éclairage zniszczona w eksplozji, potwierdzono śmierć jednego z najgroźniejszych więźniów w zakładzie"
CZYTASZ
Kłęby Rzeczywistości
FantasyHistoria Abla, młodego egzorcysty. Abel podąża za marzeniem usunięcia zła z tego świata. Abel trzyma się świętych praw, i czyni dobro... Świat może być innego zdania.