Młodzi egzorcyści i Apokalipsa wchodzili po schodach. Na szczycie leżał rudy kot, wbił on wzrok w Apokalipsę.
- O! Kotek! Ale ładny. - podbiegła do niego Esyr. W tym momencie przez ułamek sekundy Apokalipsa zauważyła "czerwoną nić" między Ablem, Esyr a kotem.
Chciała coś krzyknąć ale nie wiedziała nawet co.
Weszli do akademii i ruszyli do gabinetu starszego.
- Dzień dobry! Wróciliśmy - rzucił zmęczony Abel
- o! Czekałem na was, to czekam na raport.
- Trochę tego będzie - powiedziała Esyr ciągnąc za rękę Apokalipsę do środka - To jest Apokalipsa, podobno na jej ojcu dokonano egzorcyzmu, nie wiemy o nim wiele.
- Chodź tu dziecko - powiedział staruszek
- domyślam się o kogo chodzi. Czy twój ojciec nosił łańcuszek z gołębicą?- tak... - odpowiedziała niepewnie Apokalipsa
- Joseph "cieśla",członek sekty Elohima. Pamiętam go. Niech cię anioły mają w opiece drogie dziecko. No dobra ale skąd się wzięła Apokalipsa, jeszcze pod waszą opieką?
Abel wytłumaczył w skrócie wydarzenia z opuszczonego magazynu.
-No to teraz zaprowadzcie Apokalipsę do pana Antoine, powinien być teraz w kaplicy. On przyjmie ją świętych sierot.
- dziękujemy, miłego dnia.
Skręcali korytarzami wyłożonymi drogimi wykładzinami aż znaleźli się w kaplicy.
Kaplica była zaskakująco duża. Tak jak przewidywali pan Antoine klęczał pogrążony w modlitwie. Poczekali aż skończy i podeszli.
- Kogo tu widzę? Słucham czego potrzeba? - zapytał swoim charakterystycznym podstępnym tonem
- To jest Apokalipsa, jest sierotą. Mieliśmy ją skierować do pana.- odpowiedział Abel
- Dobrze, Dobrze... - odpowiedział Antoine wymieniając spojrzenia między młodymi. Oboje nie mieli do niego najlepszego nastawienia.- chodź tu dziecko - kucnął i wyciągnął rękę w kierunku dziecka z rzadkim u niego ciepłym uśmiechem.
Resztę dnia mieli dla siebie. Mogli robić co chcieli. Abel nie korzystał z okazji na zrobienie czegoś pożytecznego. Nie opuszczało go intensywnie niepokojące uczucie. Przeczucie że coś się stanie.
Tym razem nie miał żadnych dziwnych snów. Wybudził się przed słońcem. Tego powodem było głośne miauczenie zza okna. Ledwo wstał przez zdrętwiałą nogę. Podszedł do okna i je lekko otworzył. Kot wykorzystał sytuację i wślizgnął do środka.
Chłodne powietrze wybudziło chłopaka. Zauważył że widział już tego kota wczoraj, na schodach. Schylił się aby go pogłaskać.
- No już. Sio stąd! - wołał do kota półszeptem - będę miał przez ciebie problemy... Głodny?
Abel sięgnął do szafki. Wyciągnął mały słoiczek smalcu. Wygrzebał trochę z pomocą noża i podszedł do kota.
Dachowiec ignorował go i odwrócił się w kierunku drzwi z pokoju.
-Dobra mały, koniec tego - Abel podniósł kota, ten protestował, prychał, drapał, ale nic nie mógł zrobić. Chłopak wypuścił go przez okno po czym je zamknął.
Wrócił do spania. Wstał jak gdyby nigdy nic. Dzisiaj otrzymali poważne zadanie. Mieli eskortować oskarżonego na salę sądową.
Chłodny poranek kontrastował z ciepłym wstającym słońcem i różowymi chmurami.
CZYTASZ
Kłęby Rzeczywistości
FantasíaHistoria Abla, młodego egzorcysty. Abel podąża za marzeniem usunięcia zła z tego świata. Abel trzyma się świętych praw, i czyni dobro... Świat może być innego zdania.