Matriel pozwolił się wyszaleć swojemu "ochroniarzowi". W prawdzie nie był mu on potrzebny. Pomimo że nie chciał tego robić, czuł się dłużny wobec Azazela. Co chwila sięgał po bukłak, sącząc drobne łyki gorzkiego trunku.
Wchodząc do kaplicy lekko się schylił a na wejściu uklęknął z szacunku. Błądził wzrokiem po izbie szukając celu jego podróży. Po chwili go zauważył.
- Ej! Ty! Możemy porozmawiać? - krzyknął pytająco.
Antoine odwrócił się i na sam widok Matriela się wzdrygnął
- Czego tu szukasz? - syknął Antoine.
- Porozmawiać chciałem, z panem.. kapłanem... Nie wiem jak się u was na to mówi... Chcę zadać tylko pare pytań...
- klękaj czarcie! To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. - warknął przestraszony Antoine
- czyli u was, nie lubicie Obserwatorów? Już się tym nie zajmuję. Ten znak na czole już nic nie znaczy. - Spokojnie odpowiadał Matriel
Antoine drżał ze strachu. Obserwatorzy mieli być bujda którą straszono dzieci, a stający przed nim nie wyglądał na amatora mającego imitować któregoś z Obserwatorów.
Masywny mężczyzna zbliżał się do ołtarza przy którym stał Antoine.
- NIE MAM ZAMIARU WIĘCEJ OSTRZEGAĆ! - wykrzyczał spłoszony Antoine.
W panice od pasa odpiął on swój kord. Był on krótki lecz miał solidne szerokie ostrze. Lecz zamiast stanąć do walki w sposób tradycyjny podrzucił go do góry.
Kord tańczył w powietrzu wkoło Matriela, czasem przelatując bliżej niego w ramach ataku.Matriel albo ich unikał albo efektywnie blokował. Antoine zapędzony w kozi róg, łapał się każdej deski ratunku. Upadł na ziemię i po chwili Matriel stał zakuty w swego rodzaju dyby, które potem przerodziły się w gilotynę.
- Nie myślałem że kiedyś to zrobię... Będziesz moim pierwszym pacjentem...
Za wszystkie grzechy ci przebaczam i odrzucam wszelkie żale. Niech twa dusza do nici powróci. W imieniu wszystkiego co święte egzorcyzmuję cię. - Antoine zakończył modlitwę.Wnet ostrze spadło w dół. Na głowę Matriela, lecz nie przecięło jego szyi. Głowa zakutego pokryła się w czarnej gęstej cieczy.
- Klecho, nagrabiłeś sobie... Przychodzę w pokoju... A tak jestem witany? Robię to tylko ze względu na szacunek do Azazela.. - ciągnął Matriel roztrzaskując gilotynę - na prawdę nie chodzi tu ani o mnie ani o ciebie. Chcę tylko wiedzieć, Gdzie jest Abel Bonnet? Czy to tak wiele?
- Wypchaj się czarcie - powiedział Antoine spluwając na podłogę
- Naprawdę nie mam na to ani czasu ani ochoty... Nie utrudniaj mi roboty klecho...
Matriel położył dłoń na szyi przestraszonego mężczyzny. Antoine uśmiechnął się myślał że w końcu coś osiągnął. Kord wbił się w plecy Matriela.
- I co? Co teraz? Już się czujesz lepiej?
Gdy te słowa dotarły do uszu Antoine jego uśmiech zmienił się w wyraz przerażenia.
- wiesz co? Mam dość pierdolenia się z tobą... Niech dolina przepełni się deszczem...
Wtedy Matriel włożył sobie palec w oko.
Znajome ściany kaplicy przemieniły się w szeroki wąwóz i przygnębiający krajobraz.
- Moje imię dawniej znaczyło "boski deszcz" i "boska dolina"... Teraz zobaczysz dlaczego... - Powiedział Matriel popijając trunek w bukłaku.
Z nieba zaczęły rzęsiście padać czarne krople. Po chwili czarna ciecz sięgała kostek Antoine.
- Klecho... Mam nadzieję że wiesz że to twój koniec.
Wtedy z cieczy powstały kolce, twardsze niż stal. Przebiły one stopy i łydki Antoine unieruchamiając go.
Były Obserwator rozłożył ręce. Czarna ciecz wbrew logice, płynęła w górę aby wypełnić jego dłonie. Zamknął je jak gdyby chciał zgnieść czarny płyn. Gdy rozwarł ucisk, z pomiędzy palców wystrzelił kolejny szpikulec. Szybko niczym grom przebił jamę brzuszną opiekuna sierocińca.
Antoine upadł na ziemię. Jego usta przepełniły się krwią.
Dziesiątki jak nie setki czarnych igieł wbijały się w jego ciało.
- A co z sierotami... - ledwo wykrztusił Antoine.
Matriel uklęknął przed nim i łapiąc go za włosy podniósł jego głowę.
- Szemazaj, Ramiel, Azazel, Ja... Mam wymienić ci całą dwudziestkę? Wszyscy byliśmy sierotami... A dziś opowiadają o nas legendy... Silne sieroty będą silniejsze niż dzieci wychowane z miłością...
Antoine chciał odpowiedzieć ale przerwała mu krew lejąca się z gardła.
Matriel się uśmiechnął
- A te słabe... Umrą nędznie jak ty...
Matriel złapał, prawie nieboszczyka i rzucił nim o ścianę kaplicy.
Drobne ciało Antoine odbiło się od ściany i wylądowało przed ołtarzem.
Matriel splunął na leżącego przeciwnika po czym odwrócił się na pięcie i zwrócił się do wyjścia.
Przy drzwiach czekał na niego pomiot Belzebuba.
- Spierdalamy z tej dziury - warknął podirytowany Matriel
CZYTASZ
Kłęby Rzeczywistości
FantasíaHistoria Abla, młodego egzorcysty. Abel podąża za marzeniem usunięcia zła z tego świata. Abel trzyma się świętych praw, i czyni dobro... Świat może być innego zdania.