Rozdział 21

2.9K 167 19
                                    

Laylah

Zimny oddech wręcz chciał rozerwać mi płuca. Walczyłam o to by złapać choć trochę powietrza.

Ostre światło świeciło mi po oczach kompletnie mnie dezorientując.

-Proszę oddychać! – Nakazał mi nieznany głos.

Chciałam, ale zaczęłam się krztusić.

Ktoś mnie odwrócił na bok i woda wręcz zaczęła spływać z moich ust.

-Mamy ją! – Oznajmił mężczyzna, który wcześniej nakazał mi oddychać.

Mrugnęłam kilka razy. Płuca i gardło bolały jakbym połknęła żywy ogień.

-Dajcie mi koce! – Po chwili mężczyzna otulił mnie materiałem. – Wracamy do portu! Szybciej!

-G-Gdzie jestem? – Wydobyłam z siebie słaby głos.

-Proszę nic nie mówić, a jedynie skupić się na oddychaniu. – Odpowiedział nieznajomy.

Jestem pewna, że znowu byłam na jachcie.

-Przez radio daj znać by wezwać karetkę! – Nakazał mężczyzna swoim towarzyszom.

Wypadłam za burtę... Jacklyn zabiła Sama i mierzyła we mnie z broni.

Jestem pewna, że się topiłam. Jakim cudem jednak żyje?

-Co się stało? – Spytałam.

-Szczerze? Słyszeliśmy strzał i chcieliśmy zobaczyć co się stało. Gdy dopłynęliśmy na miejsce skąd słyszeliśmy to, widzieliśmy odpływający jacht i wtedy ty wypłynęłaś na powierzchnie.

Wydostałam rękę z koca, chciałam się uszczypnąć i wtedy zauważyłam, że nie mam na sobie futra.

W ostatnim momencie musiałam się go pozbyć i możliwe, że właśnie to uratowało mi życie.

-Musimy także zadzwonić na policję. – Powiedział nieznajomy.

-Nie! – O dziwo mój głos był silny.

Jeśli to zrobią, Benedict mnie znajdzie, a wychodzi na to, że jednak pragnie mojej śmierci.

-Jestem pewny, że ktoś chciał cię zabić. – Odpowiedział.

-Nie, błagam... - Wyszeptałam.

Moja głowa zrobiła się strasznie ciężka, powieki same zaczęły się zamykać.

-Nie, nie zasypiaj! – Poprosił nieznajomy przerażonym głosem, ale jego prośba była niemożliwa do spełnienia.

Sen wydawał się w tej chwili jedynym ratunkiem przed bólem.





Głośne pikanie sprawiło, że otworzyłam oczy.

Do pomieszczenia wpadało jasne światło przez okno.

Poruszyłam delikatnie głową, ale była strasznie ociężała.

Do mojej ręki była przyczepiona rurka z przezroczystą cieczą. Spojrzałam w bok i zauważyłam kroplówkę.

Jestem w szpitalu... Ile byłam nieprzytomna? Czy Benedict już o mnie wiedział? I gdzie dokładnie jestem? Tyle pytań, a brak odpowiedzi.

Z wielkim wysiłkiem podniosłam się by usiąść. W tym momencie do środka zajrzała pielęgniarka.

-Obudziłaś się złotko! – Powiedziała i weszła do Sali.

-Gdzie jestem? – Spytałam.

-W szpitalu miejskim. Przywieziono cię po wypadku. Według świadków wpadłaś do oceanu.

Zgubiona w jego oczach (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz