Rozdział 6

3.9K 172 17
                                    

Benedict

-Powtarzaj za mną. – Głos Marcela rozbrzmiewał z telefonu w salonie mojego nowego apartamentu. – Nie mogę zabić robotnika za to, że uratował przed upadkiem moją kobietę. Teraz ty.

-Pierdol się! – Krzyknąłem i rzuciłem szklanką pełną whisky o ścianę.

-Ziemia jest tam bardziej zmarznięta, trudniej pochować ciało.

-Dotknął jej... Gdyby nie to, że siedziałem u niej cała noc to facet już dawno byłby martwy.

-Powinieneś się leczyć.

Parsknąłem pod nosem.

-Dopiero teraz to odkryłeś? – Spytałem i przetarłem twarz dłonią, powinienem się ogolić.

-Nie zabijaj go i tak są przerażeni po tym jak jeden z nich został znaleziony w jeziorze. Sekcja wskazała, że upił się i lód pod nim się załamał, ale i tak czują, że coś się kryje za jego śmiercią.

-Musiał umrzeć. W salonie zostawił gwóźdź, który ją zranił. – Wyjaśniłem bez emocji na twarzy, już dawno byłem z nich wyprany. Tylko Laylah budziła we mnie uczucia.

-Zaraz będziemy mieli pełen cmentarz ludzkich ciał...

-Taka cena jest za dotknięcie jej.

-Gdyby on jej nie złapał to by upadła i wtedy także byś go zabił.

-Powiedzmy, że znalazł się w złym miejscu o złym czasie.

-Benedict... Nie możesz wpaść w furię. Popełnisz błąd, ona odkryje co zrobiłeś i wtedy nigdy nie zdobędziesz jej zaufania.

-Skąd ta pewność? Wytłumaczę, że zabijałem dla niej.

-Gdy zabiłeś dla niej jej męża, ona próbowała wsadzić cię do więzienia. – Przypomniał mi.

Westchnąłem. Mógł mieć trochę racji, lepiej przystopować.

-Wyżyjesz się jak wrócisz do Chicago. Mam informacje, że ktoś sprzedaje kokę na naszym terenie. Zaczynam małe polowanie i jak znajdę ich szefa, będzie cały twój.

-Koka? – Parsknąłem. – Dorwałeś się do niej?

-Tak. Nie jest czyta, debile tróją innych i niedługo na ulicach będziemy znajdować wielu martwych ćpunów. Wsadzili tam chyba całą tablicę mendelewa by jak najbardziej poniewierało.

-W takim razie liczę na ciebie.

-Wspaniale, a ty zajmij się żoną. – Rozłączył się.

Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem wzrokiem do monitora.

Laylah krążyła po sypialni jak szalona. Gdy się obudziła odkryła mój kolejny prezent. Zaakceptowała pierścionek, więc mogłem zwrócić jej kolejną rzecz. Złoty wisiorek z podkową. Według faceta, który załatwił jej lewe dokumenty, właśnie z tym wisiorkiem było jej najciężej się rozstać.

Ciekawe co dla niej znaczył? Denerwowało mnie to, że jednak niektórych rzeczy o niej nie wiedziałem.

Wiedziałem to czego mogłem się dowiedzieć, a reszta była tajemnicą. Ale dowiem się, będę wiedział wszystko.



Laylah

Nie mogłam oddychać, miałam wrażenie, że wielka ręka zaciska się wokół mojej szyi i dusi mnie chcąc odebrać resztki życia, które we mnie zostało.

Gdy się obudziłam poczułam, że coś wbija się w skórę mojej szyi. W sypialni stało wielkie lustro, więc gdy do niego podeszłam natychmiast zobaczyłam złoty wisiorek z podkową. Zamiast czterech kryształków, miało tylko trzy i wiedziałam, że był to mój wisiorek.

Zgubiona w jego oczach (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz