13. Coś pomiędzy niczym, a wszystkim

23 2 0
                                    

Płakałam właśnie za kimś kto nie był dla mnie kimś ani nie był nikim.

Ani coś pomiędzy. Czułam z nim więź, która nie stworzyła się ze słów, tajemnic czy poznawania się.

Lecz czynów, które na pierwszy rzut oka pokazywały jakbyśmy byli dla siebie wszystkim, może w innym życiu? Może nasze dusze znały się na tyle, aby chronić się nawzajem, ale umysły błądziły pomiędzy, dlaczego znamy tylko swoje imiona lub, dlaczego płacze bo odchodzisz, a przecież tak samo się pojawiłeś. Znikąd.

Nie wiem skąd przyszedłeś, ani gdzie znikasz i może tak miało być...

A mimo to nie chce cię więcej zobaczyć, bo jak sam powiedziałeś, będzie to oznaczać tylko jedno.

Kolejne niebezpieczeństwo.

Przed którym znów będziesz mnie chronić.

Zawsze i na zawsze.

Może od początku?

Otwierając oczy czułam ciężar całego wypadku, kable podpięte do mnie czy różne usztywnienia kończyn, po prostu czułam co się stało. Nie byłam jednak świadoma tego, ani gotowa na to, kogo moje oczy zobaczą jako pierwszego. Jaką on miał pełnić role w moim życiu, że zawsze to był on, a ja zawsze to jego spodziewałam się najmniej.

- Nicolas?- zapytałam choć przecież wiedziałam, że to nie omamy i on naprawdę tu jest. I dopiero potem zrozumiałam dlaczego. To on uratował mnie z wypadku i to on zawiadomił karetkę.

To on był tu przez cały czas. Dlaczego?

- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam znów, licząc na odpowiedź. Nie lubił mnie, a jeśli to nie było prawdą, to na pewno byłam mu obojętna, a w świecie w jakim się obracają, osoby obojętne nie mogłyby liczyć na ich pomoc, bo podczas ratowania mogliby zrobić dużo ważnych rzeczy, a nie narażanie dla nich życia..

- Bo mogłaś zginąć?- odpowiedział tak jakby to było oczywiste, nawet przyglądał mi się z taką pewnością swoich słów, że duża część ludzi uwierzyłaby, że to były jego jedyne intencje.

Ale nie ja.

Znałam ludzi takich jak on, spędzałam z nimi dzień po dniu przez prawie rok, żeby wiedzieć, jak bardzo są uodpornieni na ludzką krzywdę, bo zdarzało się tak, że to właśnie oni byli jej przyczyną.

- Przecież wiem, że nie o to chodzi..- powiedziałam słabo, znów opadając na łóżko i spoglądając na niego z poduszki. On jednak jedynie lekko uniósł brew i założył ręce na piersi.

- To czemu pytasz?- powiedział spokojnie, jakby swoim tonem chciał mnie zachęcić, abym również się uspokoiła, bądź co bądź dopiero się obudziłam po wypadku.

- Bo nie wiem dokładnie o co.- przyznałam.

- Bo ty mogłaś zginąć i to wystarczający powód, abym zmarnował swój czas, czy naraził życie.- powiedział idealnie podkreślając drugie słowo i nawiązując akurat do rzeczy, które miałam w głowie. Już chciałam dopytywać o wszystko co mogłam, abym mogła w końcu go zrozumieć, ale jedyne co zrozumiałam to że Nicolas Noah Harris był jedną wielką tajemnicą, której poznanie nie było mi pisane.

- Lily to co powiedziałem nie miało zacząć jakiejś dyskusji, ale ją zakończyć. Nie powiem ci nic więcej z wielu powodów, które skłaniają mnie do podejścia, że po prostu lepiej gdy myślisz o mnie tak, jak teraz.

- To znaczy?- zapytałam, chcąc wiedzieć, czy naprawdę wie, jakie mam do niego podejście.

- Nie jestem głupi młoda. Masz mnie za chuja, co i tak jest dużym niedopowiedzeniem, ale nie winie cię za to, tego chciałem i właściwie dalej chce.- powiedział z lekkim uśmiechem widząc po mojej reakcji, że miał rację. Powoli wstał z fotela i ruszył w stronę drzwi, łapiąc za framugę i jeszcze raz obracając się w moją stronę.

TIME FOR THE TRICKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz