Wyścigi. Są one fajne wtedy, gdy czujesz adrenalinę i ciągła chęć pokazania nie tylko sobie, że jesteś godny wygrania. Ale co jeśli ten wyścig nie polega już tylko na mierzeniu się z innymi uczestnikami, a na ucieczce przed tym co nieuniknione? Aby zdobyć kilka marnych chwil, zanim nas dogoni i znów życie spowije ciemność.
A zapewniam, że każdego z nas to czeka, po prostu niektórzy uciekają znacznie szybciej i sprawniej niż robiłam to ja.
O czym mowa?
Byłoby to zbyt łatwe gdybym powiedziała w prost. A przecież nie lubimy dróg na skróty.
Dlatego ciągle czekają nas trzy kroki do tyłu, mimo że do przodu stawiamy tylko jeden.
Więc sprawmy żeby był on jak najdłuższy, bo zawsze można oszukać przeznaczenie.
A czym właściwie jest pakt?
Dla tych, którzy mierzą wysoko. Umocnieniem, aby wspólnie osiągnąć jeszcze więcej.
Dla tych, którym walka odebrała już wszystko.
Ostatnia nadzieja, że porozumienie odda im upragniony spokój.
Dla tych, którzy naiwnie wierzyli, że świat jest dobry dla osób, które również takie są.
Pragnieniem, aby wszystko się ułożyło, gdy będziemy żyć z innymi w zgodzie.
I dla słabych, którzy idą na oślep, bojąc się otworzyć oczy.
Żałosnym błaganiem, prośbą by ktoś wyciągnął do nich rękę i chronił przed całym światem, a przecież w każdej chwili może ich póścić.
I gdzieś po środku chciałam wierzyć że byłam ja, bo nie potrafiłam się przyznać dlaczego tak właściwie to zrobiłam. Choć wszyscy oprócz mnie i tak to wiedzieli.
Byłam słaba, ale i uparta, ambitna, ale i naiwna. Byłam nikim, ale mało mnie to obchodziło bo miałam wszystko, choć nie wiedziałam jak długo będę mogła tak mówić.
Pomimo że wiedziałam, iż nie puści mnie póki sama go o to nie poproszę. Tylko, że ja byłam zdolna do tego, aby to zrobić.Spojrzałam w oczy dziewczynie, gdy ta była bliska załamania nerwowego. Nie wiedziałam czy zaraz na mnie krzyknie, czy się rozpłacze.
Ku mojemu szczęściu jedynie westchnęła i kontynuowała dalej.
- To może Las Vegas?- spytała a ja widziałam na jej twarzy błaganie, żeby w końcu jej propozycja okazała się trafiona.
- Żartujesz?- parsknęłam wywracając oczami i popijając kolejnym kieliszkiem wina, bo na trzeźwo nie byłam w stanie tego znieść.- znając życie schleje się w jakimś klubie, sprzedam nasz dom, a Alex wykorzysta możliwość strzelania z broni i mnie zabije.
Alexa urodziny zbliżały się wielkimi krokami, z resztą nie tylko jego, bo Tyler również miał je niedługo, ale dwa dni po moim.. nie wiem kim byliśmy.
Dlatego razem z Jasmine od godziny próbowaliśmy wymyśleć, gdzie możemy zabrać naszych cudownych przyjaciół, abyśmy się na tych wakacjach nie pozabijali.
Rosie wpakowała sobie kolejna garść chipsów do buzi, ponieważ zabroniłam jej więcej pić i również rzuciła się na plecy na łóżko obok mnie.
- Wiem!- pisnęła obracając się na brzuch, aby złapać ze mną kontakt wzrokowy.- Pensylwania.
Uśmiechnęłam się do niej żeby podnieść ja na duchu, aby faktycznie nie dostała tego załamania nerwowego, gdy znów perfidnie zniszczę jej pomysł.
- No to wyobraź sobie, że idziemy lasem i w naszym kierunku zaczyna biec niedźwiedź. W najlepszym przypadku zdąży mnie zjeść zanim ucieknę, a najprawdopodobniej przeżyje i do końca życia Alex będzie mi wypominał, że żarłam kabanosy przy dzikim zwierzęciu.
Dziewczyna walczyła z myślami co może jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie przegrała bo wyrwała mi z ręki kieliszek i wyzerował go, gdy ja posłałam jej piorunujące spojrzenie.
Wciąż miała cholerne 16 lat. Nie była ze mnie dobra przyjaciółka.
- Włochy?- zapytała monotonnym głosem już nawet na mnie nie patrząc, bo i tak znała odpowiedź.
- Spoko, posadzą nas za morderstwo, gdy koło mnie przejdzie jakiś ładny Włoch, dzięki że się martwisz.- prychnęłam wciąż patrząc na sufit i wkurzając się, że musiałam zadawać się z kimś takim jak Alex, który do cholery..
On miał wszystko, żaden prezent nie był wystarczający.
- W takim razie czemu wasza dwójkę?- zainteresowała się a ja spojrzałam się na nią z politowaniem.
- A co myślisz, że ja nie umiem strzelać jak zobaczę jakąś ładną włoszkę?
Przez następne pół godziny obżerałyśmy się wszystkim co wpadło nam w ręce co jakiś czas śmiejąc się i płacząc nad ironia losu.
I gdybym była wierząca, powiedziałabym że nastał cud, bo koło mojego pokoju przeszedł Alex rozmawiając z kimś przez telefon:
-No la expondré a nada, lo haré yo mismo.- usłyszałyśmy przytłumiony głos i od razu spojrzałyśmy się w swoje strony.
- Hiszpania!- wykrzyknęłyśmy w tym samym czasie, zrywając się do pozycji siedzącej i posyłając sobie zwycięskie uśmiechy.
- Zaraz, a co jeśli..- zmarszczyłam brwi i uśmiech zszedł mi z twarzy. Rosie od razu zaalarmowana przyłożyła mi dłoń do ust.
- Hola hola hola, w każdym twoim scenariuszu albo się kłócicie albo zabijacie. Ja chcę do Hiszpanii i mam już was po dziurki w nosie.- warknęła na co ja zrzuciłam jej rękę i wywróciłam oczami.
Chociaż może miała trochę racji...?
- Przesadzasz. Ostatni miesiąc był.. piękny.- rozmażyłam się myślami wędrując po wszystkich wspomnieniach, które miały miejsce w tym miesiącu, gdy z Alexem faktycznie zaczęliśmy dbać o naszą relację. Wyrwałam się z letargu i znów spojrzałam na dziewczynę.- Dlatego wolę dmuchać na zimne. 25 lipca to jedyny dzień poza 9, w którym nie chce się z nim kłócić.
- Co się działo dziewiątego?
- Były wyniki matur.- wzruszyłam ramionami, jakbym mówiła najbardziej oczywistą rzecz na świecie.- dlatego byłam dla wszystkich wyjątkowo miła, żeby w zamian święty mikołaj dał mi dobre wyniki.
- I co ci dał?- spytała, zdając sobie sprawę że nikomu o nich nie wspominałam.
Chuja dał Rosie, chuja.
- A jak myślisz jak dobra byłam, skoro Alex nie pozwolił mi grać na swoim komputerze w simsy?- starałam się tamtego dnia być wybitną wersja siebie, ale gdy ten młot Odinstalował moja grę, miarka się przebrała.
- Współczuję, napewno dostaniesz się na studia.- odparła uśmiechając się smutno na co ja machnęłam jedynie ręką.
- Już się dostałam. Spójrz na mnie.- powiedziałam wskazując na siebie na co moja przyjaciółka zaśmiała się i potaknęła.
Poza tym, nie chciałam być wredna ale skoro jej brat się tam dostał, to ja z pewnością też.
Pomijając czwórkę moich idiotycznych przyjaciół, którzy od dwóch lat również tam byli, naprawdę nie miałam się czym martwić.
****
CZYTASZ
TIME FOR THE TRICK
Romance18 letnia lily, z życiem tak popieprzonym jakiego nie widziała jeszcze żadna książka, czy takie historie mają choć jeden procent szans na happy end? Sami zobaczcie.. 24 letni Alex poukładany, wyrozumiały i stonowany, tak to zdecydowanie cechy które...