9. Nie tak to sobie wyobrażałam..

35 2 0
                                    


Zasnęłam z myślą, że ostatnio działo się za dużo, więc żeby było ciekawiej, zaczęło dziać się jeszcze więcej.
18 lat dla niektórych, jest już osiągnięciem pełnoletności, decydowaniem o swoim życiu, a dla mnie kolejnym rokiem, który absolutnie nic nie zmienia, poza tym, że mogę się legalnie najebać, co nie ukrywam, że z chęcią zrobię. Żart, oczywiście. Już to zrobiłam.
Mimo, że moje urodziny dopiero się rozpoczynały, prezent już dostałam, była to litrowa butelka wódki, oczywiście od Rosie ( tak miała na drugie imię Jasmine, co spodobało mi się na tyle, że zaczęłam ich używać naprzemiennie tak, jak robił to ze mną Alex). Ale żeby tego było mało, to nie tylko jej 18 urodziny kojarzą się z piciem, bo to od Dylana otrzymałam taką wiadomość:
Od: Mam ego top
Miłego chlania, moja legalna przyjaciołko.
Do: mam ego top
Nie zamierzam pić, ale dziękuję za pamięć, może następnym razem będziesz pamiętać, żeby umyć zęby, bo to od ciebie wali wódką na kilometr. Nawet w szkole.
Od: Mam ego top
Ja nie narzekam ;) a poza tym kwestia picia, to nie było pytanie, bądź gotowa na 19 (to też nie jest pytanie)
twój ulubiony przyjaciel, Dylan.
Do: Mam ego top
Dziwię się, jak ja bez ciebie wytrzymałam te 10 lat i jednocześnie, jak ja wytrzymałam ten miesiąc..
Nie twoja, Lily.

No, czyli plan na dzisiaj już mam, szkoda tylko że nic mi o nim nie wiadomo. Próba namówienia Rosie, żeby udała się ze mną, nawet nie wiem gdzie wyglądała, jak opracowywanie strategii na wojnę, więc wyobraźcie sobie moja minę, gdy jak spytałam wprost, powiedziała:
- Oczywiście, że chce. Nie ominę widoku, jak tańczysz na stołach, czy co tam się robi, jak się jest nie trzeźwym- cały mój plan, żeby ją okłamać, że idziemy do galerii, czy zamknąć w worku, aby mieć pewność że mi nie ucieknie, okazał się bezużyteczny, po prostu się zgodziła. Zepsuła mi tym całą zabawę, już miałam nawet kupiony worek.
Siedziałyśmy właśnie u mnie w domu i ogarniałyśmy się, to był jeden z tych momentów, w których nienawidziłam Dylana jeszcze bardziej, nawet nie wiedziałyśmy, jak się przygotować, w co się ubrać, a co jeśli się odjebie i okaże się, że idziemy zbierać grzyby? I pewnie wdepne w jakąś kupę w środku lasu, moimi nowymi szpilkami. Albo w drugą stronę, ubiorę się normalnie, a potem się okaże, że idziemy do restauracji, w której rachunek za wodę, pokazuje więcej zer, niż ja nazwałam nimi Dylana, a uwierzcie, nazywanie go zerem było moim hobby. Toteż postanowiłam, że już wolę zeskrobywać kupę z butów i wole się odstrzelić.
To był strzał w dziesiątkę, bo okazało się, że jedziemy do klubu. Nie same, nie z Dylanem. Tylko z nim i jego 10 kolegów. Fenomenalnie, czyli jak już się najebie, to przynajmniej będę miała kogoś, kto zaniesie mnie do domu. Nie wliczam Rosie, bo ona akurat obstawiam, że zamiast pomóc mi, szybciej by to nagrywała, ale nie mam pretensji, bo obstawiam, że zrobiłabym dokładnie to samo.
Byłam strasznie zestresowana, bo czekał nas właśnie najgorszy moment, wyjście z domu nie mówiąc nic Alexowi. Ja chyba sama się prosiłam, o wpierdol. Nie miałam długiej sukienki, była obcisła i sięgała do ud, co idealnie mogło się sprawdzić, jakbym miała teraz zacząć uciekać, nie wywalając się przy okazji, ale nic takiego się nie stało. Wychodząc z domu, nikt nas nie zaczepił, nikt nie spytał, gdzie się wybieramy, ani czy spytałyśmy kogoś o zgodę. Zakładając buty, usłyszałyśmy trąbnięcie, uchyliłam drzwi i zobaczyłam, że za bramą stały, aż trzy auta i dziesięciu chłopaków, z których znałam tylko jednego. Jednego, który właśnie szczerzył się na mój widok i podbiegł w moją stronę, a ja pobiegłam w jego.
- Najlepszego Lily.- powiedział przytulając mnie i wyręczył mi prezent, za który mu podziękowałam. Jednak nie sprawdziłam, co się w nim znajduje, ponieważ nie chciałam rozpakowywać prezentu, przy tych wszystkich ludziach, dlatego zaniosłam go do domu i wróciłam spowrotem.
- No więc?- zapytałam, a gdy brunet zrobił pytający wyraz twarzy, sprecyzowałam- wiesz, kocham niespodzianki, ale zważywszy na to, że jesteś zdrowo jebnięty, jestem w stanie przypuszczać, że faktycznie jedziemy do klubu, ale na drugim końcu kraju, więc poproszę, abyś powiedział cokolwiek, co wyprowadzi mnie z błędu.- uśmiechnęłam się do niego, a ten rozbawiony wywrócił oczami i odpowiedział.
- Urocza jak zawsze, nie jest daleko, równie dobrze moglibyśmy iść na pieszo, ale nie mam zamiaru teraz słuchać, jakie to macie nie wygodne buty, a potem nieść was, bo nie będziecie w stanie przejść dziesięciu metrów.
- Słuszna uwaga- odparłam, nie chcąc się kłócić i pociągnęłam za rękę Rosie, udając się w stronę dobrze znanego mi auta Dylana, na wypadek, jakby chciał nas namówić, abyśmy jechały z kimś innym, niedoczekanie.
Do klubu faktycznie nie jechaliśmy długo, Dylan miał tam znajomości, więc poszedł załatwić nam wejście bez kolejki, prosząc Jasmine o pomoc, a ja już wiedziałam co się dzieje. Jak tylko dwójka moich przyjaciół przekroczyła próg budynku, w moją stronę zaczął iść, dobrze mi znany kolega Dylana.
- Wszystkiego najlepszego Grey.- Powiedział drapiąc się w tył głowy i gdy zobaczył, że nie mam zamiaru, odpowiedzieć nic na to, westchnął- Słuchaj, strasznie cię przepraszam za tamto, naprawdę tego żałuję, żeby ci to udowodnić, mogę się trzymać od ciebie cały wieczór z daleka.
- okej- odparłam, a gdy zobaczyłam, że chłopakowi zrobiło się trochę przykro, sama westchnęłam i odpowiedziałam- Nie musisz trzymać się z daleka, ale następnym razem, jak wpadniesz na taki genialny pomysł, to lepiej faktycznie odsuń się ode mnie, zanim ja to zrobie- uśmiechnęłam się lekko wrednie, na co chłopak przełknął ślinę i skinął głową.
- Wiem, że o to chodziło, więc jak już mamy to z głowy, to możemy do nich dołączyć.- odparłam, będąc przekonana w 99 procentach, że mam rację, a potem dodałam do tego jeszcze ten jeden procent, gdy zobaczyłam jak Dylan z Rosie stoją oparci o ścianę i wychylają się co chwilę, śledząc bieg zdarzeń.
- Nie zabiłam go, możecie wyjść.- powiedziałam, wchodząc przez główne drzwi i wtedy tuż za mną, weszła pozostała jedenastka osób, będzie ciekawie.
****
Impreza się rozkręcała. Na początku nie czułam się tu za dobrze, ale rozluźniłam się, po cyrku jaki odwalił Dylan, a z resztą, nie mówiąc imienia było wiadome, o kogo chodzi. Namówił cały klub, na śpiewanie mi sto lat, co było bardzo żenujące, ale przynajmniej sprawiło, że zaczęłam się tu czuć bardziej komfortowo. Po kilku przetańczonych piosenkach, chłopak udał się nam wszystkim po drinki, nawet dla Rosie.
- Dobrze się czujesz? Ona ma 15 lat!- Opieprzyłam go, gdy postawił napój przed moją przyjaciółką.
- Już szesnaśnie- wzruszyła ramionami, łapiąc za kieliszek. Ja zaraz oszaleje.
- Wciąż nie osiemnaście- zmierzyłam ją wzrokiem, ale jej następne słowa sprawiły, że nie miałam zamiaru więcej się wypowiadać.
- Chce ci przypomnieć, że ty ostatnio też nie, a to ja musiałam od ciebie zabierać butelkę.- Poczułam, że robię się cała czerwona, gdy Dylan spojrzał na mnie z zaskoczeniem, tak jak wszyscy inni, ale o dziwo wyglądało to jakby byli z tego zadowoleni, z kim ja się zadaje.
- No no no, ciekawych się rzeczy dowiaduje, chyba nie jesteś jednak, taka grzeczna, co?- szturchnął mnie Dylan, a ja wznioslam oczy do sufitu, pomocy.
- Okej, rób co chcesz, ale jak Tyler będzie chciał mnie zabić to...
- To udam, że nic nie wiedziałaś- przerwała mi i przechyliła kieliszek, wypijając całą zawartość na raz, a chłopacy zaczęli jej klaskać, czy ja się z nimi trzymam, bo jestem tak samo jebnięta, czy chce sobie podnieść ego?
****
Po czasie stwierdzam, że sama nie byłam lepsza, z każdym z chłopaków przetańczyłam przynajmniej jedną piosenkę, najwięcej oczywiście z moimi przyjaciółmi, ale to z Rosie robiłyśmy takie show, że wszyscy się na nas patrzyli. Chociaż jestem zdania, że bardziej na mnie, bo gdy zobaczyli, że jest niepełnoletnia, to odwracali wzrok, jakby od samego patrzenia, mogli wszyscy trafić do więzienia. Nie przeszkadzało mi to, sama byłam w stanie się odganiać od natrętnych ludzi, ale kogoś trudniej upilnować, dlatego miło przyjęłam fakt, że nikt nie zaczepiał jej, gdy zauważali, że przy mnie, wygląda jak moja córka.
Wypitego alkoholu przybywało, a ja przestałam już liczyć, bo nawet nie byłam w stanie. Kiedy chłopacy udali się zapalić, Dylan został na sali, aby nie zostawiać nas samych. Nie chciał jednak wtrącać się w nasze rozmowy, więc gdy zaczęłam płakać, a on wiedział, że w większości jest to spowodowane ilością wypitego alkoholu, pozwolił Rosie aby to ona próbowała coś z tym zrobić. No właśnie, coś.
- kocham go- jęknęłam, waląc głową o stół, przy okazji zostawiając na czole, kawałek przyklejonej sałaty.
- Kogo? Już nie nadążam.- mówiła Rosie, próbując odkleić mi warzywo od czoła, ale sama nie była w lepszym stanie, bo prawie wsadziła mi palec do oka.
- no tego... tam no wiesz..- zmarszczyłam brwi zauważając, że faktycznie już było ze mną źle, bo zapomniałam jak się nazywał.
- tego barmana- spojrzała w jego stronę i skrzywiła się, gdy zauważyła, że ciągle się na mnie patrzy i mruga do mnie.
- Nie, temu to zaraz jebne, jak się nie odwróci.- Powiedziałam podnosząc głowę ze stołu, ale gdy zobaczyłam, że znowu wpadło mu coś do oka, schowałam się pod stół.
- To ja już nie wiem- zaczęła kręcić głową i gdy chciała się schylić do mnie, sama wpadła pod stół.
- Dobra, powiem ci, ale musisz być bardzo cicho- położyłam jej palec na usta, a ona skinęła głową.
- Nie wiem, jak się nazywa- wzruszyłam ramionami i patrzyłam na nią wyczekująco.
- Pomogę, Daniel, Dlanek? De..- próbowała wymówić imię, ale przerwałam jej.
- Debil nie Dylan, tego to ja oglądałam nago, jak byliśmy mali, nigdy tego nie od zobaczę. Nie ma opcji, że będzie mi się podobał- odparłam chcąc ciągnąć dalej, ale zrobiło mi się niedobrze, więc pozwoliłam Rosie wymieniać, znowu.
- Alan, Alek, ale ALEX!- krzyknęła, próbując wyciągnąć telefon z kieszeni i wychodząc z pod stołu. Nie próbowałam iść za nią, bo tak się wydarła, że trzymałam się za głowę próbując uspokoić dzwonienie w uszach.
Jednak, gdy usłyszałam jak z kimś rozmawia, również wygramoliłam się z pod stołu. Przeszła mnie fala ulgi, gdy zobaczyłam, że nikt jej nie zaczepił, ale znów się wystraszyłam, gdy zdałam sobie sprawę, że rozmawia przez telefon, a ja nawet wiedzialałam z kim.
- Kocha cię idioto! A ty co, siedzisz teraz w domu, pewnie z tą ka, kat, kas.. z tą pizdą. Bardzo brzydko z twoje strony powinieneś coś, z zr.. no ruszyć dupę no! - opierdzielała chłopaka przez telefon, a ja wyrwałam jej go i chciałam się rozłączyć, jednak popełniłam błąd, bo opieprzając ją, zapomniałam, że trzymam telefon przy twarzy i Alex wszystko słyszy.
- Lily? Podaj mi adres.- mówił powoli, wiedząc, że powinien użyć, jak najmniej słów, żebym zrozumiała.
- sam se podaj- odparłam, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo to zdanie, nie miało sensu i rozłączyłam się. Poszłam do Dylana, a ten tylko patrzył na to, jak nieumiejętnie próbuje iść prosto.
- Zabije ją- powiedziałam przytulając go, a ten z uśmiechem mi się przyglądał.
- No i co się kurwa cieszysz.- puściłam go, próbując założyć ręce na piersi, ale ostatecznie mi się to nie udało, więc luźno spuscilam je w zdłuż tłowia.
- Bo bardzo się cieszę, że cię tu wyciągnąłem.- odparł nie wzruszony moimi fochami i poprowadził mnie w stronę stołu.
- Rosie pilnuj jej, muszę wyjść, na chwilę dosłownie.
- Ajaj- odparła salutując, a gdy zdał sobie sprawę, że z nią wcale nie jest lepiej, potarł twarz dłonią i zmienił zdanie.
- Dobra może inaczej, policzcie do dziesięciu i siedźcie w tym miejscu, a ja zawołam któregoś z chłopaków.- powiedział, próbując przeczytać z naszych twarzy, jakąkolwiek reakcje, ale gdy zdał sobie sprawę, że odpowiedzi się nie doczeka, to machnął ręką i ruszył w stronę drzwi.
- Dobra ja liczę do trzech.. a ty do pozostałych pietnastu- powiedziała Rosie, próbując policzyć to na placach, ale przerwałam jej głupie gadanie.
- Kretynko, a co z pozostałymi pięcioma?- odparłam, ale wtedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi i obie obruciłyśmy się w tamtą stronę.
Nie wiem czy to możliwe, ale czułam, jakbym otrzeźwiała w sekundę, na widok Alexa i Tylera na środku sali wpatrujących się prosto w nas.
- Japierdo...- powiedział Tyler, na widok, jak jego siostra nie wzruszona jego obecnością, proboje zjeść frytkę, która ciągle wypada jej z rąk.
- Hamuj się, zabierz siostrę i weź moje auto, widzimy się jutro- przerwał chłopakowi, a ten chcąc zacząć wykonywać polecenie, podszedł do siostry, aby pomóc jej wstać, ale ta tylko odsunęła go ręką, otrzepała sukienkę i ruszyła w stronę wyjścia, jak gdyby nigdy nic, zostawiając brata w osłupieniu.
- Na co czekasz? Idź za nią! - powiedział Alex, wyrywając chłopaka z transu, przy okazji patrząc z góry na mnie, gdy wzrokiem próbowałam analizować, co się dzieje i jak bardzo mam przesrane.
- A ty? Wstaniesz sama?- zapytał patrząc na mnie wyczekująco. A ja, żeby poprawić swoją sytuację, spróbowałam zrobić dokładnie to samo, co moja przyjaciółka, ale zepsułam wszystko jeszcze bardziej, bo bym się wyjebała, gdyby Alex mnie nie złapał.
- Mhm, rozumiem, to chociaż się nie wierć.- odparł Alex przerzucając mnie przez ramię. Przez chwilę faktycznie leżałam nie utrudniając mu, ale po pięciu minutach, zapomniałam co się stało i zaczęłam się wiercić.
- Puść mnie kretynie! Chociaż nie, jak już tak idziesz to zanieś mnie do łóżka, zapłacę, mam 1.2.3 centy, oh nie, to guzik, nie wiem ciemno jest, ale mogę się do ciebie w zamian ładnie uśmiechnąć- powiedziałam przyglądając się monetom w mojej dłoni, zapominając kompletnie, kto mnie właśnie niesie.
Alex tylko przewrócił oczami, idąc dalej niewzruszony.
- ah to ty, po co tu przyszedłeś dobrze się bawiłam bez twojego pie..pi..piep.. - próbowałam powiedzieć, ale alkohol wciąż mi tego nie umożliwiał.
- pieprzenia, tak, wyobraź sobie, że też się dobrze bawiłem, póki nie dostałem telefonu, o treści kocha cię idioto. Przynaj, że dosyć niecodzienna sytuacja.- pomógł mi dokończyć, a ja pożałowałam tego, że zaczęłam temat, więc musiałam go dalej toczyć, tak, też nie rozumiem.
- no to może poprawi ci humor fakt, że jednak cię nie kocham- udałam obrażoną, ale gdy spróbowałam się poruszyć, to zwisanie głową w dół sprawiło, że myślałam, iż zaraz go obrzygam.
- ale wyobraź sobie, że mógłbyś już ze mną spać- uśmiechnęłam się do samej siebie przypominając sobie, że mam urodziny.
- nie- odparł, dodając po chwili- nie tylko teraz.
- no tak, zapomniałam, że podobają ci się bardziej sukowate dziewczyny- zaczepiłam go i mogłam teraz powiedzieć, że przegrałam kłótnie, bo jestem wstawiona, ale nie, ja zawsze przegrywałam.
- podobają mi się takie, z którymi sypianie nie podchodziło by pod gwałt. A fakt że jesteś najebana, bardziej niż ja przez całe swoje życie sprawia, że wyglądam jak napalony nastolatek, niosąc cię na rękach, więc tak, nie przespałbym się z tobą- odpowiedział bez chwili namysłu, co pokazało mi, jak łatwo przychodziło mu wygrywanie każdej dyskusji.
- to już zdążyłam zauważyć, że nie chciałbyś- odparłam smutna, nawet nie wiem kurwa czemu.
- nie, to ty byś nie chciała, gdybyś była trzeźwa, zrozum, że odmówienie ci, to nie jest dla mnie najłatwiejsze zadanie.
- postaw mnie, to się przekonasz, że jestem- próbowałam mu udowodnić, że nie ma racji.
- nie Lily, nie chce się przekonywać, jak wygląda Twój nos kiedy jest złamany.
- postaw mnie- powiedziałam zezłoszczona.
- jak sobie życzysz-westchnął i faktycznie postawił mnie na ziemię. Wtedy odsunęłam się trochę od niego i zaczęłam cały cyrk.
- ojej- udawałam, że upadam a on mi się przyglądał.
- ups- zrobiłam tak jeszcze raz, wchodząc na płotek, który był koło mnie i stawiając nogi tak krzywo, jak umiałam i idąc powoli do przodu, Alex nie szedł w tę samą stronę, tylko powolnym krokiem zbliżał się do mnie, jakby wiedział coś się zaraz stanie
- idź w stronę domu, radzę sobie świet...- w tamtym momencie noga mi się zsunęła i gdyby Alex, nie podłożył mi ręki pod głowę i nie uklęknął, najprawdopodobniej złamałabym sobie kark.
- błagam cię spróbuj zasnąć, bo poza wyobrażaniem sobie, jak trzeźwa nie jesteś, nie chce sobie również wyobrażać, jak wyglądała byś teraz w szpitalu.
Gdy podniósł mnie z powrotem, przymknęłam oczy i zasnęłam na chwilę, ale gdy je otworzylam, zdążyłam jeszcze zauważyć pięknie przystrojony salon z wielkimi balonami w kształcie 18, on pamiętał. To sprawiło, że trochę otrzeźwiałam, bo byłam w stanie czuć coś takiego, jak współczucie, czekał aż wrócę, a ja tego nie zrobiłam.
Rano ozdób już nie było, wszystko wróciło do normy, poza moim wyglądem, co mnie wsumie nie dziwiło, czułam się właśnie tak, jak się prezentowałam.
- jesu wyglądasz okropnie- odparł Tyler siedziąc w kuchni, gdy zeszłam na dół.
- zostawcie mnie- odparłam próbując nalać sobie wody.
- mhm szkoda, że tego nie powiedziałaś, gdy tłumaczyłem się policji, czemu niosę najebaną dziewczynę do domu- dołączył się Alex, upijając łyk kawy i robiąc coś w komputerze, w przeciwieństwie do mnie, on wyglądał jakby urodził się w garniturze i zawsze prezentował się nieskazitelnie.
- przecież policja się ciebie nie rusza- próbowałam wybronić się jego własnymi słowami, ale nawet taka metoda nie dawała mi wygranej.
- tak, tylko wyobraź sobie moja droga, że nie mam nad głową wielkiego napisu, jestem Alex White, a wracając tak z tobą na rękach, o 4 w nocy, szybciej wyglądałem, jak dzieciak, który po prostu chce cię przelecieć

TIME FOR THE TRICKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz