15. Ostatnie słowo? Chyba umieram

33 2 0
                                    

Czytając masę książek, byłam przyzwyczajona, że każda nie planowana sytuacja, prowadziła do happy endu i przybliżała do siebie bohaterów. W moim życiu, te sytuacje ciągnęły mnie na dno i specjalnie trzymały przy życiu, abym musiała patrzeć, jak wszystko co miałam, obraca się w popiół.

Czy jeśli zrobię coś nie planowanego, to to właśnie było zaplanowane? Czy może takim ruchem w końcu zatrzymam serie niechcianych zdarzeń, które pojawiają się w najmniej oczywistych momentach.

Co mogę zrobić, aby nikt tego nie przewidział?

Co jestem w stanie zrobić i się nie wycofać?

Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Słynęłam z robienia głupich i nieoczywistych rzeczy, więc w moim przypadku one wszystkie stały się oczywiste. A ja nie potrafiłam stać w miejscu. Więc pojechałam tam, gdzie to wszystko po raz pierwszy zaczęło się walić.

Do miejsca w którym wszystko było idealne, bezpieczne i moje. Aż nie stało się najbardziej zniszczonym, przerażającym i najbardziej nieoczywistym miejscem.

Do „mojego" domu.

Chwyciłam za kluczyki i ruszyłam do drzwi, bo jakaś część mnie czuła, że tam wszystko się wyjaśni. Że on, wszystko mi wyjaśni. Że w końcu dowiem się kim jest, co robi w moim życiu i dlaczego tak bardzo nie chciałam żeby odszedł, ani żeby był. Liczyłam, że tam spotkam Nicolasa. Znowu przypomniał mi o sobie, gdy po raz kolejny ratował mi życie, ale może zrobiłby to raz na zawsze, gdyby powiedział mi to, co czułam że sam wie. Co wiedzą oni wszyscy, oprócz mnie. Włączyli mnie do tego świata nie mówiąc nic, co sprawiło, że czułam się po środku niczego. Nie czułam się częścią ich świata, ani nie czułam, że prowadzę życie takie jak inni. Wrzucili mnie do jakiegoś pokoju, do którego nawet nie chciałam wejść, a prowadził on do dwóch par drzwi, które wszyscy oprócz mnie byli w stanie otworzyć.

Więc stałam w nim sama, aż ktoś uzna, że jestem godna poznania tej tajemnicy.

Chociaż jej części, która pozwoli mi to wszystko z czasem zrozumieć.

Jednak nie czułam, żeby coś takiego się zbliżało. Gdy tylko rozłączyłam się i wsiadłam w samochód, moja pewność siebie, przypomniała mi, że nie istnieje. Odwiedzanie tamtego miejsca, nigdy nie kończyło się dobrze, dlaczego ciągle pchałam rękę w ogień, myśląc, że tym razem nie zaboli.

Z każdą chwilą czułam, że jestem coraz bliżej. Dlaczego? Bo tak samo jak za każdym razem, wszystko zaczęło się robić nierealne. Prowadząc auto, zaczęłam wszędzie widzieć krew, która zanim zdążyłam wpaść w totalną panikę, znikała. Potem słyszałam płacz, który ucichał za każdym razem, kiedy byłam gotowa wrzeszczeć ze strachu. Zaczęłam wariować. Nie mogłam tam jechać i byłam tego pewna. Gdy zawróciłam samochód, zdałam sobie sprawę, że auta które otaczały mnie na drodze, nie były przypadkowe, Alexa ludzie jechali za mną, wiedzieli, że będę chciała to zrobić. Jednak gdy zrozumieli, że z własnej woli postanowiłam zawrócić do domu, każde z nich rozjechało się w innym kierunku i pod podjazd dojechałam sama. Widząc auto Alexa zaparkowane już pod domem. On wszystko nadzorował wewnątrz wiedząc, że czy dobrowolnie, czy siłą, za chwilę zastanie mnie w domu.

A to właśnie na to w tej chwili, byłam najmniej gotowa.

Jednego nauczył mnie mój przyszywany ojciec, co pamiętałam do teraz i stosowałam przy każdej możliwej okazji. Gdy nie jesteś pewny siebie, udawaj takiego, mało kto zauważy, że to tylko maska.

Jednak Alex należał właśnie do tego „mało kto" i moja ostatnia broń została wycelowana prosto we mnie. Dlatego jeśli nie mogłam grać pewnej siebie, mogłam grać głupią, bo to zawsze wychodziło mi perfekcyjnie.

TIME FOR THE TRICKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz