Rozdział 17

67 16 89
                                    

Po niespełna dwunastu godzinach od pojawienia się w Gnieźnie Piękniewskiej policja odnotowała pierwszy sukces. Alicja Kulczyńska została odnaleziona. Właściwie to sama się odnalazła, wracając do domu dwie doby po swoim zaginięciu.

Małgorzata Kulczyńska okryła kołdrą drżące ciało córki i stawiając na nocnej szafce parujący kubek z herbatą, spojrzała w jej oczy. Starała się posłać córce ciepły, pełen wsparcia uśmiech, ale jedyne co zdołała z siebie wykrzesać to niemrawe drgnięcie kącików ust. Alicja spuściła wzrok. Nie spojrzała ponownie na matkę, która poderwała się ze strachem na dźwięk dzwonka.

Zbiegła schodami, stanęła przed drzwiami wejściowymi i łapiąc głęboki wdech powietrza, spojrzała przez wizjer. Ujrzała dwie postacie, które machały legitymacją policyjną. Jedną z nich poznała od razu. Otworzyła drzwi, otulając się ciaśniej kaszmirowym swetrem. Skowroński skinął głową i zapytał, czy mogą wejść. Wpuściła ich do środka i gestem ręki wskazała szeroki stół z masywnymi krzesłami. Piękniewska rozejrzała się po wnętrzu salonu, po czym usiadła na wskazanym przez gospodynię miejscu.

— Jak się czuje córka? — zaczęła, wyjmując z kieszeni notes. Marek zerknął ukradkiem w jej stronę.

— Dobrze. Jest cała i zdrowa. Chociaż wydaje się być w szoku. Dziś państwo z nią nie porozmawiacie — odparła.

— Zdaje sobie pani sprawę, że dowody mogą ulec zniszczeniu? Jeśli została porwana, przetrzymywana czy też naruszono jej nietykalność cielesną, to czas gra największą rolę — ciągnęła komisarz.

Kulczyńska skinęła głową.

— Wiem i chciałabym, aby ci, którzy ją skrzywdzili, ponieśli konsekwencje, ale nie mogę narażać córki na dodatkowy stres. Wyśpi się i jutro stawimy się na komendzie — odparła, stawiając przed funkcjonariuszami dwie filiżanki.

— Czy córka coś powiedziała, gdzie przebywała przez ostatnie dwie doby? — zapytała Piękniewska. Kobieta w odpowiedzi pokręciła przecząco głową. — Wiadomo coś pani o porwaniach i przemocy, o którą córka oskarżyła grupę mężczyzn? — ciągnęła komisarz.

— Rozmawiałam kiedyś z aspirantem Skowrońskim. Wspomniałam wówczas o swoich obawach, to mnie pan wysłał do psychologa — odparła, obrzucając Marka gniewnym spojrzeniem. Piękniewska również na ułamek sekundy zatrzymała wzrok na Marku, unosząc pytająco brwi.

— Czy córka spotyka się z kimś? — kontynuowała Gabriela.

— Nie, chyba nie. Nigdy nie przyprowadziła do domu żadnego chłopaka.

— Będziemy musieli zabezpieczyć telefon pani córki. Komputer także — wtrącił Skowroński.

Kobieta uniosła się ciężko z miejsca i bez słowa ruszyła w stronę schodów. Po niespełna dwóch minutach wróciła z laptopem pod pachą i telefonem komórkowym w ręce. Przekazała urządzenia Skowrońskiemu i załkała, kryjąc twarz w dłoniach.

Markowi cisnęły się na usta pytania, które zostały bez odpowiedzi. Krążył między jednym domysłem a drugim, próbując stworzyć coś na wzór logicznych wniosków, ale jedyne co zdołał wyciągnąć z rozmowy z Małgorzatą Kulczyńską, to nasilająca się migrena.

— Myślisz, że matka niczego się nie domyśliła? — zapytał siedzącą na miejscu pasażera Piękniewską.

— Wydaje mi się, że wie mniej niż my — odparła lakonicznie.

— Faktycznie kiedyś mnie zaczepiła i mówiła, że Alicja znika z domu, ale myślałem, że jak to nastolatka, daje się ponieść imprezom.

Piękniewska mruknęła pod nosem i nie spuszczając wzroku z błyszczącej w deszczu jezdni, zatopiła się głębiej w fotelu.

Zbrodnia [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz