Rozdział 18

71 14 96
                                    

Małgorzata Kulczyńska weszła do biura wydziału kryminalnego z wysoko uniesioną głową. Jej determinacja kontrastowała z postawą córki, która kroczyła skulona tuż za nią. Gabriela Piękniewska odsunęła plik teczek ułożonych równo na swoim nowym biurku i wskazała kobietom dwa, stojące naprzeciw krzesła.

— Czy jest pani gotowa?— zapytała dziewczynę, która wpatrywała się uparcie w swoje dłonie.

— Tak. Ala chce powiedzieć wszystko, co wie. Prawda kochanie? — Kulczyńska spojrzała na córkę, a ta w odpowiedzi przytaknęła.

— Dobrze. Poczekamy na prokuratora Reisa. Powinien tu być za kwadrans. Zapraszam panią Alicję do sali przesłuchań. — Piękniewska wstała z miejsca i ruszyła przodem.

— Zaraz, jak to? — Małgorzata Kulczyńska zerwała się z krzesła. — Chcę być obecna przy przesłuchaniu.

— Pani poczeka tutaj. Spiszemy protokół z zeznania i córka wróci do pani lada moment — komisarz odparła stanowczo.

— Wykluczone. Prokurator Reis z pewnością wyrazi zgodę na moją obecność — warknęła, sięgając po telefon komórkowy.

Piękniewska zaplotła ramiona na piersi i westchnęła ciężko. Marek spojrzał wymownie w stronę Grzegorza, który skupiał się na ekranie smartfona. Wodził palcem po urządzeniu, szepcąc coś pod nosem.

— Kupiłeś nowy sprzęt? — Skowroński zagwizdał z aprobatą.

— Byłem zmuszony. Helenka wysyła mi jakieś śmieszne filmiki, a mój stary telefon ledwo odbierał SMS-y. Co za czasy.

— Do dupy — westchnął Marek, patrząc na wychodzące z pomieszczenia trzy sylwetki.

— Do dupy to mamy sprawę. Nikt nic nie wiem i wszyscy niewinni. Zobaczymy czy jej zeznania coś wniosą.

Marek pokiwał głową i spojrzał na swój telefon, który uparcie milczał. Nie przeszkadzało mu to, dopóki nie wracał do domu. Tam przygnębienie rosło, a każdy przedmiot przypominał mu o Marysi. Nie zmienił pościeli, by móc przed snem poczuć zapach jej ciała, nie zapełnił pustych półek w szafie, jakby czekał, aż wrócą na miejsce jej ubrania. Nie potrafił nawet schować do szuflady ich wspólnego zdjęcia, które każdego wieczora krzyczało do niego, wpędzając w bezsenność.

Drzwi biura otworzyły się ponownie i w progu stanął naczelnik. Spojrzał w stronę Nowaczyka i już chciał coś powiedzieć, gdy w połowie wdechu, przerwał mu Nowak.

— Szefie, muszę wziąć urlop.

Naczelnik obrzucił go zdziwionym spojrzeniem i pokręcił głową, wyrażając swój sprzeciw.

— No to niech szef weźmie. Albo ja, albo pan.

Naczelnik puścił mimo uszy zaczepkę podkomisarza i wskazał palcem Skowrońskiego.

— Alicja Kulczyńska chce, żebyś był obecny przy przesłuchaniu. A ty Nowaczyk idziesz w teren. Ta pobita staruszka chce zmienić zeznania w sprawie Śledzińskiego. Dowiedz się, co się stało. Kamińska czeka na dole. — Mężczyźni podnieśli się z miejsc jak na rozkaz i ruszyli bez słowa.

Marek wszedł do sali przesłuchań i zatrzymał wzrok na dziewczynie, która na jego widok wyprostowała się, przyjmując na twarz słaby uśmiech. Chciał odwzajemnić gest, ale przeszywający wzrok Piękniewskiej skutecznie go powstrzymał. Prokurator machnął ręką, ponaglając go, by zajął miejsce, a sam zdjął okulary i założywszy nogę na nogę, spojrzał na matkę Kulczyńskiej.

— Możemy? — zapytał, a kobieta kiwnęła głową, ściskając dłoń córki. — To kiedy poznałaś Ismeta Polata?

— Byłam w trzeciej klasie gimnazjum. Poszliśmy na wycieczkę szkolną. Mieliśmy zwiedzić Katedrę i potem — urwała.

Zbrodnia [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz