8.

55 8 11
                                    

Z czasem wszyscy już byli świadomi tego, że ich wspólna podróż powoli dobiega końca. Dlatego też postanowili chociaż raz zupełnie nie zwracać uwagi na pieniądze i wynająć bardzo wygodne lokum w Siaht. Mieli dość obskurnych karczm oraz nieprzyjemnych prycz, na których nie w sposób było odpowiednio wypocząć. Tym razem każdy z nich miał osobny pokój oraz odrobinę prywatności, tak potrzebnej, biorąc pod uwagę, że spędzali ze sobą od kilku miesięcy praktycznie całe dnie i noce. Jedynie łazienka była wspólna, to jednak nikomu nie przeszkadzało. Nie spędzali w niej w końcu zbyt dużo czasu.

Pokoje były identycznie umeblowane. Pojedyncze łóżko, mikroskopijna, stara szafa, wygodny fotel, drewniane krzesło oraz wątpliwej jakości biurko. Dla nich to było wystarczające. Przywykli w końcu do o wiele gorszych warunków. Oprócz rzecz jasna księcia, lecz na niego z czasem już nikt nawet nie zwracał uwagi. Mógł marudzić, złorzeczyć, skomleć, krzyczeć i gryźć. Nie robiło to na nich najmniejszego wrażenia.

Powiedzieć, że Denki się stresował turniejem to jak nic nie powiedzieć. On był każdego dnia coraz bardziej przerażony. Izuku było go niesamowicie szkoda. Książę z kolei odczuwał jedynie pogardę. Nie rozumiał, że ktoś może zupełnie nie wierzyć w swoje umiejętności. A sam musiał przyznać, że Kaminari miał spore zdolności. W głębi duszy wiedział, iż chłopak ma talent większy od niego, ale nie przyznałby tego nawet na torturach.

Z czasem Izuku przejął się owymi mistrzostwami chyba jeszcze bardziej niż Denki. Tej nocy uznał, że spisze całą teorię, którą miał w głowie, aby chłopak mógł sobie ją powtarzać, kiedy tylko zechce. Spędził tak kilka godzin, skupiony całkowicie na pracy. Zdawał się nie wiedzieć, co się wokół niego dzieje. Po jakimś czasie ziewnął. Czuł po zmęczeniu organizmu, że było już dość późno. W głębi duszy jednak cieszył się, że dzięki znajomości z księciem posiadł wiedzę pisania oraz czytania. Inaczej nie mógłby się przydać Denkiemu w tak wielkim stopniu.

— Jeszcze tylko dokończę te kilka zdań — mruknął do siebie, czując, że oczy same mu się zamykają. Oparł się wygodnie w fotelu, po czym sięgnął ponownie po pióro gęsie. Na czas pisania przestawił berżerę do biurka zamiast zwykłego krzesła i to był chyba błąd.

Nagle obudziło go mocne szarpnięcie za ramię. Było już bardzo ciemno, świeca zdążyła się wypalić, a on wciąż siedział w fotelu z głową na biurku.

— Ałć... mój kark! — jęknął. Szyja bolała go niemiłosiernie. Spanie na pergaminie nie jest zbyt wygodne, ale był tak padnięty, że nie miał siły się ruszyć z miejsca. Obecnie martwił się jedynie czy atrament nie odbił mu się na twarzy, bo nie był w stanie sobie przypomnieć kiedy dokładnie zasnął. Wtedy ze skrupulatnych notatek powstałby kleks. Na samą myśl, że musiałby ponownie pisać ten sam tekst, rozbolała go ręka.

— Deku, wstawaj. — Ktoś potrząsnął go za ramię. Mocno. Był jednak zbyt zmęczony i rozespany, aby zareagować właściwie.

— Daj spać — odburknął jedynie, niedbale machnął ręką, chcąc odgonić osobę, która mu przeszkadzała w wypoczynku i trafił na coś futrzastego.

Fajne to coś. Takie miękkie i kosmate... Długie...

Otworzył jedno oko, pełen dziwnych przeczuć i natychmiast je zamknął. Włosy księcia?! Ups...

— Deku, chodź wreszcie do łóżka — szepnął, kładąc mu dłoń na ramieniu. Starał się być cierpliwy, jednakże wiedział, że długo tak nie wytrzyma. Już czuł, jak krew zaczyna buzować mu w żyłach.

— Za moment przyjdę. — Izuku dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak to zabrzmiało. — Książę, ty mnie deprawujesz!

Zaczął się śmiać, ale nie trwało to długo, bo blondyn niemal natychmiast zatkał mu usta ręką. Przez krótką chwilę zechciał go ugryźć lub polizać, jednakże zrezygnował z tego pomysłu.

Regencja || Bakugo Katsuki  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz