Nazajutrz okazało się, że koronacji jednak nie będzie. Powodem była tusza Bakugo, która zatrwożyła nawet jego matkę. Gdy ostatecznie przyszły król został rozebrany przez służących, nie pozwoliła go nawet z powrotem ubrać. Zamiast tego krążyła naokoło jak szarańcza, cmokając z dezaprobatą.
— Doprawdy, synu, jak można doprowadzić się do takiego stanu?
Katsuki zaśmiał się, ale się nie odezwał. Nie miał ochoty tłumaczyć jej przez co przeszedł w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Nie chciał wspominać o tym, ile razy szedł spać głodny. Wiedział, że i tak tego nie zrozumie. Całe życie spędziła w dobrobycie. Nawet nie sądziła z czym muszą się mierzyć przeciętni ludzie, którzy nie mają tyle szczęścia, aby urodzić się w rodzinie królewskiej.
— Nawet szubienicznicy są w lepszym stanie niż ty. Pal diabli tę koronację, przesunę ją na następny tydzień. Ty nie możesz pokazać się poddanym w takim stanie. Do tego czasu masz pić przynajmniej trzy litry piwa dziennie. Postaram się też, aby kucharz gotował najbardziej tłuste potrawy, jakie tylko zdoła.
Posłuchał rozkazu, chociaż już trzeciego dnia na widok alkoholu robiło mu się niedobrze. Kilka razy nawet zdarzyło mu się zwymiotować. Wiedział jednak, że mimo swojej oziębłości serca oraz skłonności do samolubstwa, w tym wypadku królowa miała słuszność. Jadł oraz pił bez umiaru, przez co puchł w oczach. Ostatecznie w dzień koronacji jego twarz była okrągła jak księżyc w pełni. Z obrzękiem wyglądał wprost paskudnie, jak zwykły pijaczyna z karczmy. Jego matka jednak uważała, że wygląda lepiej, niż kilka dni temu, gdy był wychudzony oraz znędzniały. Nie chciał się z nią kłócić. Miała wszakże więcej doświadczenia życiowego.
Podczas koronacji czuł się wspaniale. Na początku przechadzał się wśród tłumu, witając się z tymi, z którymi chciał się przywitać, a innych jedynie pozdrawiając skinieniem głowy. Stoły wręcz uginały się pod ciężarem kur, świńskich zadów, dwudziestu prosiąt, boku wołu, wielu bochenków chleba, pasztetów, mis z kapustą gotowaną na tłuszczu, kilkudziesięciu wędzonych szynek, placów z konfiturami, pięknych kielichów oraz cynowych dzbanów. Jego serce śpiewało z całej siły, wtórując śpiewowi barda. Czasami tylko miał krótkie myśli o tym, jak bardzo żałuje, że ani Izuku ani Denkiego tutaj nie ma. Wiedział o tym, że w ich towarzystwie czułby się jeszcze lepiej niż dotychczas. Nie mógł jednak narzekać na obecną sytuację, w której się znalazł. Korona w końcu była jego. Został oficjalnie królem Alubifii. Było dokładnie dwudziestego kwietnia, dzień jego dwudziestych pierwszych urodzin. Odruchowo spojrzał na bliznę szpecącą jego dłoń, po czym głośno westchnął.
Pocałunek wciąż siedział w jego głowie. Nieustannie retrospekcja nawiedzała go w najmniej spodziewanych okolicznościach. Z każdym dniem był na to coraz bardziej wściekły. Nie mógł uwierzyć, że ten marny syn kucharza pocałował jego. Jego! Księcia Alubifii, a obecnego króla! Powinien go za to powiesić. Jak mógł w ogóle tknąć jego królewskich ust? Za kogo on się uważał? Wspomnienie owego wydarzenia skutecznie zatruwało każdy jego dzień.
Wiedział, że musi to pozostać ich tajemnicą. W końcu to, o czym się nie wie, nie liczy się. A powód do ukrycia tego jest doskonały. Miał nadzieję, że Izuku był na tyle chory, by tego nie zapamiętać. Modlił się o nagłą amnezję dla przyjaciela. Nie zniósłby myśli, że ktoś mógłby się o tym dowiedzieć. Byłby zrujnowany.
Tydzień później Bakugo zaczął odczuwać niepokój. Midoriya miał się przecież zjawić w królestwie od razu, gdy tylko poczuje się lepiej. Droga powinna mu zająć najwyżej dwa dni, a tymczasem minęły już ponad dwa tygodnie. Zaczął mieć złe przeczucia co do jego nieobecności. Pal diabli ten tron i koronę, jeśli nie jest w stanie obecnie się dowiedzieć co się dzieje z jego towarzyszem.
![](https://img.wattpad.com/cover/351086237-288-k207377.jpg)
CZYTASZ
Regencja || Bakugo Katsuki ✓
Dla nastolatkówBakugo Katsuki jest księciem, który postanawia uciec z własnego zamku. Szybko okazuje się, że to nie był dobry pomysł. Powrót do poprzedniego życia jednak nie będzie prosty. Okładka by Zako_chana_