19. NOWY DOM KAINA

200 5 0
                                    

Gdy usiadłam na krzesełku w poczekalni, Kain powiedział mi, że kazał reszcie wracać do garażu, by oni także nie mieli problemów. Było to mądre posunięcie z jego strony i byłam mu za to wdzięczna, bo sama kompletnie o tym nie pomyślałam.

Ponoć z miejsca wyścigu wszyscy uciekli, a on zamierzał wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co stało się Novie. Zdziwiłam się, że nie próbował uciekać, jednak gdyby policja wszczęła śledztwo, to przecież filmik z całego zdarzenia znajdował się w pamięci drona Kiry.

Zadzwoniłam do jej rodziców informując ją o tym, co się stało, bo na początku znajomości dostałam ich numer. Powiedzieli, że pojawią się na miejscu jak najszybciej, a my mieliśmy się stamtąd nie ruszać, chociaż i tak nie mieliśmy zamiaru tego robić.

Nie miałam pojęcia, jak postąpią w stosunku do mnie, ale byłam pewna, że Kainowi się choć trochę oberwie, jak nie nawet bardzo. Nie zdziwiłabym się, gdyby jej ojciec wpadł w furię.

Według map Google mieli pojawić się na miejscu za około półtorej godziny. Mieszkali w Nerimie, jednej z dzielnic Tokio i mieli stamtąd bliżej niż my, gdy tu jechaliśmy. Jechali także inną trasą, co odejmowało im czasu.

Ja jednak wciąż nie mogłam się uspokoić. Widoczność przysłaniały mi łzy, którym nie było końca, kręciło mi się ze stresu i strachu w głowie, a noga raz za razem podrygiwała, bo nie potrafiłam nad nią zapanować.

Blondyn już kilkukrotnie próbował mnie uspokoić, jednak za każdym razem kazałam mu siedzieć cicho i mnie nie dotykać, ani nawet na mnie nie patrzeć. Miałam ochotę wybiec stamtąd, ale nie miałam na to siły. Miałam ochotę wykrzyczeć mu, że to jego wina, jednak nie mogłam już nawet otworzyć ust.

To była jego wina.

Nie, to był tylko wypadek. Nie zrobił tego celowo.

Nie mogłam o tym myśleć. Myśli nachodziły na moją głowę jak pociski karabinu, a ja nie wiedziałam, jak miałam się zachować. Jedyne, co chciałabym teraz zrobić, to cofnąć czas i olać ten durny wyścig.

Moglibyśmy teraz siedzieć w garażu i grać lub gdzieś pojechać, a tymczasem siedziałam w szpitalu, niepewna, czy moja przyjaciółka w ogóle przeżyje.

Zostawiłam na chwilę chłopaka samego i na nogach jak z waty poszłam do toalety. Tam od razu rzuciłam się do klozetu i zwymiotowałam całe śniadanie, jak nie wszystko, co jadłam w przeciągu ostatniego miesiąca. Moje serce biło szybko, a mnie oblały zimne poty. Miałam wrażenie, że głowa mi się pali, a jednocześnie było zimno. Ledwo łapałam oddech klęcząc na podłodze w łazience.

Spuściłam wodę i usiadłam na kafelkach chowając twarz w dłoniach i opierając się o ścianę z boku. Niemal krztusiłam się łzami i poczuciem winy. Z każdą chwilą oddychało mi się coraz trudniej, a za drzwiami do kabiny usłyszałam czyjeś kroki.

Wtedy szybko podniosłam się na klapę od klozetu i na niej usiadłam starając się zahamować płacz, by ten ktoś nie wiedział, co robiłam. Niech myśli, że po prostu załatwiam swoje potrzeby czy coś w tym stylu.

Gdy tylko usłyszałam, że drzwi od łazienki trzasnęły i znów byłam sama, niemal osunęłam się na podłogę. Cała drżałam, a paznokcie zostawiły już na wnętrzu moich dłoni coraz głębsze ślady w kształcie półksiężyców.

W końcu udało mi się zebrać z podłogi i wstać. Podeszłam więc do umywalki, gdzie opłukałam twarz zimną wodą i poprawiłam włosy wiążąc je w dość luźny kok, bo wyglądałam, jakbym przeszła przez huragan co najmniej kilka razy. Wzięłam jeszcze kilka głębokich oddechów patrząc w lustro.

Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz