Midsummer

189 11 2
                                    

Następnego dnia do późnego po południa, pomagaliśmy tacie Heyward'a w sklepie.

JJ żonglował pomarańczami i strasznie się obijał, Kie robiła coś przy kasie, Popey chodził z jednego kąta sklepu na drugi, a ja rozkładałam jakieś kartoniki na pułkach.

- Przestań o tym rozmyślać. Ich było trzech, a nas dwóch i pół. - spojrzał na mnie blondyn sugerując, że ja byłam tą połową. - Typowa zagrywka snobów.

- Dosłownie. - Kie pokiwała głową, a ja razem z nią.

Byłam trochę nie obecna. Ciągle myślałam o wczorajszym dniu i o dzisiejszej nocy świętojańskiej.

- Czemu walnąłeś go z główki? - zapytał J Pope'a.

- Nie wiem, działałem instynktownie, jak osaczone zwierzę. - chłopak w końcu stanął w miejscu.

Zaśmiałam się z wypowiedzi kumpla, a zaraz wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem.

Nagle do środka wszedł Bob z poważną miną. - Pope, ktoś do ciebie. - wskazał za siebie, a za nim wszedł Shoup.

- Dzień dobry oficerze. - przywitał się przestraszony Popey.

Odłożyłam kartonik, który trzymałam w ręku i podeszłam do czarnoskórego chłopaka.

- Mam nakaz aresztowania za niszczenie mienia. - oznajmił zastępca szeryfa.

Pope odwrócił głowę najpierw w moją, a potem w stronę JJ'a. Był cały spięty i zestresowany, z resztą jak my wszyscy.

- Co? - zdziwił się ojciec chłopaka.

- Ręce tak, żebym je widział. - rozkazał Shoup.

Zanim Popey wykonał jaki kolwiek ruch, stanęłam przed nim.

- Z drogi Paterson, nie pakuj się w jeszcze większe problemy. - popchnął mnie z drogi, przez co wpadłam na JJ'a.

- Co zrobił? - spytał ojciec Heyward'a.

To nie mogło dziać się na prawdę. Nie mogli aresztować mi kumpla. Nie dość, że snobi nie ponoszą żadnych konsekwencji, to jeszcze nigdzie nie ma Johna B, a Pope idzie do więzienia, brzmi jak jeden z najgorszych dni w moim życiu.

- Przeczytaj nakaz.- policjant zakuwał Popey'ego w kajdanki.

- Aresztujesz mi syna Shoup? - Heyward nieźle się wkurzył, co wcale mnie nie dziwiło. Tylko nie wiedziałam czy bardziej na Shoup'a czy na Pope'a.

- Wszytko co powiesz może być użyte przeciwko tobie w sądzie. - szeryf mówił bez emocji. - Masz prawo do prawnika.

- Ile wam zapłacili? - JJ też już był na granicy wytrzymałości.

- Spokojnie, znajdę jakiegoś dobrego adwokata. Obiecuje. - chwyciłam go za ramię, ale policjant znowu mnie odepchnął.

Następnie wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Moment wyprowadzania mojego kumpla na zewnątrz, trwał niemal w nieskończoność.

Łzy zebrały mi się do oczu. Nie chciałam płakać, ale równie bardzo nie chciałam, żeby Popey poszedł do paki.

Spojrzałam z bezsilnością na J'a. Blondyn  spojrzał na mnie, a w jego oczach, również było widać ból wymieszany z wkurzeniem.

JayJ szarpał się jeszcze z gliną, ale Bob go odciągnął, Kie coś wrzeszczała, lecz trudno było usłyszeć co, przed nieustający pisk w moim uchu.

Kiedy wszystko ucichło i Pope miał wsiadać do policyjnego radiowozu, usłyszałam obok siebie głos JJ'a.

- To nie był on. - krzyknął bez zastanowienia.

I wish I could turn back time I JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz