Max
- Nie bedzie mnie dzisiaj. - Gdy wszedłem zaspany do kuchni, zobaczyłem Monakijczyka jedzącego jego ulubione kanapki. - I tak ty dziś jeździsz cały dzień Carlos. - Kiedy usiadłem obok niego, podsunął mi tosty, które chyba na mnie czekały. - Nie wiem, powiedz, że strasznie się źle czuję i nie dam rady czy coś. Muszę kończyć.
Zjedliśmy śniadanie w ciszy. Co on tu robi? Powinien być na torze.
- Dobrze się czujesz? Wczoraj zachowywałeś się jakbyś co najmniej litr wódki wypił. - Jedyne co pamiętam z wczorajszego dnia to testy, wydarzenia w garażu ferrari i to, że zostałem zawieszony.
- Pamietasz coś z wczorajszego wieczoru? - pokręciłem głową, że nie.
Zjadłem tosty unikając pytań od kierowcy ferrari i poszedłem się doprowadzić do porządku.
Zdziwiłem się, gdy po godzinie zobaczyłem Leclerca śpiącego na kanapie. Uroczo wyglądał. Poszedłem po koc i okryłem nim Monakijczyka.
Dopiero gdy usiadłem przy wyspie kuchennej zacząłem sobie uświadamiać co się dzieje.Strasznie boli mnie głowa (szybko się skapnąłem). Charles śpi 5 metrów ode mnie. Zostałem zawieszony i aktualnie przez najbliższe 6 tygodni będe oglądał wyścigi w domu, a nie w nich uczestniczył. Christian napisał, że mam się ogarnąć i nawet nie chce mnie widzieć w padoku przez te 6 tygodni. Co ja narobiłem? Jeśli się nie poprawie, to pomimo osiągów wywalą mnie z Red Bulla. Rozwalam bolid w testach, jestem agresywny, a moje relacje z zespołem leżą i płaczą.
Znalazłem jakieś przeciwbólowe w kuchni i wziąłem chyba z pięć tabletek.
Gdy popatrzyłem na Monakijczyka, jego lekko przydługie włosy opadły mu na twarz. Oczy miał już mniej podkrążone, a z nosa powoli schodziła opuchlizna.Podszedłem, żeby je odgarnąć i wtedy się obudził. Spojrzał na mnie i mógłbym przysiąc, że się lekko zarumienił.
- Nie chciałem cię obudzić. - Powiedziałem odsuwając się lekko od niego.
- W porządku. Teraz i tak nie powinienem spać. Musimy porozmawiać. - Musiałem spowodować wypadek i o mało co nie wywalili mnie z Red Bulla, a ten w końcu chce rozmawiać.
Charles
Usiedliśmy przy stole. Była niezręczna cisza. Od czego mam zacząć? Nie musiałem się długo zastanawiać.
- Czemu ze mną zostałeś wczoraj pomimo tego co ci zrobiłem? - Błaga mnie o rozmowę, a zadaje to pytanie.
- Tak szczerze? Dalej się zastanawiam ale to może dlatego, że przypomniałem sobie co odwalasz po pijaku, nie chcę żebyś sobie krzywdę zrobił. - Przerwałem, nie patrząc na niego. - Może też dlatego, że ostatnio nie mam ochoty być sam. - Dodałem pośpiesznie. Czułem się jakby twarz mi płonęła. Byłem cały czerwony. Spojrzałem na Holendra. Gdy tylko zobaczył jak się rumienie, podszedł do mnie i mnie przytulił.
Zszokowany dopiero po chwili odwzajemniłem uścisk. Brakowało mi tego.
- Dzięki Charlie.
Charlie. Niech mówi na mnie Charlie. Nie mam zamiaru dłużej się sprzeczać. Mogę mu pozwolić na naprawę naszej przyjaźni skoro jest tak bardzo zdeterminowany.
- Nie powiedziałem wczoraj nic głupiego? - Spytał odsuwając się ode mnie. Nie odsuwaj się proszę.
- Nie, wiesz odziwo byłeś bardziej milczący, ale za to kleiłeś się do mnie tak, że Daniel musiał mi pomóc, bo inaczej byś mnie udusił. - Zaśmiał się.
Usiadł tym razem obok mnie i znowu zapadła cisza.
- Wytłumaczysz mi czemu ostatnio masz takie problemy z agresją? - Spojrzałem ostrożnie w jego stronę.
Patrzył przez chwilę na swoje ręce.
- Nie wiem... Odkąd zepsułem naszą przyjaźń zacząłem tak się denerwować, że Lando błagał mnie, żebym poszedł do psychologa. Dostałem tabletki, poszedłem jeszcze na trzy sesje i było w porządku. Potem się znowu zaczęło kiedy dostałeś ataku. - Przerwał i spojrzał na mnie. - Byłem wściekły. Nie wiem czemu płakałeś, ale wtedy coś we mnie pękło. Odkąd znów pojawiłeś się w moim życiu jestem bardziej...
- Nerwowy?
- Emocjonalny. - Dokończył.
- Co się z tobą działo przez ostatni miesiąc? - Zapytał po chwili.
Wpatrywałem się w swoje dłonie, byleby tylko na niego nie patrzeć.
- Potrzebowałem odpoczynku... od...- Od czego Charles? - Przysunął się bliżej.
- Od tego całego zamieszania. - Wyrzuciłem z siebie. Wziąłem głęboki wdech i dodałem. - Zacząłem sobie radzić, pierwszy raz od trzech lat...
- I nagle pojawiam się ja i znowu wszystko psuję. - Wstał i poszedł sobie nalać wody.
- To nie tak, że psujesz... poprostu...
- Wysłów się. - Powiedział zdenerwowany.
- Przy tobie znowu zacząłem odczuwać emocję od których się odciąłem! - Wykrzyczałem na jednym wydechu. - Odciąłem się od emocji, żeby nie czuć tej pustki, którą po sobie zostawiłeś. - Zacisnąłem dłonie w pięści, żeby się nie trzęsły. Jeszcze tego brakuje, żeby to zobaczył.
- Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. - Spojrzałem na niego. - Dlatego nie było ze mną kontaktu.Stał przy blacie przez dłuższą chwilę, po czym zapytał.
- Dalej boli? - Wskazał na moją twarz.
- Trochę. Szczególnie wtedy gdy próbuję zmrużyć oczy, ale to nic, zagoi się. - Tak naprawdę bolało jak cholera, pewnie dlatego, że nie wziąłem wczoraj tabletek i nie posmarowałem maścią, tak jak lekarz kazał, ale by się tylko martwił, albo co gorsza, znowu się wściekł.
- Przepraszam Charles. - Podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko. Przyjrzał mi się uważnie i dodał. - Nie wziąłeś wczoraj żadnych tabletek prawda?
- Pokręciłem głową. - Maścią też nie posmarowałeś? - Wyrzuciłem z siebie ciche "nie" i wstałem od stołu. Zaśmiał się cicho i pokręcił głową. - Jednak coś się nie zmieniło.Zaczęło kręcić mi się w głowie, a Max to zauważył.
- Kolejna rzecz która sie nie zmieniła. Spałeś w ogóle? - Nie spałem całą noc. Przez pierwsze dwie godziny, Max zwracał wypity alkohol, potem do trzeciej siedziałem przy jego łóżku, nie chciałem być sam. O trzeciej poszedłem na spacer i wróciłem o szóstej. Zasnąłem na pół godziny gdy zadzwonił Carlos.
- Nie bardzo, ale to nic, póź...
- Idź się połóż Charlie, bo sobie jeszcze krzywde zrobisz. Ja napiszę do Carlosa, żeby przywiózł twoje leki.
- To może ja pojadę do siebie, nie chcę ci przeszkadzać.
- Sam mówiłeś, że nie chcesz być sam,
a ja nie mam nic przeciwko byś tu został.Miałem iść się położyć ale tak mi się zakręciło w głowie, że upadłem na Holendra.
- Chodź Charlie, bo jeszcze naprawdę sobie krzywdę zrobisz. - Zaśmiał się i zaprowadził mnie do łóżka.
Max
Jeszcze chwila, a Charlie padłby z wycieńczenia na podłogę.
- Przywieź do mnie leki Charlesa.
Gdy tylko odłożyłem telefon, zaczął dzwonić. Carlos.
- Jade po niego.
- Charles nie jest dzieckiem Carlos. Sam chce tu być, nie przetrzymuje go tu siłą.
- Po tobie można się wszystkiego spodziewać.
- Przywieź mi jego leki Sainz. Zaraz wyśle ci adres.
Rozłączyłem się i odłożyłem telefon.
_____________________________
Uroczo
(Boże co ja robię ze swoim życiem)
CZYTASZ
Our future / Lestappen
FanfictionLestappen (F1 życiem) Nasz ukochany Monakijczyk (biada powiesz, że Francuz) z problemami i aspołeczny Holender z anger issues. Dziś rywale, a kiedyś najlepsi przyjaciele. Po tym jak ich przyjaźń się rozpadła oboje się pogubili, Max wpadl w nałóg, ma...