Max
Po wygranym wyścigu poszedłem za Leclerciem do baru. Nie jestem pewny czy opija drugie miejsce czy tradycyjne idzie tam żeby się upić.
Zamawiam już drugiego drinka i patrze z ukosa na Monakijczyka, który właśnie rozmawia z jakimś gościem. Gotuje się we mnie jak na to patrze i mam ochotę komuś przypierdolić, ale wiem że wtedy Charles w ogóle by się do mnie nie odzywał.
Siedzę tak i ogladam ich wymianę zdań aż w końcu nieznajomy zaczął go obmacywać.
Mam dość czekania, mam dość patrzenia.
- Przeszkadzam? - Staję za Leclerciem i zabieram mu szklanke z dłoni.
- Max? - Faktycznie jest milszy. - Co ty tu robisz? - Szybko wstał z miejsca i o mało co się nie przewrócił.
- Przyjechałem cię odwieźć. Idziemy. - Złapałem go za rękę i pociągnąłem do wyjścia.
- Puść mnie. Zostaję.
- Jesteś pijany Charles.
- I jestem pełnoletni. Zostaje. Nie będziesz mnie niańczył. - Wyrwał się i wrócił na swoje miejsce. Na szczęście nieznajomego tam nie było.
- Dobra. - Dosiadłem się do Monakijczyka. Nie protestował i odrazu zaczął pić.
(...)
Po pół godzinie był tak pijany, że siadał mi na kolanach i gadał. Buzia mu sie nie zamykała.
- Wróć... prrrrosszze Maxieeee.
No właśnie. Postanowiłem go odwieźć do domu zanim zrobi coś czego zacznie żałować.
(...)
- Maaaaxieeee. - Krzyczał jak niosłem go po schodach. - Wygladamy jak świeżo po ślubie. Bedziesz moim panem młodym? Założę taką fajną sukienkę i będę twoją panną młodą.
- Gdzie masz klucze?
- Jakie klucze? Ty zawsze wszysstko miałeś. Zgubiłeś klucze? Nie ładnie Maxie.
- To jedziemy do mnie.
- Wycieczka yuppie! - Wyrzucił ręce i nogi do góry przez co upadliśmy. - Oj
przepraszam. Maxiee ja nie chciałem. Ja..- Nic się nie stało. - Podniosłem go i przytuliłem mocniej do siebie. - Przytul się i nie kręć się więcej.
- Przepraszam... - On płacze. Czemu płacze? Pijany Charlie to stan umysłu.
- Czemu płaczesz? - Wiem, że rozmawianie z nim, jak jest pijany, nie ma sensu, ale wiele rzeczy na tym świecie nie ma sensu.
- Nie chcę żebyś znowu mnie zostawił. Staram sie Maxie przyssięgam.
- Nie zostawie cię głupku. Idź spać i rano pogadamy okej? Będę przy tobie całą noc obiecuję.
(...)
Charles
Boli. Mnie. Łeb.
Nie będę więcej pił. Nie ma takiej opcji. Jeśli mam zdobyć Mistrzostwo nie mogę się upijać.
- O wstałeś. - Co kurwa? Podniosłem się tak szybko, że kołdra wylądowała na ziemi, a ja chwilę później pożałowałem swojej decyzji. Zakręciło mi się w głowie i przyjebałem głową o kant łóżka.
- Kurwa Charlie. - Max złapał mnie za głowę i sprawdzał jak bardzo jestem niezdarny. - Chodź do kuchni. Trzeba ci to opatrzyć.
- Co ja tu ro... - Zalała mnie fala wspomnień z wczorajszego wieczoru.
Co ja najlepszego zrobiłem?
- Zaraz o tym pogadamy. Krwawisz.
Próbowałem wstać ale jeszcze barziej zakręciło mi się w głowie. Widząc zamiary Holendra, szybko powiedziałem.
- Nawet mnie kurwa nie podnoś.
Nie skomentował i poszedł po apteczkę.
- Sam to zrobię. - Wyciągnąłem rękę, żeby podał mi bandaż, ale ten tylko mnie wyśmiał.
- Nie kłóć się ze mną. Sam dobrze wiesz, że nie dasz rady.
- Nie bedziesz mnie dotykał!
- A więc o to ci chodzi tak?! Japierdole Charles... Ja chcę ci pomóc! Porozmawiajmy dobrze?! Proszę.
- Nie jestem co do tego przekonany.
- Dobra inaczej. Ja będę ci opatrywał ranę i w tym czasie tłumaczył wszystko, a ty będziesz grzecznie siedział i słuchał co mam do powiedzenia. Jeśli ci się nie spodoba moje wytłumaczenie, zadzwonię po Carlosa by przyjechał i nie będę ci przeszkadzał. Okej?
- Niech będzie. - Po chuj ja się zgodziłem? BOŻE CHARLES NAJPIERW MYŚL POTEM MÓW.
(...)
Gadał tak chyba z 15 minut. Skończył mi opatrywać ranę i usiadł na przeciwko.
- ... Martwię się o ciebie. - Wyciągnął rękę nie pewny czy może.
Patrzyłem na niego w milczeniu. Co ja mam teraz zrobić?
- Dasz mi szansę? - Oczywiście, że dam mu szansę, bo prawda jest taka, że moje życie bez niego nie ma sensu.
Nie mogę mu tylko pokazać, że bardzo mi na tym zależy (najchętniej przytuliłbym się do niego i nigdy nie puszczał). Musi przestac mnie traktować jak zabawkę.- Ostatnią. - Wyraz jego twarzy się rozpromienił, a on sam przytulił mnie i wylądowaliśmy na poduszkach.
Carlos
Nie wiem co mam robić. Lando spochmurniał. Odwołał wszystkie plany i aktualnie leży przytulony do misia.
- Lando?
- Hm?
- Wszystko w porządku? - Jeszcze mocnej przytulił misia i nie odpowiedział.
Położyłem się obok niego, a ten od razu się do mnie przykleił.
- Widziałeś jak na mnie patrzyli?
- Co? Kto?
- Wszyscy. Jakbym był jakiś trędowaty.
- Co ty mówisz? Fani krzyczeli z radości kiedy zostałeś kierowcą dnia, a Mclaren skakał z radości jak z 16 miejsca udało ci się dojechać na trzecim.
- To nie było to samo. - Co on wygaduje?
- Lando, oni dalej cię kochają.
- A co jeśli udają? Carlos, ja słyszałem jak mówią, że nie powinniśmy jeździć, że inni bardziej zasługują na miejsce. - Głos mu się załamał.
- Nie słuchaj ich. - Próbowałem go uspokoić. - Wiedzieliśmy, że ludzie będą gadać. To normalne. Liczy się to, że się kochamy.
- Mhmm. - Leżeliśmy tak przez chwilę. Myślałem, że Norris zasnął.
- Głodny jestem. - Podniósł głowę i próbował wstać, ale chyba zakręciło mu się w głowie.
- Jadłeś coś?
- Huh? Kiedy?
- Lando jest 14:00. Jadłeś coś?
- Nieeee chybaaa.
- Boże. Leż, zrobię ci śniadanie na obiad.
- To śmiesznie brzmi.
- Trzeba było rano zjeść. - Pocałowałem go i poszedłem do kuchni.
______________________________
Tak
ZA 2 DNI MAM URODZINY
YIPPIE
Jestem zła bo nie oglądałam wyścigu wczoraj. Masakra
CZYTASZ
Our future / Lestappen
FanfictionLestappen (F1 życiem) Nasz ukochany Monakijczyk (biada powiesz, że Francuz) z problemami i aspołeczny Holender z anger issues. Dziś rywale, a kiedyś najlepsi przyjaciele. Po tym jak ich przyjaźń się rozpadła oboje się pogubili, Max wpadl w nałóg, ma...