Rozdział 15

142 18 8
                                    

Bił się z myślami, co powiedzieć Taehyungowi. Oczywiście, że nie chciał go okłamywać, ale równie dobrze znał jego podejście do Jungkooka i całej tej sprawy. Był pewnien, że nie zgodzi się na realizacje planu. Wiadomo, spotkanie z Yoongim było niebezpieczne, ponieważ ten człowiek był nieobliczalny. Równie dobrze mógł ich wszystkich po prostu zabić, łącznie z Jungkookiem, który tym razem naprawdę zdezerterował. Nie znali też miejsca jego pobytu i całego Red Five, co znacznie komplikowało sprawę. Co prawda Jungkook rozpisał mu możliwe miejsca kryjówek, z których korzystali. Tyle, że sprawdzenie ich wszystkich zajęłoby im wieki. Z braku laku Jimin i tak podczas spacerów zaglądał do wskazanych lokalizacji, nie mówiąc o tym nikomu. Jungkook na razie leczył rany, więc jakakolwiek akcja musiała przesunąć się w czasie. Z Taehyungiem miał zamiar porozmawiać, ale stale to odkładał, szukając odpowiedniej okazji.

Gdy któregoś razu wrócił z jednej ze swoich wypraw, zastał kłócącą się dwójkę. Nie wszedł do środka, chowając się za framugą. Oparł się o ścianę, nasłuchując, o czym rozmawiają.

– Czego ty od niego chcesz? – usłyszał głos Taehyunga. – Zjawiłeś się znikąd i na co liczysz? Nawet jeśli znaliście się wcześniej, to nie uda ci go więcej omotać. Masz stąd odejść, jak tylko wyzdrowiejesz. Inaczej będziesz miał ze mną do czynienia.

– To nie twój interes. I nie strasz mnie, bo ani trochę się ciebie nie boje. Chyba dałem ci już wystarczający wycisk – odpowiedział mu Jungkook. Jimin złapał się za głowę. Mówili o nim, jakby był jakąś rzeczą, którą można kupić.

– Tylko cię ostrzegam. A Jimina zostaw w spokoju.

– A co? Boisz się, że woli mnie?

– Lepiej się przymknij, bo zaraz przestanę się powstrzymywać – Słysząc nerwy w jego głosie, postanowił zareagować. Nie chciał, żeby doszło do rękoczynów.

– Wróciłem – powiedział, wchodząc do środka. Postanowił udawać, że wcale ich nie podsłuchiwał. Po drodze wstąpił do paru sklepów, więc miał wypchany plecak różnymi produktami. Gdy tylko do nich podszedł, Taehyung natychmiast zmienił wyraz twarzy i przywitał się z nim słodkim pocałunkiem. Jungkook odwrócił wzrok, aby na nich nie patrzeć. To wszystko było takie popieprzone.

Odeszli na bok, by rozpakować zakupy. Zbliżał się wieczór, a z braku większych planów na pozostałą część dnia, spędzili przytulając się na kanapie. Atmosfera była naprawdę przyjemna. Taehyung opowiedział mu więcej o sobie i swojej rodzinie. Powspominali wspólne śmieszne historie i wybryki z początku ich życia w oazie. Tak na marginesie, chcieli też połączyć się ze stadionem. Mieli ze sobą odbiornik, aby móc komunikować się z resztą i na bieżąco sprawdzać, czy wszyscy są bezpieczni i jak mają się sprawy z Suji. Jimin bardzo się cieszył, że już się obudziła. Co prawda nadal leżała w szpitalu, ale przynajmniej miała się dobrze. Seokjin też już wyzdrowiał. Szkoda, że nadal nie powiedział Taehyungowi prawdy.

– 005, zgłaszam się. Jak sytuacja? – powiedział, przykładając krótkofalówkę do ust. Po drugiej stronie była jednak zupełna cisza. Łączyli się z nimi co trzy dni zawsze o tej samej porze, czyli o zachodzie. Tak było najłatwiej się dogadać, szczególnie że nikt już nawet nie wiedział jaki jest dzień, czy pora roku. – 005, co dzieje? Odpowiedz.

– Coś jest nie tak? – zauważył Taehyung, sprawdzając, czy nadają na odpowiednich falach.

– 005, czekamy na sygnał – ponowił, również zaczynając się stresować. Nagle pojawiły się zakłócenia. Później doszły do nich jakieś dziwne, głośne odgłosy.

– 003, zaczął się nalot bombowy. Musimy uciekać – Głos był niewyraźny i przez to trudny do zidentyfikowania. Obydwaj wstali na równe nogi niemal w tym samym momencie. Ruszyli na klatkę schodową, by dostać się na dach. Nad miastem latały śmigłowce, gromadząc się głównie nad stadionem, który z tego miejsca wydawał się małą kropką na tle całej metropolii.

Card War [jikook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz