Rozdział 4

138 21 1
                                    

Musiał stracić przytomność, bo z drogi nie pamiętał praktycznie niczego. Może to pył dostał mu się do płuc, a dym zaczadził. A może to po prostu zmęczenie i emocje, które nadal w nim buzowały. Czuł, że bolą go wszystkie mięśnie. Nadal były spięte, ponieważ wewnętrznie wciąż był gotowy do walki. Jednak czy w tej sytuacji miał jakiekolwiek szanse. Był sam pośród wrogów, którzy byli gotowi nie tylko go zabić, a nawet torturować. Do tej pory zdawali się być jedynie mitem. Wiele o nich słyszał, ale pewnie większość to plotki, które powstały w związku z ich potęgą. Nazywano ich potworami, zbrodniarzami i nadludźmi. Nie znano jednak ich imion, czy mocy które posiadali. Wiadomo tylko, że siali zniszczenie. Po tym, co przeżył był już pewien, że w tym względzie ani trochę się nie pomylono. Z zimną krwią zabili Minji, pozwolili Suji się wykrwawić, a jego namówili do pomocy tylko dlatego, aby później go porwać. Nie chciał nawet myśleć, co z nim zrobią, gdy przestanie być im potrzebny. Wyleczy Yoongiego i co potem? Wolał nawet sobie tego nie wyobrażać.

Niechętnie otworzył oczy. Bardzo go piekły. Długo też nie mógł przyzwyczaić się do światła słonecznego, które wyjątkowo mocno świeciło. Najprawdopodobniej przespał cały dzień. Nie miał jednak co do tego pewności. Sen mógł przecież trwać o wiele dłużej. Był na siebie o to zły, bo nie obserwował trasy, jaką jechali. Nie wiedział, więc zupełnie nic o umiejscowieniu ich kryjówki. Nawet gdyby udało mu się teraz uciec, nie wiedziałby w którą stronę się udać. W pojedynkę, bez prowiantu i wody miałby marne szanse na przeżycie. Chociaż to wydawało się lepsze niż bycie zakładnikiem. Chciałby tylko przed śmiercią dowiedzieć się, co z Suji i resztą. Miał nadzieję, że wszyscy są cali. Martwił się o nich. Pewnie będą go szukać, a to wiązało się z kolejnym niebezpieczeństwem. Wolałaby, aby przynajmniej na razie odwlekli tą czynność. Najważniejsze było ich zdrowie, a Suji na pewno nie czuła się najlepiej. Liczył na to, że udało im się ją uratować i uleczyć. W pokoju zostawił jeszcze parę ziołowych naparów.

Z trudem usiadł. Bardzo bolały go plecy. Spostrzegł, że leżał na podłodze. Jedyne co to był przykryty jakąś kurtką. Ta jego została w aptece. Na pewno już nigdy jej nie odzyska. Delikatnie się wyprostował, naciągając narzutę na ramiona. Mimo słońca w pomieszczeniu było chłodno. Wiatr zawiewał do środka, przyprawiając go o dreszcze. Kurtka dawała mu trochę ukojenia. Była na niego za duża, ale materiał był miękki i o dziwo mocno pachniał. Trudno jednak było rozpoznać tą mieszankę aromatów. Na pewno wyczuł w niej jakieś perfumy. Też wydawały się znajome. Odgonił jednak od siebie te myśli. Był sam, więc postanowił się rozejrzeć. Duża dziura w ścianie, która kiedyś była oknem, miała widok na rzekę Han i Lotte World, które teraz wyglądało jak nawiedzone wesołe miasteczko. Musieli być gdzieś w okolicach stacji metra przy Samjeondong. Znacznie więc oddalili się od stadionu. Odetchnął z ulgą, bo to oznaczało, że na razie nie zaatakują oazy. Pewnie póki co chcieli zadbać o Yoongiego. To było zrozumiałe. Być może oprócz tego, że byli okrutni i bezwzględni, w jakiś sposób dbali o ludzi w swoim zespole. Ciekawiło go w jaki sposób się poznali. Dzieliły ich spore różnice wieku, więc to nawet niemożliwe, że znali się długo przed wojną. Wspólne działanie jest jednak w stanie zjednać ludzi, choćby nie wiadomo jak bardzo różnili się charakterami. W końcu ich celem była rewolucja.

W pokoju stały też jakieś sprzęty do ćwiczeń. Zapewne była to kiedyś siłownia, bo raczej wątpił żeby ktoś specjalnie je tutaj przeniósł. Kilka starych hantli, zepsuta bieżnia i rower stacjonarny, stepy do aerobiku. Jedyne, co wyglądało na nadal używane to poręcz z drążkiem. Były na niej liczne przetarcia i ani grama kurzu. Ktoś musiał z nich korzystać.

– Widzę, że spodobała ci się moja kurtka – Zesztywniał, słysząc ten straszny głos. Już chyba nigdy nie będzie kojarzyć mu się pozytywnie. Niechętnie odwrócił się w jego stronę. Jungkook wszedł do środka, zamykając drzwi, które przetrwały tylko dzięki temu, że były ciężkie i metalowe.

Card War [jikook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz