Suji leżała w szpitalu. Jej twarz wyglądała na rozluźnioną i spokojną, zupełnie jakby spała. Miał jednak świadomość, że nie do końca tak jest. Opiekował się nią pan Lee, emerytowany lekarz, który mimo ogromnego doświadczenia nie był w stanie za wiele zrobić bez odpowiedniego sprzętu medycznego. Mogli ją tylko dotleniać i czekać aż się przebudzi. Czytał kiedyś, że warto mówić do pacjentów w stanie śpiączki, ponieważ słyszą i czują niektóre bodźce. Opowiedział więc jej wszystko od momentu, kiedy się rozdzielili. Cały czas trzymał ją za rękę, rozmasowując knykcie. Nie wiedział, czy to jakkolwiek pomoże, ale pan Lee utwierdził go w przekonaniu, że każdy taki kontakt przywraca pacjenta do świata żywych. Został z nią tak długo jak mógł, jednak w pewnym momencie odczuł ogromne zmęczenie. Ostatnio nie sypiał za dobrze. Ucałował ją w czoło i wyszedł nim wzeszło słońce. Nie spodziewał się jedna, że zostanie napadnięty na korytarzu. Chociaż był to całkiem przyjemny napad. Został mocno ściśnięty przez Taehyunga, który chyba zużył całe pokłady swojej siły, bo prawie połamał mu żebra. Odpuścił mu jednak, wiedząc że w ten sposób pokazuje swoje uczucia. Byli zupełnie sami w skrzydle szpitalnym, ponieważ większość mieszkańców już spała, a oprócz Suji w szpitalu nie było nikogo o tej porze. Nie musiał się więc krępować, że ktoś ich zobaczy.
– Wiedziałem, że przeżyłeś. Że im uciekniesz - wyszeptał wprost do jego ucha. – Ale i tak się martwiłem. Cholera, prawie zdemolowałem cały stadion.
– To ja się martwiłem. Nie wiedziałem, co się z tobą stało. Gdy zobaczyłem Minji – Poczuł ogromną gulę w gardle. Nie był w stanie jej przełknąć. Łamał mu się głos z nadmiaru emocji. Było wiele momentów, w których myślał, że go stracił. Przez te trzy lata stał się mu najbliższy. Czasem się za to karcił, bo przez to Taehyung okazał się jego słabym punktem. Największym ze wszystkich. – Myślałem, że umarłeś.
– Nigdy bym cię nie zostawił – Spojrzał mu głęboko w oczy i pocałował. Jimin poczuł ogromną ulgę, gdy ich usta się zetknęły. Jakby zeszedł z niego cały żal i ból. Nigdy nie chciał się przywiązywać. Po śmierci matki nie chciał żyć. A jednak uczucia go dopadły. Przywiązał się do tych ludzi i do tego miejsca, a chociaż nienawidził tu być to i tak zawsze wracał. Nie potrafił się do tego przyznać, nie mówił o tym nagłos i kontrolował się w okazywaniu emocji, ale i tak czasem wybuchał. Najwyraźniej powoli zaczynał to wszystko akceptować.
– Powinienem się położyć. Wszystko mnie boli i jestem zmęczony – Odsunął się od niego z cichym mlaśnięciem. Siły zaczęły go opuszczać. Postałby tak jeszcze dłużej i mógłby nawet zemdleć. A tego nie chciał, bo czekał go ciężki dzień. Tyle tłumaczeń i rozmów. Starł się nie być tym przytłoczony, ale wiedział że i tak czeka go ciężka przeprawa z Seokjinem.
– Zostać z tobą? – zapytał, głaszcząc go po boku i nie przestając obsypywać pocałunkami jego odkrytej szyi.
– Innym razem, dobrze? – Nie miał ochoty na nic więcej. Pragnął jedynie w spokoju położyć się na swoim materacu i rozprostować kości. – Jutro ci wszystko opowiem. Pewnie i tak spotykamy się na dywaniku u dowódcy.
– Zdecydowanie masz mi dużo do wyjaśnienia. Przede wszystkim martwi mnie, że przyprowadziłeś tego chłopaka. Nie podoba mi się, że ktoś z Red Five będzie kręcił się nam pod nosem. To zabójca.
– Jak inaczej miałbym tu wrócić? Zresztą Jungkook nie jest taki zły.
– Och, Jungkook – powtórzył jego imię z przekąsem.
– Uwierz mi. Mam dobre oko do ludzi – Taehyung skinął głową, chociaż jakoś specjalnie bez entuzjazmu. Później odprowadził go do pokoju, gdzie ostatecznie się rozstali. Jimin niemal od razu padł na posłanie i zasnął, chociaż snem bardzo płytkim i przerywanym. Znowu miał tą samą wizję. Męczyła go aż do rana, a dokładnie do momentu aż nie został obudzony przez jednego ze strażników.
CZYTASZ
Card War [jikook]
FanficTrzy lata po wojnie, która dotknęła cały świat, Seul ponownie pogrąża się w mroku. Do miasta powraca grupa przestępcza Red Five, siejąc zniszczenie i zabijając każdego, kto wejdzie im w drogę. Pairing: jikook Gatunek: angst, smut, postapo!au Inspira...