Pomieszczenie chociaż stare i zniszczone było całkiem dobrze zorganizowane. Stało tu sześć kozetek, oddzielonych od siebie parawanami. Wyglądało to niczym w prawdziwym szpitalu. Oprócz niego w sali znajdował się siedmioletni chłopiec ze złamaną ręką. Nikt go nie odwiedzał, więc spędzał czas na śpiewaniu piosenek. Miały w sobie coś inspirującego. Sprawiały, że Jimin nie był już taki smutny. Nie zniknęło jednak jego zamyślenie. Melancholia wręcz pogłębiała się z dnia na dzień, ale to dlatego że planował w głowie swój następny ruch. Dzisiaj mieli dołączyć do nich pozostali, których wezwał telepatycznie dzięki Hanni. Z początku obawiał się pojawienia Yoongiego w oazie, ale nie mógł trzymać go na dystans. Zdecydowali się działać razem, więc musieli jakoś dociągnąć to do końca. Nie mógł jednak wiecznie za wszystkich odpowiadać. Oczywiste było, że raczej nikt nie przyjmie go tutaj z radością. Nawet jeśli było to tymczasowe. Już Jungkook został wyraźnie odtrącony, wręcz zlinczowany przez Taehyunga i pozostałych przyjaciół. Mieszkańcy też nie świętowali na jego widok. Każdy już wiedział, jaki udział w tym wszystkim miało Red Five i na pewno nikt nie był z tego zadowolony. Jimin wcale im się nie dziwił, sam brzydził się Yoongim i jego czynami. Okazał mu jednak trochę serca i zrozumienia po tym, jak poznał jego siostrę. Robił te okropne rzeczy dla niej, a mimo tego została skrzywdzona. Miał równie ciężką sytuację. Niektórzy na jego miejscu walczyliby o swoje życie, a nie martwili się zdrowiem innych. On jednak poświecił wszystko, aby odzyskać siostrę. I przynajmniej miał ją teraz obok siebie. Jimin uważał jego sytuację za dużo lepszą, chociaż takie porównywanie może nie było na miejscu. Nie potrafił jednak oprzeć się wrażeniu, że mimo tylu cierpień wokoło, to jemu i tak przypadały te najgorsze. Nie potrafił pojąć, dlaczego tak jest. Czym zawinił.
Od doktora Lee dostał wszystkie leki, na kostkę zimny okład i opatrunek uciskowy. Poczuł się o wiele lepiej, mogąc wyspać się wreszcie w jakimś normalnym, wygodnym łóżku, przynajmniej na ich obecne standardy. Uśpiła go kołysanka śpiewana przez małego Seungmina. Wcześniej pograli trochę w bierki. Było naprawdę sympatycznie.
Zakazano tu wchodzić komukolwiek, przynajmniej tak podsłuchał. Podobno to po to, aby Jimin mógł wreszcie się odciąć i odpocząć. Tak też się stało. Chociaż czuł się trochę winny, że nie było go podczas najważniejszych dwóch dni, w których z pewnością działy się bardzo ważne sprawy. Nikt nie poinformował go, co się dzieje poza szpitalem. Był całkowicie poza tematem. Z jedne strony bardzo mu to pomogło, ale z drugiej bolał go brzuch z nerwów. Gdyby nie Seungmin na pewno by tu oszalał. A tak to przynajmniej miał trochę rozrywki. I nie musiał rozmawiać o śmierci Seokjina, ani odpowiadać na trudne pytania. Tutaj było cicho, przyjemnie i wręcz zbyt normalnie. Zapomniał o problemach. Dostał nawet książkę do czytania. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz coś czytał. To było wieki temu.
Dopiero jakoś nad ranem trzeciego dnia pobyty dostał telepatyczne wezwanie od Hanni. Bardzo się zdenerwował, bo brzmiało to jak wołanie o pomoc. Komunikat nie był jednak zbyt wyraźny. Zrozumiał tylko, że coś złego działo się między Jungkookiem a Taehyungiem. Podejrzewał, że ta dwójka nagle nie zapała do siebie miłością, ale nie chciał aby się kłócili. A już na pewno nie przez niego. Musiał ich znaleźć i uspokoić sytuację, dlatego podniósł się z trudem i wyszedł na zewnątrz, próbując ich zlokalizować. Okazało się, że nie było to zbyt trudne, bo zewsząd dochodziły wyraźne odgłosy bójki. Coś, co udało mu się wcześniej załagodzić, tak teraz wybuchło ze zdwojoną siłą. Słyszał okrzyki mieszkańców, dopingujących swojego dowódcę, zupełnie jakby właśnie rozgrywała się jakaś walka wszechczasów. Kulejąc na jedną nogę dotarł na miejsce. Gdzieś na środku korytarza stał tłum ludzi. Ta wrzawa była wręcz nie do wytrzymania. Z trudem przepchał się miedzy nimi, prawie się potykając. Próbował, ale nie udało mu się zachować spokoju. W końcu stanął na skraju prowizorycznego ringu, który był stworzony z gapiów. Zatrzymał się obok Suji, która zaskoczona jego obecnością, pomogła mu zachować równowagę, obejmując go w talii. Z tej perspektywy widział plecy Taehyunga i twarz Jungkooka, który znajdował się naprzeciwko. Musiał go zauważyć, bo na chwilę stracił czujność, dostając cios w podbródek. Najwyraźniej był to jego pierwszy, bo oprócz siniaka na policzku nie widział u niego żadnych większych zadrapań. Za nim stała znacznie mniejsza grupa, głównie złożona z Red Five. Niczego innego się nie spodziewał. Stworzyły się dwa obozy, co niby nie było niczym zaskakującym, a jednak bardzo dotknęło Jimina. Liczył, że w takiej sytuacji uda im się współpracować. Niestety najwyraźniej grubo się pomylił.

CZYTASZ
Card War [jikook]
FanfictionTrzy lata po wojnie, która dotknęła cały świat, Seul ponownie pogrąża się w mroku. Do miasta powraca grupa przestępcza Red Five, siejąc zniszczenie i zabijając każdego, kto wejdzie im w drogę. Pairing: jikook Gatunek: angst, smut, postapo!au Inspira...