Rozdział 16

128 23 5
                                    

Wielu rzeczy można było nie pamiętać. Jakiś błahych wydarzeń z przeszłości, nieznaczących gestów, zlej oceny w szkole, upadku na rowerze. Ale towarzyszące im uczucia pozostawały żywe. Przede wszystkim te skrajnie pozytywne i negatywne. One po prostu były. Zawsze i wszędzie. Teraz też miał wrażenie, że kiedyś czuł te wargi. Wbrew pozorom były czułe i kojarzyły się z jakąś ogromną tęsknotą, uśpioną wewnątrz. Nie potrafił jej zidentyfikować. Brnął w to dalej. Poza delikatnym dotykiem na policzkach czy karku nie starali się bardziej do siebie zbliżyć. Jakby się bali. Zdawać by się mogło, że dopiero się poznawali, ale prawda była taka, że to uczucie było znajome. Nie pamiętali samej czynności, a jedynie towarzyszącą temu radość, błogość i jednocześnie ulgę. Reszta znajdowała się w stanie uśpienia.

U Jimina szybko to jednak minęło, gdy tylko rozległ się głos w schowanej przy piersi krótkofalówce. Zadrżał zlękniony i odsunął się od Jungkooka. Jedynie wciąż wilgotne usta i drobne wypieki świadczyły o tym, co przed chwilą robili.

– 007, zgłaszam się - Czuł się jakby ktoś przyłapał go na gorącym uczynku. – Znalazłem Namjoona, Suji i paru cywilów.

– Taehyung, wszystko z tobą dobrze?

– Nie martw się, kochanie. Jestem cały – Spojrzał na Jungkooka i przeszedł go dreszcz. Czy mogli zrobić cos jeszcze gorszego?

– Znajdź pozostałych i wracajcie – powiedział drżącym głosem.

– Do zobaczenia.

Wyłączył sprzęt i włożył go z powrotem do kieszeni. Zrobiło się strasznie niezręcznie. Nie wiedział, co miał uczynić. Jak się zachować.

– Idź się położyć. Nie możesz tak długo stać. Za bardzo obciążasz nogę – Przerwał ciszę, nadal na niego nie patrząc.

– Jimin, nie udawaj że nic się nie stało. Też to poczułeś, prawda?

– Zapomnij o tym – dodał, kierując się w stronę wyjścia. Zostawił go samego, nie przejmując się tym, że Jungkook może mieć problem z zejściem na dół. Skoro jakoś wszedł na dach, to powinien trafić z powrotem do zajmowanego przez nich mieszkania. Musiał odetchnąć, odpocząć, pobyć sam i to przemyśleć. Nie spodziewał się, że to potoczy się w takim kierunku. Całe jego ciało, a przede wszystkim dusza wariowały. Nie chciał kochać kogoś takiego, jak Jungkook, a na razie wszystko na to wskazywało. Sam próbował zamydlić sobie oczy, udając że podąża za prawdą, aby zaraz ją pożegnać. Tak naprawdę o tego nie było już odwrotu. Jego uczucia zaczynały się klarować, a on po prostu się ich bał. Starał się nie dopuszczać ich do siebie, ale nie było to już takie proste. Przeszłość, którą widział w snach, odciskała na nim piętno. Wiedział, że dopóki nie skonfrontują się z Yoongim, aby poznać każdy szczegół ich dawnego życia, nie zazna spokoju.

* * *

Tydzień później rana Jungkooka była już w lepszym stanie. Mógł normalnie chodzić, a stałe przyswajanie leków przeciwbólowych, pomogło mu uporać się z towarzyszącym chodzeniu dyskomfortem. Nie było to zbyt zdrowe, mogło mu nawet zaszkodzić, a nawet uzależnić. Jimin miał tego świadomość, ale jak to mówią cel uświęca środki. Chciał to załatwić przed powrotem Taehyunga. Ten skontaktował się z nim jakieś dwa dni temu, informując że grupa ocalonych jest większa niż przypuszczał. Jednak nadal nie znalazł Seokjina. Jiminowi było głupio, że chciał go zatrzymać. Był pewnie, że wybuch zabił znaczną część mieszkańców oazy. Oczywiście, że cieszył się z tej pomyłki, ale też obarczał się niepotrzebnymi wyrzutami sumienia. Z tego, co zrozumiał utworzyli mały obóz parę przecznic dalej i codziennie przekopywali się przez ruiny. Reszta dochodziła do siebie, lecząc rany. Nad wszystkim czuwała Suji, która jako że kiedyś pracowała z dziećmi, miała ukończone kursy pierwszej pomocy i znała się trochę na pielęgniarstwie. Na razie to wystarczało i mieli jeszcze trochę leków od Jimina. Przy poważniejszych ranach, kontaktowali się bezpośrednio z nim przez krótkofalówkę. On za to nie mówił im nic o swoich planach, nie chcąc denerwować Taehyunga. Miał teraz inne priorytety. Jimin musiał sam uporać się ze swoimi demonami, dlatego następnego dnia o świcie ruszył w miasto. Oczywiście nie sam. Asystował mu Jungkook, dla którego znalazł drobne wsparcie w postaci kijka do nordic walking. Zabrał go z jakiegoś sklepu sportowego. Idealnie nadawał się na podporę, w tej długiej trasie. Mieli broń i inne zapasy jak jedzenie, wodę czy choćby papier toaletowy. Byli przygotowani na każdą ewentualność.

Card War [jikook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz