• • •
Świt zawitał później niż zwykle nad Vesos. Nadchodziła zima, a wraz z nią zmiany, które miały wpłynąć na dalsze losy Maristi i ich mieszkańców.
Cadis stał na balkonie ubrany w swą szatę. Zapięcie jego koszuli sięgało pod samo gardło, ponieważ czarodziej chciał ukryć każdy skrawek skóry, który dotknął władca. Gdy opuścił komnatę Alessandra poczuł paskudne obrzydzenie. Wrócił do swego prywatnego świata, dopiero po tym jak jego pan nacieszył się jego obecnością. Posiadł go łącznie pięć razy, a Cadis spędził w komnacie długie godziny.
Wyszedł stamtąd ze złamaną duszą, lecz w swej dłoni mocno zaciskał księgę.
Białowłosy spoglądał jak słońce powolnie się wznosiło uświadamiając Cadisowi, że wkrótce będzie musiał skonfrontować się z nowym dniem. Dniem, na który nie był gotów. Musiał przygotować tak wiele, dopiąć wszystko do perfekcji, przygotować plan działania i go zrealizować z największą dbałością, aby nie stracić twarzy przed królem. Jeszcze wczoraj myślał o tym aspekcie nad wyraz optymistycznie, lecz po wydarzeniach z ostatniej nocy nie potrafił się skupić i stanąć na nogi. Czuł niemoc ogarniającą nie tylko jego wyczerpane ciało. Piętno odcisnęło się na jego sercu, a także umyśle. Nie myślach racjonalnie. W uszach słyszał szum zmieszanych ze sobą westchnień, które z siebie wydawał.
Cadis zacisnął oczy i choć starał się powstrzymać łzy, strumień popłynął po jego bladych policzkach, a umysł przypomniał mu chwilę tuż po tym, gdy Alessander oparł się o łoże okryty jedwabiem.
— Wiesz, że pozwoliłbym ci zostać przy mnie. Mógłbym trzymać cię w ramionach aż do świtu, lecz zawsze stroniłeś od ludzi — powiedział i to był jedyny moment, gdy Cadis poczuł ulgę. Mógł odejść. — Dlatego to uszanuję. Skończyłem, więc możesz się oddalić — czarodziej, po rozkazie władcy wsunął na ramię koszulę, która finalnie została z niego zdjęta.
Wziął ze sobą obiecaną księgę i szedł korytarzem zdenerwowany. Oddychał z trudem, a jego serce mocno biło w piersi. Chciał jak najszybciej się skryć przed światem, dlatego odszedł za białe drzwi. Na początku wziął kąpiel i szorował skórę tak mocno, że mętna woda została zabarwiona krwią. Białe kosmyki opadły na jego czoło, które było mokre od potu. Był cały w nerwach. Nie mógł się pogodzić z tym, że oddał się królowi z taką łatwością. Wykonał każdy rozkaz bez żadnego sprzeciwu. Dostał to czego chciał, lecz cena okazała się być zbyt wysoka.
Po kąpieli czarodziej ruszył do pokoju i okrył się szatami kryjąc zadrapania oraz inne oznaki współżycia. Drżącymi dłońmi odpalił fajkę, a spojrzeniem na świece zapalił knoty, które po kilku chwilach uwolniły zapachy mające go uspokoić i doprowadzić do równowagi. Narkotyki okazały się mu bardziej zaszkodzić niż pomóc. Cadisa nachodziły myśli i momenty z życia, które chciał zapomnieć; padający z drapieżnym zdecydowaniem bicz, który pozostawił na jego plecach rany. Znoszenie obelg kierowanych pod jego adresem bezustannie.
Jednak po wszystkich przebytych trudach nastąpiło ukojenie. Cadis patrzył na swój regał, na którym znajdowało się mnóstwo przeróżnych przedmiotów magicznych, kolorowe kule i wijące się wazony. Świadomość tego, że był w swoim miejscu dodała mu otuchy. Tutaj nikt nie mógł go skrzywdzić.
Przynajmniej tak myślał, dopóki nie ujrzał przed sobą twarzy młodzieńca. Zobaczył uśmiechniętego od ucha do ucha Rilana, którego głos uderzył mu do głowy i melodyjnie chciał wwiercić się w jego czaszkę.
Cadis. Cadis. Cadis.
Czarodziej zaciągnął się narkotykiem i przesadzając z jego dawką stracił przytomność. Nie trwało to jednak dłużej niż dwie godziny, zatem od tamtej pory — tuż po przebudzeniu — czarodziej znalazł się w najwyżej wieży w Vesos. Tam przyszedł na balkon i starał się okiełznać własne nerwy, traumę oraz odnaleźć w tym chaosie siebie.
CZYTASZ
Wampir&Czarodziej (bxb)
FantasíaOd dwudziestu lat wampiry muszą żyć w ukryciu, ponieważ moc czarowników się rozwinęła i stała na tyle potężna, że zdołała pokonać krwiopijców. Królestwo Vesos stało się niezwyciężone, jak i postrachem wampirów, które po latach przygotowują się do od...