Rozdział 4

44 12 0
                                    




-Gotowa?-zapytał, a w jego oczach dostrzegłam jak błysnęła ta charakterystyczna iskierka. Podeszliśmy do bagażnika, wyciągając z niego koc plażowy. Mrugnął do mnie oczkiem, na co uśmiechnęłam się i kurczowo zacisnęłam palce na jego dłoni.

-Jeszcze pytasz.-odpowiedziałam, czując jak Ryan ciągnie mnie w stronę wejścia na plażę.
Szybko przeszliśmy w nasze upatrzone z daleka miejsce tuż nad wodą. Czułam jak miękki piasek zapadał się pod nami, utrudniając nam normalne chodzenie. Rozłożyliśmy koc i usiedliśmy.

Cisza między nami nie należała do tych z rodzaju niezręcznych. Popatrzyłam się w czarne niebo a widok który zobaczyłam mnie zauroczył. Wyglądało to tak, jakby ktoś na czarnym kawałku papieru rozsypał srebrny brokat. Jak zaczarowana siedziałam z zadartą głową, wpatrując się w nieskończenie wiele malutkich gwiazd.

Chwilę później, ciszę przerwał chichot zielonookiego. Czułam jak uważnie obserwuje moją twarz, więc obróciłam głowę, a nasze spojrzenia się spotkały.

-Bawi cię coś?-zapytałam udając oburzenie, na co chłopak znów cicho się zaśmiał. Próbowałam się nie uśmiechać, więc lekko przygryzłam dolną wargę, myśląc że to coś pomoże.

-No co?-ponowiłam pytanie tym razem bardziej zdezorientowana. Dalej nie otrzymałam odpowiedzi, więc uniosłam brew, przyglądając się jego ciemnym od mroku tęczówkom. Jedyne co umożliwiało nam jakąkolwiek widoczność, był nisko zawieszony na niebie księżyc.

-Nic. Nie bądź taka ciekawska, bo kociej mordy dostaniesz.-odpowiedział dumnym głosem szczerząc się jak głupi. Widziałam w jego oczach, jak bardzo był zadowolony ze swojej odpowiedzi. Miałam ochotę przewrócić oczami na jego gówniarski tekst, oczywiście z rozbawienia, jednak z trudem się powstrzymałam.

-Ha ha ha śmieszne.-posłałam mu pełne powagi spojrzenie, marszcząc brwi. Uniósł ręce w geście obronnym, zaczynając się nad czymś zastanawiać. Miałam takie małe, skryte marzenie, by móc czytać ludzkie myśli. Gdybym miała taką moc, z pewnością w tamtej chwili bym jej użyła.

-Jeszcze nie słyszałem jak szczerze się śmiejesz.-jego uśmiech nieco zbladł, oczekując mojej reakcji. Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co odpowiedzieć. -Wydaje mi się, że to jest najwyższy czas, by to zmienić.

-Co, opowiesz mi głupi żart o blondynkach?-uśmiechnęłam się, nieco rozbawiona. Byłam szczerze zainteresowana tym, co chciał powiedzieć. Chyba nigdy do tej pory nie siedziałam o tej godzinie na plaży, w dodatku z jakimś chłopakiem, którego poznałam niedawno na imprezie. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz.

-Nie. Mam coś zdecydowanie lepszego.- po tych słowach młody mężczyzna rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam piszczeć i wierzgać nogami, błagając by przestał. Moje obydwie ręce trzymał za nadgarstki w swojej jednej dłoni, dlatego za cholerę nie mogłam ich uwolnić. Czułam jego silne mięśnie. Brzuch okropnie zaczął boleć mnie od śmiania się, przez co byłam bliska płaczu. W pewnym momencie udało mi się wyrwać z jego objęć i jak najszybciej mogłam, zaczęłam biec.

Prawdopodobnie wyglądałam jak 5-letnia dziewczynka, uciekająca przed swoimi rówieśnikami grając w berka. Tak też się czułam. Ryan nie pozostał w tyle i zaczął mnie gonić. Na moje nieszczęście, okazał się szybszy niż myślałam i zanim się obejrzałam, stał tuż przede mną. Wpadłam w jego klatkę piersiową, co wykorzystał i mnie podniósł. Nieco spanikowałam, ponieważ nigdy nie lubiłam jak ktoś mnie podnosił. 

Przerzucił mnie przez ramię jak worek ziemniaków i dumny z siebie zaczął iść w stronę wody. Kiedy zorientowałam się dokąd zmierza zaczęłam się drzeć jeszcze bardziej. Chłopak znowu okazał się silniejszy i unieruchomił mnie. Powoli zaczął wchodzić w rozbijające się o brzeg fale, a słone krople zaczęły opadać mi na włosy, twarz i ubranie. W pewnym momencie kiedy miał już wodę aż do pasa, postawił mnie przed sobą.

Fight To DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz