Rozdział 11

26 9 0
                                    




Kolejny ciepły i słoneczny dzień. Kolejny poranek, który niby zachęcał do życia. Jednak ja jakoś tego nie czułam. Odkąd straciłam rodziców w wypadku samochodowym, straciłam też większą część mnie. Każdy dzień był dla mnie taki sam. No, może prawie taki sam. Wczorajszy wieczór pozostawił we mnie tę lekką grozę. Dalej zastanawiałam się, o co tam tak naprawdę chodziło.

Siedziałam przed toaletką, robiąc swój codzienny, delikatny makijaż. Moje brązowe, muśnięte słońcem włosy, które dosięgały mi za łopatki, spięłam w luźny kok. Jako iż był trzydziesty wrzesień, pogoda w Rio de Janeiro dalej dopisywała. Było około dwudziestu czterech stopni, więc postawiłam na cienki, przewiewny, biały sweterek i tego samego koloru, krótkie spodenki.

Sięgnęłam jeszcze po moje perfumy, o zapachu piña colady, które uwielbiałam. Przejrzałam się w lustrze, dodając na usta bezbarwną pomadkę. Po chwili do pokoju wszedł Nick, który spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Rusz dupę albo na piechotę będziesz zapierdalała.-warknął dosyć ostro, co nieco mnie wkurzyło. Również zmarszczyłam brwi, wstając z krzesła. Nie odpowiedziałam mu, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam siły na kolejną kłótnię. Zgarnęłam torbę, do której wrzuciłam jakieś książki. Wyminęłam mojego brata, który dalej stał w drzwiach i zbiegłam po schodach.

Zdążyłam tylko nakarmić kota i założyć buty, kiedy Nick już trąbił. Przeklęłam moje życie w myślach, wywracając oczami. Wyszłam przed dom, przekręcając zamek w drzwiach. Po chwili wsiadłam do samochodu, włączając mój telefon. Na ekranie były cztery wiadomości od Harper, a reszta od innych znajomych i z instagrama. Kliknęłam, od razu widząc SMS-y.

Od Harpun<3: Stara

Od Harpun<3: Mam zajebisty pomysł

Od Harpun<3: Nie idziemy dzisiaj na lekcje

Od Harpun<3: Mam dla nas idealnego spota

Uniosłam brwi do góry, przygryzając lekko dolną wargę. Zastanawiałam się nad odpowiedzią, jednak tak czy siak, wiedziałam że jej plan się uda. Kątem oka spojrzałam na mojego brata, który spokojnie prowadził auto. Wiedziałam, że gdyby się dowiedział, to prawdopodobnie byłby zły. Jednak chciałam w końcu zrobić coś fajnego. Wyrwać się z tego ponurego, pojebanego świata. Tak na moment dać porwać się chwili. Po dłuższym myśleniu, w końcu jej odpisałam.

Do Harpun<3: dobra za szesc minut jestem pod szkola. czekaj przy laweczce

Nie byłam osobą, która chodziła na wagary. Dlatego raz na jakiś czas, mogłam zrobić skip na lekcje, bez większych konsekwencji. W radiu leciała jakaś cicha piosenka, a do środka pojazdu wlatywał przyjemny wiatr. Tak, wiatr. Nie wiaterek. Mój brat rano zdjął dach mercedesa, przez co wiaterek, który lekko powiewał gdy stało się na chodniku, był niczym, w porównaniu do tego.

Gdy podjechaliśmy pod szkołę, pożegnałam się z Nickiem, który niemal od razu odjechał z piskiem opon. Nie czekał, aż wejdę do środka, ponieważ wiedział, że nie uciekłabym z lekcji. Cóż, tego dnia się pomylił. Podeszłam do ławki, na której siedziała już blondynka. Włosy miała spięte w wysoki kucyk, na nosie miała okulary przeciwsłoneczne. Założyła zielono żółty top z napisem "BRASIL" i do tego jeansowe krótkie spodenki.

-No, no. Kto nareszcie się tu pojawił?-westchnęła, podnosząc się. Spojrzała na mnie z góry, po chwili wciskając mnie w swoje ramiona. Harper pochodziła z Brazylii, dlatego jej karnacja była ciemniejsza niż moja. Uśmiechnęłam się, czując jej słodko, ale też nie za słodko, waniliowy zapach.-Za chwilę przyjeżdża Mike i Charles. Zgarniają nas i jedziemy nad jeziorko. Komu w taką pogodę się chce siedzieć w tej budzie?-szepnęła pod nosem, pytając samej siebie.

Fight To DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz