Pov: Marcel
Siedziałem w domu, byłem sam i słuchałem sobie polskiej muzyki. Głównie to była taka typowo depresyjna, ale żadna inna tak mną nie bujała jak taka. Kochałem słuchać muzykę, czasami też sam pisałem teksty. Teraz też pisałem, jednak byłem pewien że go wyrzucę tak jak resztę. Mimo że lubiłem pisać to nigdy nic nie wrzuciłem do internetu bo nie potrafiłem rapować. Znaczy umiałem ale czyjąś muzykę jak jej słuchałem. Czasami coś patrzyłem na Instagramie aby zabić chociaż trochę miejsca. Jednak to nic nie dawało. Pomyślałem że puszczę sobie wykonawcę Doli a dokładniej to piosenkę ,,tylko z diabłem rozmawiam". Lubiłem po prostu słuchać muzykę, ale sam nie wiedziałem dlaczego. Nagle usłyszałem że ktoś się dobija do drzwi. Nie chciało mi się wstawać więc powiedziałem że zaraz przyjdę. Zostawiłem długopis i kartkę na stole ale nie wyłączyłem muzyki. Poszedłem do drzwi i je otworzyłem. Zobaczyłem tam moją siostrę która mnie od razu przytuliła i pokazała mi rękę która była w gipsie. Potem zetknąłem na ojca. Spoważniałem i powiedziałem aby weszli. Poszliśmy do salonu gdzie leżało kilka butelek po piwie i dwie paczki papierosów, jedne to były moje a drugie to LM Danny'ego. Szybko to zabrałem I wywaliłem do kosza. Usiadłem na kanapie i spojrzałem na ojca. Jezu jaki ja byłem wkurzony na niego, teraz dopiero zauważyłem że nie umiem na niego patrzeć ponieważ inaczej to chyba dałbym mu w mordę mimo że był moim ojcem.
Zacząłem rozmawiać z moją siostrą. Zaczęła mi opowiadać jak dzieci pytały się jej co się stało i że narysowały jej na gipsie kilka rysunków oraz się podpisały. Uśmiechnąłem się po czym ją przytuliłem. Poszliśmy na chwilę do mojego pokoju i postanowiliśmy że dam jej moją bluzę ponieważ ponoć było jej zimno... W sumie w mieszkaniu nie było niewiadomo jak ciepło. Dałem jej po czym pomogłem jej ją założyć. Po chwili wróciliśmy do naszego ojca, patrzył na mnie z naganą we wzroku. Co mi niby chcesz powiedzieć? Dawaj powiedz coś co mnie zaboli tak jak jeszcze nigdy. Wiem że to potrafisz. Pomyślałem a on zapytał się mnie czy wróciłem do ćpania a ja go wyśmiałem w twarz. Powiedziałem że nie bo nie jestem taki jak on i umiem się powstrzymać nie ważne jak wiele razy kupiłem kilka gramów aby spieprzyć to że byłem czysty. Zdenerwował się na moje słowa ale już nie wróciliśmy do tego tematu. Zapytał się mnie dlaczego tak nagle wyjechaliśmy, a ja mu odpowiedziałem że muszę tutaj zrobić kilka rzeczy, które ciągnęły się za mną od kilku już lat. Zrozumiał to ale jednak dalej chciał wiedzieć jeszcze więcej. Powiedziałem mu że kiedyś miałem problemy z mafią a teraz się odezwali i muszę kilka rzeczy z nimi wyjaśnić. Pominąłem jednak fakt że sam jestem w niej, ale ja się tylko ścigam i bije się z innymi ludźmi, czasem pewnie nawet lepszymi ode mnie samego. Nie mogłem mu tego powiedzieć ponieważ miałby wtedy za dużo na mnie haków i gdyby chciał to mógłby mnie wsadzić do pierdla. Ale tylko wtedy gdyby chciał. Na razie nigdy tego nie zrobił, jednak zawsze mnie wyciągał z komisariatu jeśli coś się stało. Ja jak zwykle nigdy nie byłem mu za to wdzięczny, nie umiałem mu za to podziękować.
W końcu wspomniał coś o tym że się biłem nielegalnie i jeździłem. Wku*wiłem się. Nawet bardzo. Kazałem mu się zamknąć bo inaczej obije mu ryj, on się jednak tym nie przejął bo myślał że nie jestem do tego zdolny... Był w wielkim błędzie.
Powiedziałem dla młodej aby poszła do mojego pokoju może wziąć mój telefon i aby założyła słuchawki. Wiedziała że będę przeklinał i krzyczał więc od razu to zrobiła. Spojrzałem na ojca i zapytałem się go po co tutaj przyjechał. Powiedział że chciał zobaczyć czy jeszcze żyje. Świetnie... Mój własny ojciec myśli że mógłbym się zabić podczas wyjazdu.... Nie no super.
- Wypierdalaj stąd. - Powiedziałem poważnie odpalając papierosa.
- Nie masz prawa mnie stąd wyganiać... - Nie dokończyła bo mu przerwałem: