Pov: Naomi
W ręce trzymałam piwo i rozmawiałam z dziewczynami. Było naprawdę miło. Chłopcy pojechali do sklepu. Wiedziałam że Danny chciał porozmawiać z Marcelem dlatego nie mówiłam że również chce jechać. Martwił mnie stan przyjeciela. Kiedy siedział na trawie wydawał się taki nieobecny, zamyślony. Wyglądał jakby ciałem był z nami a rak ja prawdę to znajdował się gdzieś daleko nie wiadomo gdzie.
Aktualnie Lory wraz z Evelyn buszowały po szafkach poszukując jakiś słodyczy albo też i jakiś chipsów. Niestety nic nie znalazły. Śmiałam się gdy znalazły w lodówce, która nie była podłączona do prądu, ciepłe pół wódki i zaczęły ją pić z gwinta na zmianę.
Przyjrzałam się dla Vamp. Miała czarne włosy i bluzę Marcela na sobie. Zastanawiałam się czy oni przypadkiem ze sobą nie kręcą bo zachowywali się... Jak para. Mimo tego wiedziałam że nie raz nas robią w konia. Ostatnio na imprezie w klubie Eve miała bardzo skąpy strój i tańczyła na rurze przed Marcelem który nie protestował. Nie raz wkręcili samego Eliota Lopeza. Tak wiedziałam o szefie Kobry. Wiedziałam również że chłopak zrezygnował z morderstw tylko został przy kradzieżach jak i wyścigach oraz biciu się. Jednakże wracając do tej dwójki wiedziałam że oboje do siebie nic nie czują. Kiedyś Eve coś czuła większego do Marcela, ale to była już przeszłość. Zwykle nic nie warte zauroczenie. Mimo tego... Czasami nie wiedziałam kiedy blefują z tym związkiem. Ich akcje były chore ale zazwyczaj kończyły się tym że wszyscy się śmialiśmy.
Napilam się piwa i znowu wróciłam do rozmyślania. Marcel bardzo się zmienił przez te kilka lat. Wydoroślał. Nie wyglądał jak ten pogubiony dwudziestolatek który nie wie jak ma sobie poradzić. Sprawiał wrażenie na takiego który w końcu znalazł sens życia. Ostatnio tylko zaczęłam się o niego martwić. Gdy byłam w jego domu gdy on spał widziałam kilka butelek piwa oraz te jebane narkotyki na stole. Nie przypuszczałam że wrócił do uzależnienia. Byłam pewna że skończył z tym gównem. A tutaj taka niespodzianka. Jeszcze moja ostatnia rozmowa z Melanie, która potwierdziła albowiem jej brat zaczął znowu brać. Ten idiota złamał obietnice. Ale... Ale może to była jednorazowa akcja?
Nagle wparował Dylan krzyczący że udało mu się podłączyć głośnik JBL do laptopa. Wyglądało to dosyć komicznie. No bo jednak... Dwudziestosiedmioletni facet z piwem w ręku oznajmia że udało się podłączyć jakiś głośnik do laptopa... To serio było śmieszne.
***
Było około godziny dwudziestej. Marcel rozpalał ognisko i wyklinał za każdym razem gdy poparzył się ogniem. Dylan I Liam szukali piosenek do puszczania. Lory wraz z Evelyn przyczepiały lampki do huśtawki. Melanie i Olivia robiły sałatki. Danny rozkładał rzeczy na stół na tarasie. Ja natomiast każdemu po kolei pomagałam tyle ile zdołałam.
Gdy już zakończyliśmy przygotowania usiedliśmy na dworze. Olivia i Marcel jeszcze wrócili na chwilę do chatki albowiem chciała zobaczyć czy dla chłopaka się nic poważnego nie stało w poparzone ręce. Delikatnie się śmieliśmy na to. Widziałam że Kobra był temu przeciwny. Nigdy nie widziałam aby aż tak wielkie speszenie go uderzyło.
Podeszłam do swojego chłopaka od tyłu i go przytuliłam. Pachniał jakimiś delikatnymi ładnymi perfumami I fajkami. Wydawało mi się że już każdy z dorosłych w ekipie palił. Wiedziałam iż postępujemy głupio trując siebie. Ale... Ale na coś trzeba umrzeć czyż nie?
- Naomi... Możemy potem pogadać? Tak wiesz... Już totalnie potem. - Zapytał niepewnie.
- Jasne. Coś się stało?
- N-nie. Po prostu... Po prostu chciałem pogadać. - Coś mi nie pasowało w jego postawie.
- Okej. Nie ma problemu.