Pov: Naomi
Nie lubiłam swoich urodzin. Zawsze przebiegały tak samo, no chyba że nie licząc tych z ekipą. Z rodziną były bardzo sztywne, był jakiś obiad a potem wręczenie cholernie drogich prezentów. Serio niektóre były po kilkanaście tysięcy dolarów. Nienawidziłam po prostu tych z rodziną, była to taka stypa że czasami uciekałam. Potem wieczorem szłam do znajomych i tam zawsze była impreza. Ja nie piłam, bo nie lubiłam alkoholu. Bardzo źle mi się kojarzył. Potem wracałam do domu i zazwyczaj lizałam się z Elijahem kiedy byliśmy razem, a potem z Ronniem Danielsem. Od tamtej pory znienawidziłam tego dnia i nie żałowałam mówiąc szczerze. Teraz miałam szansę na nowo je polubić, no bo miałam przecież tych wszystkich ludzi z ekipy. Uwielbiałam ich i tam nie było jakiekolwiek tematu tabu. Każdy mówił co chciał nie ważne czy to było coś o seksie, czy depresji. Tam po prostu nie było żadnego tematu który był tematem tabu i to było dobre. Przynajmniej było widać, że każdy sobie ufa i jest pomiędzy nami wszystkimi dobrze. Jednak nikt nie ufał w stu procentach dla Olivii... Nie dziwiłam im się, chociaż ona i Marcel byli już ponad półtorej miesiąca ze sobą. Cieszyłam się ze byli razem. Ale wracając do moich urodzin to chyba moja osiemnastka była najlepsza. Bo była z ekipą i tam nie hamowałam się z piciem alkoholu bo nie musiałam. Od każdego dostałam pamiętam inny prezent. Liliana dała mi zdjęcia każdego z ekipy, ale nie takie zwykłe tylko w różnych ikonicznych momentach. Marcel dał mi breloczek z Audi R8, który został wychowany własnoręcznie przez niego (oczywiście pomagała mu żona jego ojca, bo ona była w tym dobra), Dan dał mi pluszka misia w kolorze jasnego brązu a nazwałam go Bonnie, Evelyn dała mi piżamę z Harry'ego Pottera, Lory oczywiście cały karton moich ulubionych żelków, Dylan wręczył mi grę Uno, Liam kupił mi Małego Księcia i go własnoręcznie zaadnotował co uważałam za w chuj słodkie.
Aktualnie siedziałam sobie w pokoju i słuchałam muzyki, a tak dokładniej to Lil Peepa (bo jakżeby inaczej?). W między czasie to jeszcze sobie czytałam jakąś ciekawą książkę. Serio była ciekawa w końcu to fantasy o czarodziejach a ja kochałam tego typu książki.
Nagle wszedł mój brat i usiadł obok. Zobaczyłam że jego włosy były mokre, co oznaczało że niedawno się kąpał. Uśmiechnęłam się. Kochałam mojego brata, był dla mnie wielkim wsparciem kiedy było źle. Jednakże... Cały czas żałowałam że nie udało mi się go wyciągnąć wcześniej z więzienia. Spojrzałam w telefon i weszłam w galerie zdjęć bo tam miałam pobrany cały plan moich zajęć ze studiów prawniczych. Byłam w kilku kołach naukowych, w parlamencie uczniowskim. Ale nigdzie się nie dostałam sama, pomógł mi mój dobry kolega z przed ostatniej klasy — Ashton Davies. Był jednym z najlepszych uczniów na całym uniwersytecie i akurat musiał się mną zainteresować. Dziewczyną z pierwszego roku, która umiała odpyskować i zazwyczaj mówiła z ironią. W sumie to nawet go lubiłam, ale miał też dużo problemów z różnymi rzeczami, a ja nie chciałam już się bawić w kotka i myszkę z "niegrzecznymi" chłopcami. Miałam już takich serdecznie dosyć i go uświadomiłam też o tym. Zobaczyłam kiedy mam kolejne zajęcia i był to przyszły tydzień. W tym nie musiałam być, bo i tak nauczyciel, z którym mieliśmy mieć to był na zwolnieniu lekarskim.
Zaczęłam rozmawiać z Chrisem o różnych rzeczach, między innymi o tym że za niedługo będą wakacje i będę miała więcej czasu dla rodziny i nie tylko. Nagle mój brat ,spytał kiedy Marcel ma urodzona a ja mu odpowiedziałam że dwudziestego pierwszego czerwca.
- To za tydzień.
- Oh... Ja nie mam nic dla niego. - Przyznałam.
- Cholera. Dobra, to ty się tutaj szykuj, a ja pójdę do siebie i też się ogarnę. Za godzinę przy moim aucie. - Powiedział po czy.w wstał i wyszedł.
***
Jechaliśmy już po prezent. Nie wiedziałam co mam kupić dla chłopaka, ale myślałam nad breloczkiem z BMW E36 w tym samym kolorze co on ma. To był chyba najlepszy pomysł... Ale zastanawiałam się również nad tym, aby mu dać coś zrobionego własnoręcznie. Chciałam, naprawdę chciałam coś zrobić, ale nie wiedziałam co. Do głowy wpadł mi pomysł aby zrobić mu koszulkę z wzorem Nissana GT-R r34 — o którym marzył — na tyle a na przodzie zrobić znaczek Nike'a. To był super pomysł, ale bardzo czasochłonny, jednak chyba to byłby najlepszy pomysł. Poszliśmy do sklepu gdzie są białe koszulki i kupiłam trzy w rozmiarze XL w razie gdyby mi się nie udało. Poszłam do kasy i kupiłam te koszulki po czym zapytałam kasjerkę gdzie mogę kupić farbę do ubrań. Powiedziała mi że mogę to kupić w tym sklepie tylko muszę jej powiedzieć jaki chce kolor. Odpowiedziałam że chce trzy — czarny, niebieski i różowy lub fioletowy. Kobieta dała mi cztery te kolory więc poprosiłam brata aby poszedł po jeszcze jedną koszulkę. Poszedł a ja powiedziałam dla ekspedientki że to jest dla mojego przyjaciela i że będę mu robić prezent urodziny. Była tym zdziwiona, ale powiedziała że życzy mu wszystkiego dobrego i aby mi się dobrze pracowało przy tych koszulkach. Kiedy mój brat wrócił zapłaciłam i podziękowałam. Wyszliśmy ze sklepu i pobiegłam do samochodu by schować rzeczy. Przy aucie kręciło się kilkoro nastolatków, którzy wyglądali na jakieś czternaście lat. Uśmiechnęłam się i wsiadłam na miejsce kierowcy na co się bardzo zdziwili. Uśmiechnęłam się po czym mój brat wsiadł na miejsce pasażera i dał mi kluczyki. Odpaliłam samochód po czym wyjechałam z parkingu. Włączyłam muzykę a dokładniej to "prove me luv" od Lil Peepa. Jechałam w miarę możliwości przepisowo, a za każdym razem kiedy ktoś szedł to obracał się za autem mojego brata. Śmiałam się na ten widok. Kiedy dojechaliśmy na miejsce gdzie mogłam kupić breloczki z autami to szybko tam pobiegłam i wybrałam cztery. Pierwszy — BMW E36 w kolorze czarnym. Drugi — Nissan GT-R R34 w kolorze czarnym. Trzeci — Toyota Supra MK4 w kolorze białym. Czwartym, ostatnim autem był Mercedes SEC AMG 560. Oczywiście czarny. Poszłam do kasy i zapłaciłam. Cena tych breloków mnie strasznie zaskoczyła, bo za cztery zapłaciłam dobre sto dolców.