Pov: Naomi
Było późno a ja uznałam że pójdę się napić wody. W kuchni paliło się światło a tam siedział Marcel który pił chyba kawę. Nie wnikałem co to, ale na pewno to nie był alkohol, bo inaczej on by się delikatnie krzywił. Palił bo było dużo dymu. Podeszłam do niego a ten na mnie spojrzał z uśmiechem na twarzy. Jego oczy były... Puste. Martwe. Od dawna już takich nie miał, a ja bałam się że coś musiało się stać. Usiadłam obok niego a ten wyciągnął paczkę papierosów i jedną z nich odpalił po czym wyciągnął jednego w moją stronę wzięłam go a on mi odpalił mimo że nie prosiłam o to. Słyszałam muzykę która wydobywała się z jego telefonu, jednak nie była ona głośną. Leciał teraz "ZWYCZAJ" od Doli oraz PITAXE nie znałam tej piosenki ale gdy wysłuchałam się w nią to była naprawdę przyjemna do ucha. Po chwili leciała kolejna piosenka od tego samego rapera - Doli - ale ta brzmiała jakby list jakiś pożegnalny... Martwiłam się o niego ale nie pytałam go o nic bo cisza która między nami była za bardzo mnie wciągnęła w głębi siebie. Po chłopaku było widać że jest jakiś... Inny. Uśmiechał się, ale jakby z przymusu. Jego oczy nie wyglądały jak zawsze, świeciły się od światła, a on tak nigdy nie miał. Jedynie kiedy zdarzały się wyjątki gdy był pijany, albo wypił kilka piw czy coś w tym stylu. Dzisiaj jednak było po nim widać że coś się stało i to nie było nic dobrego. W kącikach jego oczu zebrały się łzy którym dał swobodnie spłynąć po policzkach gdy zamrugał. Bardzo bolał mnie ten widok. Nagle wziął telefon do rąk i wszedł w wiadomości. Nie wiedziałam z kim pisał. Nagle podał mi telefon i po prostu powiedział "przeczytaj od wiadomości mojego ojca". Zaczęłam czytać.
Ojciec
Marcel... Stało się coś cholernie strasznego...Ja
Co się niby takiego stało?Ojciec
Twoja siostra... Ona..Ja
Co się z nią, kurwa, stało?Ojciec
Jest w szpitalu...Ja
Kurwa mać! Przyjechała do ciebie i miałeś jej pilnować, nie chciałem jej brać do tego cholernego Orleanu, a teraz piszesz mi o tym że jest w pierdolonym szpitalu? Dałem ci ją pod opiekę mimo że tak bardzo chciałem ją tutaj zabrać ponieważ od zawsze chciała tutaj przyjechać.Ja
Zresztą... Dlaczego ona jest w szpitalu?Ojciec
Była na rowerze i jakiś wariat zaczął bardzo szybko jechać. Był na jakiś dragach i on... On ją potrącił. Ponoć to nie jest nic niebezpiecznego dla jej organizmu ale typ przesiedzi kilka lat za kratkami. Już ja tego dopilnuje.Ja
Chuj mnie obchodzi czego dopilnujesz! Ja się chce kurwa wiedzieć czy czegoś ten idiota jej nie złamał, czy nie ma wstrząśnienia mózgu!Ojciec
Nic jej nie jest. Ma tylko złamaną rękęJa
Mhm. Za kilka tygodni wracam. ja się dowiem czy mówisz prawdę. Wypytam ją o, kurwa, wszystkoOjciec
dobrzeOddałam mu telefon i sama nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Po prostu go przytuliłam a ten nie płakał tylko wyrzucał z siebie to co myśli teraz o swoim ojcu. Nie dziwiłam się szczerze mówiąc temu, sama bym tak pewnie zrobiła. Jego siostra była w szpitalu przez jakiegoś typa który chciał tylko trochę poszaleć.... Biedna Melanie... To musiał być dla niej na pewno duży szok. Jednak z tych wiadomości wynikało iż to stało się dzisiaj i to już po tym jak Marcel pojechał na wyścigi.
Marcel znowu mógł wpaść w bagno, mimo że jego siostrze nic sie poważnego nie stało oprócz tego że ma złamaną rękę. On... On miał mocną psychikę ale nie chciałam aby jej nadwyrężał, ponieważ już kiedy tak zrobił i wpadł w złe towarzystwo z którego było go ciężko wyciągnąć. Co prawda ja wtedy jeszcze go nawet nie znałam, ale Dan mi wiele rzeczy opowiadam o Marcelu. Po prostu wiedziałam dużo, nie to obgadywalam Kobrę za jego plecami. To nie tak jak mogło by zabrzmieć. Ja chciałam wiedzieć więcej o osobie z którą teraz siedzę i daje się wypłakać. Chciałam wiedzieć o tym co robił kiedy coś się działo złego, chciałam wiedzieć co robił gdy chciał zagłuszyć myśli, chciałam wiedzieć o jego wszystkich zainteresowaniach jakie miał, chciałam wiedzieć więcej o nim i tyle. Nie miałam jakiegoś wielkiego wytłumaczenia na to, po prostu tak było i już. Teraz jednak gdy przypatrzyłam się jego oczom widziałam że były czerwone od placzu. Kiedy łapałam go za ręce krzywił się. W końcu zdecydowałam się aby mu podwinąć rękawy. Zobaczyłam tam kilka siniaków i ran, ale nie od żyletki. Jego kostki na rękach były... Były całe we krwi. Jak jak mogłam tego nie zauważyć? Sama nie wiem... Uśmiechał się teraz, ale to nie był wesoły uśmiech tylko taki... smutny. To jak wyglądał mnie bolało, wręcz rozpie*dalało od środka. Przypomniał mi takiego siebie jakiego nie było od kilku dobrych miesięcy. Nie chciałam na niego patrzeć, ale moje oczy same lgnęły do jego oczu. On cały czas na mnie patrzył czekając co powiem, jednakże ja jednak nie umiałam z siebie ani jednego słowa. Gdybym może umiała cokolwiek powiedzieć, cokolwiek zrobić to może i przestałby płakać... Jednak ja nie potrafiłam nic zrobić, nic powiedzieć. To było dla mnie a-wykonalne.