Rozdział 26.

58 6 51
                                        

Cały marzec i połowa kwietnia mijają mi bardzo spokojnie. Bez większych dram i problemów. Uczniowie z Vinzemy są w Aurdelis jeszcze do końca miesiąca a później wracają do siebie.

Przez długi czas czułem się niespokojny ale wszystko wydaje się jakoś układać. Soboty, które Lunie zazwyczaj zlatują na nauce, postanowiłem spędzać z Serafiną i zabierać ją w różne miejsca. Oczywiście zawsze towarzyszy nam Meregra. Zaliczyliśmy już lodowisko, ściankę wspinaczkową, dwa escape roomy i przynajmniej kilka restauracji. Trochę szarpnęło mnie to po kieszeni ale chcę by Inka wyszła do ludzi. Za dwa lata pójdzie do Aurdelis i nie darowałbym sobie, gdyby odstawała od reszty, albo co gorsza, była dręczona jak ja czy Luna.

Od imprezy w klubie praktycznie nie widziałem Stanislava. Z tego co obserwował go Caelus, w Aurdelis chodził jedynie na zajęcia ze sprintów a resztę przedmiotów całkowicie olał, większość tygodnia spędzając w Zlatahorze na treningach.

Sam jestem ciekaw tej walki, szczególnie że odbywa się w eleganckim klubie sportowym w centrum najbogatszej dzielnicy Zlatahory. Meregra prosiła żeby przyjść pod krawatem, dlatego zakładam najlepszy garnitur w rodowym odcieniu głębokiego fioletu oraz zaczesuję włosy na gładko do tyłu. Caelus w mocno dopasowanym, morelowym garniturze i włosach związanych w niski kok przychodzi po mnie o dziesiątej wieczorem i ruszamy Luxorią na miejsce. Mer z Fiodorem czekają na nas przed wejściem. Jesteśmy idealnie na czas, więc od razu wchodzimy do wykwintnego korytarza, gdzie kelnerzy witają nas kieliszkiem szampana.

Klub sportowy przypomina bardzo bogaty hotel. Dostrzegam znajome mi twarze, zarówno przedstawicieli rodów magicznych, biznesmenów jak i celebrytów. Na szczęście nikogo z Vendalii, więc raczej nie ma tu Ellie. Słyszałem, że zdobycie zaproszeń na to wydarzenie graniczy z cudem i teraz już wiem dlaczego.

- To naprawdę pokaz dla wybranych. - Wzdycha Meregra. - Ładnie ubrane elity patrzą jak dwóch chłopów obija sobie mordy. Wspaniałe, czyż nie?

- Taka tradycja, Merrie. - Fiodor posyła jej ciepły uśmiech. - Najbardziej elitarny klub bokserski w Boharii został założony przez samych Bohatych. Miał służyć jako miejsce prezentowania umiejętności ich najlepszych wojowników. Początkowo imprezy były ściśle zamknięte. Mimo że teraz ligi bokserskie są powszechnie otwarte, raz na jakiś czas organizowane są właśnie takie gale.

- Skoro sprowadzili tu Krivona zakłady muszą być wysokie. - Caelus kieruje się w stronę pozłacanej recepcji i wyciąga zza marynarki plik z czekami. Wyjmuje czarne pióro i zapisuje kwotę dwustu tysięcy erenów. Kiedy to widzę robi mi się trochę słabo. - Wszystko na Rekinara.

Caelus odbiera potwierdzenie, po czym Mer i Fiodor również stawiają zakłady. Jestem zaskoczony, że postawił na Stanislava tak horrendalną sumę. Czyli jednak wierzy w jego umiejętności.

- Jak zesra to starcie to będę w czarnej dupie - mówi Meregra, a ja nawet nie chcę wiedzieć jaką kwotę postawiła.

- Nie zesra - Fiodor jest pewny siebie. - Nie dziś.

- Skąd ta pewność? - Dopytuję. - Kiedyś musi być ten pierwszy raz.

- Bo dziś przyjechała tu jego matka. Jego ojciec był parę razy na oficjalnych walkach, ale matka nigdy. Odkąd się dowiedział, trenował jak szalony. Jest w szczytowej formie. Och. - Wyciąga z kieszeni telefon. - Napisał, że jest już gotowy. Możemy iść się przywitać.

- Zaraz, to matka dzwoniła do Stanislava? - Caelus piorunuje go spojrzeniem. - Pytałem cię, czy wiesz kto...

- Merrie nie kazała ci ułatwiać wywiadu. - Fiodor wzrusza ramionami. - Zresztą, mam na kuzyna donosić? A w życiu.

SPARKLESS 3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz