Rozdział 10.

58 6 33
                                    

Wpatruję się w widok za oknem. Samolot jest na tyle nisko, że idealnie widać ośnieżone szczyty i rozległe jeziora.

Zjednoczone Cesarstwo. Kontynent składający się z sześciu różnych cesarstw. Tak wiele o nim słyszałem, ale jeszcze nigdy nie miałem okazji odwiedzić tego miejsca.

- Ezio. - Odrywam się od szyby i spoglądam na Caelusa, który obserwuje mnie od dłuższego czasu. - Będzie dobrze. Nie musisz się aż tak denerwować.

- A ty nie musisz mnie aż tak czytać.

- Nie czytam cię. - Caelus uśmiecha się delikatnie, a na jego kolanach dostrzegam przymkniętą książkę. - Po prostu twoja noga od dłuższego czasu tak nerwowo uderza o moją, że nie potrafię się skupić na niczym innym.

- O-och. - Dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę. - Przepraszam.

Po kilku minutach zbliżamy się do lotniska. Lecimy małym, prywatnym samolotem Leronów. Jedynie ja i Caelus. Choć Luna bardzo chciała lecieć z nami uznałem to za zbyt niebezpieczne. W końcu spotkamy się z Asimem, a potem z moją matką, która od wielu lat uznana jest za zmarłą. Kto wie, co może się wydarzyć.

Na początku byłem sceptycznie nastawiony do zabierania Caelusa, ale już i tak wie o mojej matce. Jeżeli chodzi o Asima... Po prostu powiedziałem mu prawdę. Przysiągł mi pomóc we wszystkim bez zawahania. Myślę, że mogę mu zaufać.

Zapinam watowany płaszcz i wychodzę z samolotu. Mroźne powietrze szczypie mnie w twarz. Czeka na nas niewielki samochód, który dowozi nas do głównego budynku lotniska. Jest bardzo wcześnie i nie ma o tej porze lotów, więc hala jest niemal pusta.

- Hej! Tutaj! - Odwracam się i zauważam Aminę, ubraną w grube, białe futro. Luna poinformowała ją o naszym przyjeździe za pomocą kodu, który wcześniej ustaliły. Podbiega do nas i podaje mi rękę na powitanie. - A ty jesteś...?

- Caelus Leron. Miło mi poznać.

- Ach, no tak, faktycznie... - Amina spogląda na mnie niepewnie.

- Możesz mu zaufać - mówię od razu. - Wie o wszystkim. A... Gdzie twój partner?

- Jestem sama. Chodźmy. - Podążam za dziewczyną na parking. Wchodzimy do jej samochodu i wyjeżdżamy na trasę. Rozglądam się ciekawie dookoła, ale otacza nas jedynie wysoki las. Lotnisko musi być z dala od cywilizacji. - Szkoda, że Lu nie przyjechała, ale w pełni to rozumiem. Wszystko u niej dobrze?

- Jak najbardziej. No, może prócz tego, że mieszka z Melanią, ale Caelus trzyma na nią oko.

- O rany. Moja biedna... - Amina wzdycha. Po jej twarzy widzę, że jest zestresowana przez naszą obecność. - Jak coś, zawiozę was do miasta, skąd sobie wszystko ogarniecie. Ale nie zobaczycie Asima. Ja wam wszystko przekażę.

- Mądrze. - Przytakuję. - Lepiej, żeby nas razem nie widziano. To w takim razie, czego dowiedział się Asim?

- Pfff... Od początku. - Amina odchrząkuje, po czym zaczyna opowiadać. - Corazelionowie byli pierwszymi ludźmi na naszym Kontynencie, którzy okiełznali magię i była to wyłącznie magia żywiołów. Ziemia, ogień, woda, powietrze i piąty element zwany przez nich światłem. Światło było na tyle potężne, że z czasem wydzieliły się z niego dwie magie, obronna i lecznicza. I to by było na tyle. Magia bazująca na elementach była harmonijna, stabilna i naturalna. Coraz więcej ludzi chciało ją opanować. Jednymi z pierwszych byli Vendetti, najbliżsi sojusznicy Corazelionów, którzy zaczęli uczyć się magii ognia. Ówcześnie Kontynent był monarchią absolutną, nad którym panowała dynastia Impere. Z niej pochodził zarówno cesarz jak i zwierzchnik wiary. Oczywiście, to nie jest prawdziwe nazwisko, a bardziej tytuł. Impere od razu postanowili włączyć w swoje szeregi magów, by nie stracić wpływów. I tak też się stało. Mijały lata, a głód dynastii rósł, rozpoczynali coraz więcej nowych wojen i podbojów. I wtedy, mieszkańcy wyspy Lagritea, postanowili sami opanować magię. Znaleźli jej źródło w wygasłym wulkanie, skąd zaczęli czerpać moc. Jednak to nie była zwykła magia, a ogromna, ciemna siła. Lagitejczycy używali krwawych rytuałów by ją okiełznać i w końcu im się udało. Pozyskali magię chaosu. Nie wiedzieli jak jej używać, czuli moc, ale nie potrafili niczego zrobić. Starano się wyłuskać z niej pewne elementy i choć trochę zapanować nad nieznaną siłą. I to właśnie z magii chaosu powstała magia iluzoryczna, przestrzenna, mentalna, telekinetyczna i wampiryczna. W przeciwieństwie do magii żywiołów, nie kierują nimi prawa natury, a prawa ludzkich emocji.

SPARKLESS 3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz