Rozdział 14.

51 6 42
                                    

Mimo że od noworocznej przerwy minęło kilka dni to cały czas uśmiecham się do wspomnień. Po urodzinach Luny spędziliśmy późny wieczór we dwoje. Następnego dnia dziewczyny poszły do parku rozrywki więc miałem czas na zrelaksowanie się i zwiedzanie miasta w towarzystwie Caelusa. Nie wyglądał na specjalnie zainteresowanego, ale uprzejmie dotrzymywał mi kroku, co wiele dla mnie znaczy. A już za miesiąc Nariko ma mieć pierwszy występ w kasynie. Nie mogę się doczekać. Cały czas nie ogarniam jak to się stało, że na to poszła. Czyżby Ren faktycznie zawrócił jej aż tak w głowie?

- Hej, przyszedł mejl z motywem Zimowego Balu. - Luna szturcha mnie w ramię, kiedy siedzimy przed salą i czekamy na lekcję historii. - Lodowy Smok? To znowu jakaś legenda?

- Co? - Zaglądam w jej telefon. - To nie legenda... Lodowy Smok to nazwa jedynego lodowca na Kontynencie, który jest w Snezogradzie.

- Oho. Jest drugi mail. Ogłoszono wymianę studencką z Vinzemą. Mają przyjechać za... Co? Za tydzień?

- Ugh... - Wzdycham. - Pewnie chcą, żeby zdążyli na Bal.

- Dyrektor nie powinien ogłosić tego wcześniej?

- Może nie chciał stresować uczniów? Szkoła w Vinzemie nie ma dobrej reputacji. W końcu powstała całkiem niedawno i jest jedyną konkurencją do Aurdelis. A już myślałem, że pożyję chwilę w spokoju.

- Chodzi o tego Stanislava, prawda? Tak właściwie, to mówiłeś, że cię nie lubi, ale nie wspomniałeś dlaczego.

- A bo ja wiem? Kiedy byliśmy dziećmi zetknęliśmy się na jednym konkursie muzycznym. Ja na wiolonczeli, on na skrzypcach. To było ważne wydarzenie, bo brały w nim udział dzieci z najważniejszych rodów. Zamieniło się więc w konkurencję nie tyle między nami, co między naszymi rodzicami. Presja była większa niż zawsze. Wygrałem, on zajął drugie miejsce. Kiedy schodziłem ze sceny dosłownie rzucił się na mnie. Był wściekły i dwa razy mojego rozmiaru. Myślałem, że mnie zabije.

- Ale... Mimo wszystko, to tylko głupi konkurs.

- Ród Rekinarów słynie z wyjątkowego okrucieństwa i nienawiści do Vendettich. Historycznie zawsze byliśmy w stanie wojny, a nawet teraz kiedy panuje pokój, to nie mamy oficjalnie podpisanego sojuszu. Obstawiam, że był od zawsze nastawiany przeciwko mnie. Nie wiem... Może bał się rodziców, może mu coś obiecali za wygraną? W każdym razie przysiągł, że kiedy będzie dorosły to wróci i zamorduje mnie ku chwale jego rodziny.

- Co? - Luna robi duże oczy. - Myślisz, że...

- Spotkaliśmy się w kasynie i udawał, że wszystko gra. Ale kiedy przegrał ze mną i Mer, przez jego twarz przebiegła ta sama nienawiść i agresja co wtedy. Zresztą, Caelusa pewnie też nie lubi, bo jest jego bezpośrednią konkurencją. Tak jak nas chronią Leroni, tak Bohatych chronią Rekinarzy. - Wzdycham ciężko. - Jestem pewien, że Stan będzie powodować jakieś spięcia w Aurdelis. Musisz na niego bardzo uważać. Szczególnie, że jest silnym magiem wampirycznym.

- Zamierzam go unikać jak tylko się da. Brzmi jak okropny typ.

Lekcje mijają mi jako tako, ale w głowie mam tylko jedno. Według mejla, którego wertuję w kółko, uczniowie z Vinzemy mają rozpocząć naukę w drugim semestrze, więc póki co przyjeżdżają by się "integrować". Mam tylko nadzieję, że Dyrektor nie wpadnie na jakieś głupie pomysły. Kim w ogóle jest ten człowiek? Na dobrą sprawę, jeszcze ani razu nie widziałem go na oczy.

Caelusa nie było na zajęciach więc wieczorem idę do jego apartamentu. Dziś są jego urodziny, zaledwie kilka dni po Lunie. Chcę złożyć mu życzenia, ale gdy pukam do drzwi, odpowiada mi cisza. Dziwne. Zazwyczaj informuje mnie, jeżeli nie będzie go z jakiegoś powodu w szkole. Piszę do niego wiadomość i odpisuje mi, że niedługo wraca. W sumie, moglibyśmy gdzieś pojechać i trochę poświętować. Od początku jest dla mnie bardzo miły i jestem mu wdzięczny za wszystko, co dla mnie robi. Postanawiam pójść na parking i zgarnąć go do jakiegoś baru.

SPARKLESS 3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz