TRZECIA CZĘŚĆ SPARKLESS - tym razem z perspektywy Ezio! Nowe postacie, miłość, magia i jeszcze mroczniejsze wyzwania!
Ezio Vendetti nie prosił się o to, żeby być synem najpotężniejszego rodu magicznego i celebrytą kochanym przez kobiety. Jedyne, cze...
[Muzyka: The Pussycat Dolls - Buttons (slowed + reverb with lyrics)]
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Stan zsuwa z siebie całkowicie koszulę i rzuca ją w tłum. Na plecach ma ogromny tatuaż z czarnymi, fantazyjnymi wzorami. Chyba na kręgosłupie widnieje rekin, bo dostrzegam coś jak płetwy pod łopatkami, ale ciężko mi dostrzec go z tej odległości.
Najpierw powoli kręci biodrami w rytm bardzo sugestywnej muzyki po czym płynnie kładzie się na podłodze. Jedną ręką podpiera się z tyłu, a drugą kładzie na kroczu i robi kilka ruchów biodrami. Wszyscy wiwatują i pogwizdują, a na twarzy Caelusa nie dostrzegam żadnej emocji. Jedynie martwy, zimny wzrok.
Stanislav sunie w jego stronę na kolanach, chwyta jego uda i agresywnie rozsuwa nogi. Wślizguje się pomiędzy nie i podnosi się powoli stając przed nim. Zanim Caelus zdąża zareagować, odskakuje do tyłu i odwraca się, kręcąc pośladkami. Jego koledzy świetnie się bawią i dopingują by posunął się jeszcze dalej. Caelus miał rację mówiąc, że jest atencyjny. Rekinar naprawdę uwielbia być w centrum uwagi. Wykonuje akrobatyczny ruch przypominający salto i upada do szpagatu. Zsuwa nogi i znów jest na kolanach. Szurając nimi po podłodze skrada się do Caelusa, przesuwa dłonie po bokach jego ciała i otacza tym razem złączone nogi swoimi udami, w końcu na nim siadając i chwytając za podbródek.
– Gorzko, gorzko! – Krzyczą jego koledzy, a Stan uśmiecha się triumfalnie. Wysuwa język i nachyla się w jego stronę.
Caelus wstaje tak raptownie, że zrzuca go na podłogę. Nie widzę po nim śladu jakiejkolwiek emocji. Po prostu wychodzi z sali. Dziewczyny zarzucają Stana prośbami o podobny taniec, a on obiecuje, że zrobi co może, by zadowolić każdą chętną.
Wychodzę zobaczyć czy wszystko z nim w porządku. Znajduję go na zewnątrz, przed budynkiem szkoły. Siedzi na schodach i bezskutecznie próbuje odpalić papierosa.
– Tak czułem, że tu będziesz. – Podaję mu marynarkę, którą wziąłem ze sobą. – Załóż, bo się przeziębisz.
– Dziękuję. – Uśmiecha się do mnie i okrywa ramiona. – Proszę, zostaw to bez komentarza.
– Daj mi to. – Biorę od niego papierosa i przykładam swój palec do końcówki. Niewielka iskra wystarcza, żeby go zapalić. – Masz. Nie czepiam się tylko dlatego, bo wiem, że na ciebie nie działają w zły sposób.
– Chcesz, żebym zgasił?
– Pal. Nie przejmuj się mną. – Siadam obok niego. – Dziękuję, że odbiłeś Lunę. I przepraszam, że zostałeś przez to upokorzony.
– Nie, nie, spokojnie. Ten mały występ to nic w porównaniu z tym, przez co przeczołgała mnie Mer. – Śmieje się pod nosem, ale to szczery śmiech. – Zażenowany to lepsze słowo. Nawet mnie to trochę rozbawiło, choć pewnie nie powinno.