rozdział 5

1 1 0
                                    


      Kiedy wyszłam ze szkoły, od razu ruszyłam do Lidlu, żeby kupić sobie coś smacznego, bo jak zwykle chciało mi się jeść. W ogóle zawsze, gdy wychodzę ze szkoły, chcę jeść, chociaż biorę do szkoły kanapki i jeszcze jakieś ciastko. Jestem żarłoczna jako wilk!
      Już z pączkiem (którego kupiłam w Lidlu) udałam się do sklepu z kosmetykami, tam do mnie doszło, że żeby kupić szminkę, muszę najpierw nazbierać potrzebną sumę, bo z już oszczędzonych wziąć nie mogę. W ogóle staram się nigdy nie brać pieniądz z mojego tak zwanego "banku", czyli pieniądz, które leżą na górnej półce szafy w woreczku z napisem "NIE DOTYKAĆ". A jeśli potrzebuję czegoś, zwykle zbieram na to oddzielnie.
      Po wyjściu ze sklepu ruszyłam w stronę przystanku autobusowego, ale dotarłam tam nie za szybko, bo szłam mimo księgarni i poszłam do niej sprawdzić, czy książka, na którą też aktualnie oszczędzam, nie została jeszcze przez nikogo kupiona. Kiedy upewniłam się, że wciąż leży tam w spokoju, bez zarzutów sumienia mogłam usiąść do autobusu.
      Zapłaciłam za przejazd, usiadłam na miejscu w samym końcu autobusu, wyjęłam słuchawki, puściłam swoją ulubioną muzykę i znowu odpłynęłam do światu marzeń. Podczas słuchania muzyki mogłam robić to bez zarzutów sumienia, bo muzyka przecież została stworzona właśnie po to! Przecież tak?...
      Za 20 minut dojechałam do swojego przystanku, a jeszcze za 10 byłam w domu. Dzisiaj miałam dużo do robienia, więc od razu weszłam do domu, chociaż zwykle przed wejściem rzucam plecak koło drzwi i najpierw biegnę sprawdzić, co tam dzieje się w ogrodzie, biegam po nim jakoś przez 15 minut, i dopiero po wykonaniu tej czynności idę do domu.
      Po obiedzie ledwo udało mi się powstrzymać się od tego, by znowu nie wziąć telefon i nie zgubić się na przestrzeniach internetu na dobrych półtora godziny, jak zazwyczaj zdarzało się. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mam jeszcze całą godzinę wolną, w ciągu której mogę zajmować się czym chcę. Tak było ponieważ swoją "pełnia-party" postanowiłam zacząć o 17, kiedy słońce już prawie w pełni ukryje się za horyzontem, natomiast Księżyc w przeciwieństwie do niego pojawi się. No bo jaka "pełnia-party" bez Księżyca?
      A więc najpierw mnie oczywiście pociągnęło wziąć telefon, ale wspomniałam o swojej wadzie wzroku, o tej już dwuznacznej liczbie i jakoś mi od razu rozechciało się siedzieć na telefonie. Zamiast tego wzięłam podręcznik rozszerzonego kursu fizyki, przeczytałam kolejny i rozdział. Kiedy do rozpoczęcia mojej imprezki pozostało się jeszcze pół godziny, położyłam podręcznik z powrotem na półkę. Zamiast niego wzięłam z niej swoją ulubioną książkę i spędziłam ten czas w jej czytaniu. Teraz czasami zastanawiam, po co ja w ogóle czytałam, przecież miałam niezłą darmową książkę w głowie! Chyba dlatego, że nawet ja potrzebuję czasami odpoczynku od swoich fantazji i chcę zatopić się w czytaniu płodu wyobraźni kogoś innego.
      Wreszcie zabrzmiał alarm – godzina 17, można zaczynać moją samotną imprezę! Szybko założyłam kurtkę, wzięłam słuchawki i telefon i wybiegłam na zewnątrz. W sumie właśnie z tego zawsze składały się te moje imprezki: muzyka w słuchawkach i samotne tańce w ogrodzie pod mocnym niebem.
      Kiedy puściłam w słuchawkach muzykę i zaczełam tańczyć, natychmiast odpłynęłam w Traumwelt. Są dwie aktywności, automatycznie teleportujące mnie do świata marzeń: bieg i taniec. Chyba podczas nich te szybkie płomienne ruchy mojego ciała łączą się z moim szybkim i latającym wszędzie umysłem. Nie wiem jak tam jest, ale właśnie w tej chwili mój umysł znajdował się bardzo daleko od rzeczywistości.
      Dobrze jednak jest, że wokół mojego ogrodu jest duże ogrodzenie, ponieważ w przeciwnym razie inni ludzie zauważyliby już, czym ja tam zajmuję się i dawno trafiłabym już do psychiatryku. Ale co innego można zrobić z człowiekiem, który sam do siebie uśmiecha się, biega i niby kogoś widzi?
      W końcu przestałam już sama ze sobą tańczyć, bo trochę zmęczyłam się. Wspiąłam się na drzewo, usiadłam na gałęzi i spojrzałam na Księżyc. Jaki on jest piękny! Coraz mocniej mnie do siebie ciągnie, coraz więcej energii i sił mi daje! Natomiast kiedy go nie ma, kiedy jest w nowiu, a tym bardziej kiedy jest zaćmienie Księżyca (nie miałam jeszcze okazji go przeżyć, ale i tak wiem już, że niczego dobrego dla mnie w tym nie ma) sił mi przeciwnie braknie.
      Wtem spojrzałam gdzieś głęboko w ciemność. Noc. Ona jest tak samo piękna jako tysięcy tych białych zimnych listopadowych gwiazd! Nie lubię dnia, w dzień czuję się gorzej, niż nocą, noc jest moją porą i nie chcę tego zmieniać. Jestem nocnym stworzeniem i nigdy nie zostanę tą miłą dziewczynką, za którą mnie niektórzy mają.
      Jestem... Nocnym stworzeniem, dziewczyną-wilkiem, czarną wilczycą. Moje myśle ciągle latają gdzieś na Księżycu. Nie potrzebuję światła, mam tylko noc. Noc, srebro, las i ten pełny Księżyc.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wach auf! | Obudź się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz