~• Pijany •~

507 24 25
                                    


– Japierdole, ja się załamie.. – jęknełam.

– Przynieść ci Apap? – spytał Stephan.

– Nie boli mnie łeb. – mruknełam, kładąc się na biurku.

Zastanawiałam się, co teraz mam zrobić. Za niecałe 2 doby, Vincent i Anja się żenią, a nam siedzą Satan i Sonny na głowie, i w każdej chwili mogą zaatakować.

– Kurwa! – krzyknęłam, waląc pięścią o stół. – Podwój patrole, zatrudnij asystę – wydałam polecenie.

– Już dzwonię. – mruknął Stephan i wyszedł.

Również wyszłam, postanowiłam pójść do mieszkania w którym kiedyś często nocowałam.

To co tam zobaczyłam..

Ochroniarz zostawił mi prezent

- Szykuj się na wpierdol - na mojej twarzy wykwitł uśmiech psychopaty, a ręce zacisnęły się w mocne pięści.

W moim mieszkaniu unosił się zapach krwi, a na dywanie znajdowały się zwłoki.

- Zabije skurwiela, zabije... To nowy dywan! Jak śmiał pobrudzić mi nowiuteńki dywan.

Już chwilę później miałam jego dokładną lokalizację.

Szykuj się na słodki wpierdziel skarbie.

Nie będziesz mi tak zabijał pracowników..

– Huh? – mruknełam podchodząc do leżącego mężczyzny.

Jednak żyje.

– Dzwoń po karetkę – mruknełam do Stephana który stał za mną, i nieumiejętnie się kamuflował.

– Z kąd ty..? Nie ważne, już dzwonie – wzdychnął.

***

Gdy wróciłam do domu, było już późno. Nic nie zdziałałam z tamtą sprawą. Pozostaje mi czekać na rozwój wydarzeń.

Powoli weszłam po schodach i wyczułam, czyjąś obecność na korytarzu..

Odbezpieczyłam broń.

– Kto tam ? – warknełam.

– Opuść broń, to ja Hailie. – mruknął zaspany głos.

Zaraz.. czekaj

– Vincent?! – krzyknęłam zaskoczona.

Vincent, był ubrany w pidżamę!

Czyli, jednak chodzi w czymś innym, niż garnitur.

– Martwiłem się, więc czekałem. – wymamrotał.

Czy on pił? Chyba pił.

Ponieważ powiesił się na moim ramieniu, przytulając.

Co jest nie tak z Vincentem.

– Jest trzecia w nocy Vincent, idź spać – wzdychnełam.

Wzięłam go z mojego ramienia i pokazałam mu trzy palce.

– Ile widzisz palców? – powiedziałam, ledwo tłumiąc śmiech.

– Dziewięć. – wybełkotał.

Przybliżyłam się do niego.

I jebało alkoholem.

– I kto tu kurwa gada o odpowiedzialności – wzdychnełam, pociągnęłam Vincenta za sobą, ale wyjebał się na podłogę. Więc złapałam go za nogi i przytaszczyłam do pokoju.

– Wchodź na łóżko – warknełam.

– Co tak dwuznacznie, nie lubię odważnych kobiet – mruknął, ledwo przytomny.

– Wypierdalaj na łóżko bo ci zaraz dupę skopie – warknełam.

– Już.. – wymamrotał, i jakoś się położył.

– Dobranoc! – krzyknęłam i chciałam wyjść, jednak złapał mnie za rękę.

– Nie idź.. – mruknął.

Zastanawiała mnie jedna rzecz,

Gdzie była Anja?

I czemu kurwa rodzeństwo pozwoliło Vincentowi pić?


Rodzina Monet - Fanfic IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz