Dzisiaj przez cały dzień byłam nie w humorze. Bez przerwy myślałam, kto napisał do mnie anonimową wiadomość. Było to dosyć logiczne, ale nie chciałam w to wierzyć. Leżałam na łóżku Nathana i obserwowałam, jak Leon i mój chłopak grają w kosza. Tak, Nathaniel miał kosz w pokoju. Obok mnie leżała Rose, a Caroline i Susan nie chciały przyjść. Nudziło mi się powoli siedzenie z nimi, bo i tak nic ciekawego nie robili. Wstałam z łóżka i ruszyłam do drzwi.
- Ja już pójdę- oznajmiłam.
- Czemu?- zapytała Rose, z wydetą dolną, wargą.
- Źle się czuje- odpowiedziałam.Nate podszedł do mnie i złożył mi szybkiego buziaka na ustach.
- Odpoczywaj- powiedział po czym wrócił do grania z Walterem.
Gdy wyszłam na zewnątrz od razu poczułam, jak przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Jedyne co kochałam w Californi to to, że miała cudowne powietrze. Nie dało się tego opisać. Przez chwilę, chciałam zadzwonić do Tonnego, ale jednak postanowiłam, że się przejdę. Wyciągnęłam swojego nowego iPhona i zaczęłam pisać do Caroline, że przyjdę na kolację. Nagle, kątem oka zauważyłam, że obok mnie zatrzymuje się jakieś auto. Od razu poczułam jak moje ciało się spina. Uparcie udawałam, że jestem zajęta telefonem, ale po chwili szyba od samochodu opadła.
- Hej, podwieźć Cię?- usłyszałam ochrypły głos.
Przyspieszyłam kroku, udając że nic nie słyszę. Jednak facet się nie poddawał.
- Dawaj, będzie fajnie.
Nagle, czarne BMW się zatrzymało a z niego wysiadło kilku mężczyzn. Byłam cała sparaliżowana. Czułam, że nogi mam jak z waty, gdy poczułam jak silne dłonie, wciągają mnie do auta. Zaczęłam głośno krzyczeć, ale nikt nie reagował. Po chwili siedziałam już w samochodzie.
Nagle, przed oczami zaczęły mi się pojawiać mroczki przez, które straciłam przytomność.***
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że jestem w zupełnie innym miejscu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które przypominało nie co stodołe. Było tam dużo słomy i miejsce dla koni. Czułam się jak więzień, którym zapewne byłam. Spojrzałam na otwierające się drzwi. Stał tam mężczyzna w czarnym garniturze i garniturowych spodniach. Zaczął do mnie podchodzić z powagą na twarzy. Usta mnie niemiłosiernie piekły i nie wiedziałam jaki był tego powód.
- Samantha Scott- zaczął- jak się czujesz?- zapytał poważnie.
- Z tym, że siedzę a starej szopie? Czuje się fantastycznie z tym, że mam własną stodołe. Na pewno będzie mi tu wesoło- odparłam sarkastycznie.
- W to nie wątpię- powiedział- wyśpij się. Jutro przyjdzie do Ciebie szef. Nie spierdol mu humoru, bo nie skończysz dobrze.Mówiąc to skierował się do wyjścia i po chwili zostałam sama. Wstałam z miejsca i podeszłam do dużej ilości siana. Było stare i zwiędłe, ale w tamtym momencie mnie to nie obchodziło. Położyłam tam głowę i wtedy dotarło do mnie wielkie szczypanie na wargach. Opuszkiem palca delikatnie, dotknęłam bolące miejsce. Wyczułam, że mam rozcięte usta, co mnie zaniepokoiło. Przymknęłam powolnie powieki i dałam się porwać zmęczeniu.
CZYTASZ
Your mouth say everything I 16+
JugendliteraturDRUGI TOM TRYLOGI ,,EVERYTHING" Po sześciu miesiącach od traumy, która spotkała Samanthe, dziewczyna wciąż nie potrafi dojść do siebie. Mimo, że rzekomo pozbyła się uczucia, które żywiła do Nicholasa, każda najmniejsza rzecz jej go przypomina. Zaczy...