Rozdział 32 ,,silna wola"

7 0 0
                                    

Samantha

Usiadłam na kanapie, czując ogromne zmęczenie. Od dwóch dni siedziałam przy Caroline i jej towarzyszyłam. Byłam przez to wycieńczona i nie dawałam już rady. Ostatnio wszystko było jakieś pojebane. Caroline została postrzelona w ramię i to cud, że przeżyła, Nate chyba ze mną zerwał, a Nicholas? Nie odzywał się do mnie. Była już połowa sierpnia, a ja nawet porządnie nie odpoczęłam, tylko zamiast tego, ciągle o czymś myślałam. Słysząc otwierane drzwi do domu, wywróciłam oczami. Domyślalam się, że to matka i wiedziałam, że teraz zamierzała zrobić mi opierdol, bo nie odbierałam telefonu, kiedy miał miejsce napad. Usłyszałam kroki, które się do mnie zbliżały i co raz bardziej się irytowałam.

- Dzień dobry, Samantho.

Moje oczy w sekundę się rozszerzyły, gdy usłyszałam ten charakterystyczny, męski głos. Moja klatka piersiowa, zaczęła unosić się w szybkim tempie, a ciało oblał zimny pot.
Proszę, żeby to nie była prawda.
Mój wzrok, zaczął powoli wędrować w stronę źródła głosu. Kiedy zatrzymałam się na kimś, kogo nie chciałam widzieć, przymknęłam na chwilę oczy.
Czarny garnitur, opinał jego idealnie wykrojone ciało, a czarne jeansy wpasowywały się świetnie. Jego ciemne włosy były delikatnie roztrzepane co dodawało mu seksapilu. Usta wyglądały jakby same krzyczały, abym je dotknęła, a oczy uważnie się we mnie wpatrywały.

- Co Ty tu robisz?- zapytałam w końcu, widząc kątem oka, jak się na mnie patrzy.

Po chwili chłopak usiadł obok mnie, przyprawiając o gęsią skórkę.
Wyglądał cholernie dobrze, co mnie w chuj rozpraszało. Wciąż miałam z tyłu głowy to, że mam już chłopaka, ale te myśli, same przychodziły mi do głowy.
Gdy doszedł do mnie zapach jego perfum, przygryzłam wargę, aby nie pokazać tego jak na mnie działał.

- Domyślam się, że nie będziesz z tego zadowolona- tak mnie rozproszył, że przez chwilę musiałam się zastanawiać o co się go zapytałam.
- Przeżyje- wzruszyłam ramionami.

Zmusiłam się do spojrzenia na niego, czego w sekundę pożałowałam. Jego zaciśnięte szczęki, nie wróżyły nic dobrego. Oczy mówiły wiele, a teraz z nich wyczytałam, że jest zły.

- Muszę tu zamieszkać na kilka tygodni.

O kurwa...
Miałam wrażenie, że za chwilę moje serce wyskoczy z klatki piersiowej.

- Co?- zaśmiałam się ironicznie- żartujesz sobie?

Był bardzo poważny i nie wyglądał jakby żartował. Jego wyraz twarzy był obojętny, co mnie trochę zaniepokoiło.

- Jesteś w niebezpieczeństwie- oznajmił poważnie- ja zresztą też. Chcę Cię mieć ciągle na oku. Teraz będziecie mieć tu ochroniarzy i różnych ludzi. Mam dużo znajomości, więc zrobię wszystko, aby zapewnić Ci bezpieczeństwo.

Słuchałam jego słów, będąc w ciągłym szoku. Zastanawiałam się jak to by miało działać.
Miał mieszkać w pokoju obok, a ja bym się bez przerwy powstrzymywała, żeby do niego nie wejść?

- Aha...- wychrypiałam w końcu- a co z Cole'em i Chase'em?- zapytałam.
- O nich się nie martwię- uśmiechnął się łobuzersko- dadzą sobie radę.

Nicholas Rogers miał zamieszkać ze mną w domu.
Silna wola, silna wola, silna wola...

***

Odłożyłam książkę, gdy usłyszałam, że ktoś puka do drzwi. Zaprosiłam gościa do środka, mając nadzieję, że to nie on.
To był on.
Zamknął za sobą drzwi i wlepił we mnie swój czekoladowy wzrok.
Wywróciłam oczami.

- Co?- zapytałam chamsko.
- Sprawdzam czy nikt Cię nie porwał- wzruszył ramionami.
- Bardzo śmieszne- prychnęłam.

Widziałam, że jego kąciki ust uniosły się lekko do góry. Obserwowałam chłopaka, intensywnie myśląc.
Od bardzo długiego czasu zastanawiałam się, czy zadać mu to pytanie. Byłam się bez przerwy z myślami i chyba w końcu odważyłam się je zadać, mimo, że znałam na nie odpowiedź. Zamknęłam oczy, kurewsko się stresując.

- Czy to Ty odpowiedziałeś na moją relacje w moje imieniny?

Nastała cholernie niezręczna cisza.
Nie potrafiłam otworzyć oczu, bo się zwyczajnie bałam. Nicholas od zawsze był zagadkowy, ale w tym przypadku wiedziałam, że to on.
Tylko jemu mówiłam, że moim ulubionymi różami są właśnie czerwone. Nie miałam pojęcia, jak chłopak zareaguje na moje pytanie i to mnie najmocniej przerażało. Zmusiłam się do otworzenia oczu, i o mało co nie upadłam z łóżka, gdy spostrzegłam, że chłopak siedzi naprzeciwko mnie. Moje serce przyspieszyło na widok jego tęczówek.

- A jak myślisz, Sam?- spytał szeptem, zawiązując kosmyk moich włosów za ucho.

Uchyliłam usta, nie wiedząc co powiedzieć.

- Nie wiem...- pokręciłam głową.

Zerknął na moje usta śmiejąc się cicho. 

- Ja myślę, że wiesz i to doskonale.

Zaczął się powoli zbliżać do mojej twarzy, a ja wstrzymałam oddech. Jego nos stykał się z moim, przez co po moim ciele przeszedł dreszcz.

- Odpowiedz- poprosiłam.
- Tak to ja- spojrzał na mnie spod rzęs, hipnotyzującym spojrzeniem.

Poczułam jak moje majtki robią się wilgotne, na co nic nie mogłam poradzić.
Przełknęłam nerwowo ślinę, nie potrafiąc go od siebie odsunąć. Jego usta zaczęły delikatnie ssać moją szyję, a ja zupełnie odleciałam. 

- Nicholas- szepnęłam cicho.
- Sam- odszepnął, schodząc pocałunkami co raz niżej.

Może i byłam jakaś dziwna.
Miałam do niego żal przez tyle miesięcy i gdy nagle się pojawia w moim życiu, nie potrafię go od siebie odsunąć. Położył mnie na łóżku i się nade mną pochylił ilustrując moją twarz. Czułam wyrzuty sumienia, mimo że nawet go nie pocałowałam, bo przecież Nate ze mną nie zerwał. Chciał zwyczajnie ode mnie odpocząć, a ja teraz pragnęłam innego chłopaka.
Rozsunął moją bluzę, aby móc zacząć całować mój dekolt. Odchyliłam głowę, czując jak mój świat wiruje.

- Kurwa...- przeklęłam.

Chłopak cicho się zaśmiał, po czym oderwał się od moich piersi. Popatrzył na mnie tym swoim troskliwym spojrzeniem i pokręcił głową.

- Nawet nie wiesz jak kurewsko za Tobą tęskniłem- przyznał nie odrywając ode mnie spojrzenia.

Przygryzłam wargę, bo mimo wszystko nie potrafiłam się nie uśmiechać w momencie, gdy
Nicholas Rogers mi mówił, że za mną tęsknił.

- Byłeś zły, że mam chłopaka?- zapytałam śmiejąc się cicho.

Zacisnął usta i z rozbawieniem się do mnie zbliżył.

- A co jeśli powiem, że tak?

Jego i moje usta, dzieliły milimetry. Byłam zła, że nie potrafiłam się odsunąć. Chłopak przełknął ślinę i wypowiedział niemal w moje wargi:

- Przepraszam, Sam.

Gdy już miałam go do siebie przyciągnąć i zachłannie pocałować, rozległ się głos.

- Nicholas! Gdzie jesteś?!

Rogers wywrócił oczami, po czym z wyraźną niechęcią się ode mnie odsunął.

- Do zobaczenia- puścił mi oczko.

Your mouth say everything I 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz