Rozdział 13 ,,spotkanie"

8 2 0
                                    

Nicholas

Przeczesałem palcami włosy i wyszedłem z łazienki. Byłem ciekaw, czego ode mnie chciał Jack. Ruszyłem do wyjścia z domu i zacząłem intensywnie myśleć. Do głowy przychodziły mi różne, natarczywe myśli, które starałem się ignorować. Wsiadłem do mojego czarnego Camaro i od razu ruszyłem z piskiem opon. Widząc, że na małym ekranie radiowym, przychodzi jakieś połączenie, odebrałem.

- Tak?
- Jesteś w drodze?- usłyszałem głos Jack'a.
- Tak, to jest naprawdę bardzo ważne?- zapytałem z niechęcią.
- Tak. Pamiętaj, dom Luki...
- Kurwa wiem- przetarłem twarz dłonią- mam dosyć pracy z takimi zjebanymi ludźmi co Wy- warknąłem, po czym się rozłączyłem.

Po jakimś czasie dotarłem do małej chatki w lesie. Nienawidziłem tu przyjeżdżać. Uwielbiałem lasy, ale ten był wyjątkowo wkurwiający. Jak Luca mógł tu mieszkać, w dodatku sam?
Odpaliłem szybko papierosa, wkładając go między wargi. Podszedłem do drzwi, małego domu i zacząłem w nie napierdalać. Po chwili otworzył mi zirytowany Jack. Zwróciłem uwagę na to, że był bez koszulki. Posłałem mu pytające spojrzenie, na co on się speszył. Wszedłem bez uprzedzenia do środka i zastałem, Luce, wkładającego jeansy. Zmarszczyłem brwi, czując co raz większe zażenowanie.
Poważnie?
Spojrzałem na Jack'a, jak na debila, którym zresztą był.

- Co tu robisz?

Walnąłem się palcami o czoło, nie wierząc, że mój ojciec ich zatrudnił.

- Ja pierdole- szepnąłem rzucając papierosa na podłogę i go przydeptując.

Widziałem jak, rudowłosy Luk zacisnął wargi, ale nic nie powiedział.

- Co tu się działo, do cholery?- starałem się brzmieć normalnie, ale byłem wkurwiony.

Luca, założył bluzę na siebie, i podrapał się nerwowo po karku.

- Czekaliśmy na Ciebie- odparł szybko- brałem prysznic.
- Dobrze, że oszczędzasz wodę. Po co się kąpać jeden po drugim. Co nie?
- Nicholas- Jack szybko do mnie podszedł- to nie...
- Kurwa, mam Was dość!- wykrzyczałem- mam w dupie, czy się ruchacie, czy nie. Mam na to szczerze wyjebane. Możemy przejść do sedna?

Chłopaki posłali sobie spojrzenia, po czym wskazali, że mam usiąść na kanapie. Tak też zrobiłem.

- Słuchaj, ostatnio chłopaki dostali zlecenie od Charliego- zaczął Luca- zabrali jakąś dziewczynę do tej starej stodoły. Kojarzysz?

Przytaknąłem głową, czując jak w mojej głowie zaczyna szumieć.
Do czego to doszło?

- Nie znamy jej danych. Ale Twój ojciec kazał nam dać Ci to- rudowłosy dał mi jakieś dokumenty- pojedziesz do tej stodoły, i dasz to tej lasce. Po prostu. Nie musisz zamieniać z nią żadnego słowa. Zwyczajnie jej to daj i powiedz, żeby się zastanowiła. Ona będzie wiedzieć o co chodzi.
- Mhm- mruknąłem- to ja już pójdę. Chcę mieć to za sobą.
- W porządku.

Wstałem z papierami i ruszyłem do wyjścia. Przy samych drzwiach, zatrzymałem się i spojrzałem z kpiącym uśmiechem, na chłopaków.

- Nie rozwalcie tej, zardzewiałej chaty, kutasami.

Widziałem jak Luca nerwowo przeczesuje włosy, a Jack prycha. Wyszedłem z domu myśląc o wszystkim. Dlaczego musiałem pracować z tymi idiotami? Domyślałem się, że Luca to gej, bo już po jego posturze, można to wywnioskować. Ale Jack? Nawet nie chciałem myśleć co oni tam odpierdalali. Przynajmniej miałem na nich haka. Mój ojciec nie przyjmuje do pracy pedałów. Gdy znalazłem się pod samą szopą, spojrzałem jeszcze raz na dokumenty a następnie wyciągnąłem z koszulki, klucz. Otworzyłem drzwi, po czym wszedłem do środka.
Moje serce momentalnie przyspieszyło, gdy zobaczyłem osobę, która leżała na sianie. Kartki, wypadły mi z rąk, kiedy ja wpatrywałem się w nią. Poczułem jakby czas się zatrzymał. Brunetka przeniosła na mnie, swój ciemnoniebieski wzrok i rozchyliła, szerzej powieki. Obraz przed moimi oczami, na chwilę się rozmazał. Zamrugałem kilka razy po czym odchrzaknąłem.

- Samantha Scott?- zapytałem głupio- mam dla Ciebie dokumenty. Zapoznaj się z nimi. Masz jeden dzień

Zauważyłem, że jej oczy mocno się zaszkliły. Zacisnąłem usta w złości, nie mogąc na to patrzeć. Raniłem ją.
Znowu. To było głupie, że starałem się brzmieć formalnie, ale myślałem, że tak będzie lepiej.

- Mogłam się domyśleć, że to Twoja sprawa- wysyczała- jesteś bezczelnym chujem.

Westchnąłem cicho wywracając oczami.

- Nie udawaj, że mnie nie znasz, bo dobrze wiem, że to nie prawda. Chcesz po prostu mnie zranić. Wypierdalaj stąd, Rogers. Nie chcę Cię znać.
- Nie możesz kazać mi stąd iść- oznajmiłem- to mój teren.
- Do prawdy?- zaśmiała się ironicznie- od kiedy zostałam przez Was porwana, zdaje się, że to mój teren.

Przełknąłem ślinę podchodząc bliżej niej.

- Nie zbliżaj się- rozkazała- wiedziałam, że jesteś chujem, ale nie mogę uwierzyć, że masz czelność tu przychodzić i stawiać mi warunki. Pieprzony kryminalista. Mam bez Ciebie świetne życie. Ale nie, musisz mi je zniszczyć.

Słuchałem jej monologu z podniesionymi brwiami.
Szczerze?
Myślałem, że nasze spotkanie będzie wyglądać inaczej.

- Słuchaj- zacząłem- nie mam nic wspólnego z tym, że się tu znajdujesz. Tak swoją drogą, co tu robisz?

Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową, i podeszła blisko mnie. Poczułem ciarki na ciele, czując jej bliskość. Brunetka mnie popchnęła, jednak mało to dało, bo nie miała wystarczającej siły, aby mnie oderwać od ziemi. Mimo, że nie należała do niskich osób, to i tak ją przewyższałem o głowę i kilka centymetrów.

- Samantha- mówiłem spokojnie- naprawdę nie mam z tym nic wspól...
- Przestań- rozkazała kręcąc głową- jesteś podły. Powiedz swojemu tatusiowi, że nie będę z nim wchodziła w jakieś pierdolone umowy. A Ty? Wyjdź stąd.
- Pomogę Ci stąd uciec, słowo...
- Zamknij się! Nie oszukujmy się. Nie jesteś zbyt, wiarygodną osobą. Już i tak o Tobie zapomniałam.

Starałem się tego nie pokazywać, ale jej słowa dotknęły mnie zbyt mocno.

Pokiwałem wkurwiony głową, po czym, rzuciłem dokumenty, na ziemię i wyszedłem. Czując jak buzuje z emocji, wyjąłem z kieszeni papierosa i od razu go odpaliłem. Ta wymiana zdań, była dla mnie jak tortura. Wiedziałem, jednak, że mimo to, iż Samantha mnie nienawidzi, to pomogę jej się stąd wydostać.
Za bardzo mi zależało.

Your mouth say everything I 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz