Rozdział 30 ,,kawa bez cukru"

5 1 0
                                    

Marcus

Wziąłem kolejny łyk kawy, krzywiąc się na jej smak. Gorzki płyn zetknął się z moim językiem, przez co myślałem, że moje minuty dobiegają końca. Nienawidziłem niesłodzonej kawy, a w tym jebanym szpitalu nie było możliwości posłodzenia jej. Jednak musiałem dać sobie jakoś radę, dlatego brałem co miałem. Caroline, potrzebowała chwili spokoju, bo nie odpuszczaliśmy jej na krok, więc siedziałem na korytarzu.

- Co Ty taki ponury?- podniosłem wzrok na jakąś pielęgniarkę.

Wyglądała na bardzo młodą. Zapewne była studentką. Miała blond włosy, które opadały jej za ramiona. Jako pierwsze rzuciły mi się w oczy. Jej twarz była niczym słońce. Rozświetlała każdą część tego korytarza. Nadawała jemu kolorów. Jej wzrost był przeciętny, czyli pasował jej idealnie. A jej oczy... Jej oczy miały kolor morza.

- Po co pijesz kawę, skoro się krzywisz  na jej smak?- zaśmiała się uroczo.

Jej usta były naturalnie piękne. Pełne, czerwone usta.
Również się zaśmiałem.

- Nie lubię gorzkich napojów. Muszę tu jakoś funkcjonować, bo moja siostra jest w poważnym stanie, a kawa mnie jakoś trzyma- wytłumaczyłem, leniwie gestykulując rękoma.
- To czemu sobie jej Pan nie posłodzi?- uniosła brew.

Pokręciłem z rozbawieniem głową.

- Bo nie można?- bardziej zapytałem, niż odpowiedziałem.
- Pan chyba rzadko tu bywa. To w sumie dobrze- posłała mi ciepły uśmiech, przez co w moim brzuchu poczułem uścisk- zapraszam za mną.

Wstałem leniwie z miejsca i ruszyłem za dziewczyną. Szliśmy korytarzem, aż do kuchni. Blondynka wzięła ode mnie kubek z napijem i wsypała kilka łyżeczek cukru do kawy. Podała mi go z powrotem, a ja odetchnąłem z ulgą.

- Jezu, dziękuję- przyłożyłem dłoń do serca- nie wiem, czy dałbym radę dalej to pić.
- Nie ma problemu. Trochę to dziwne, że Pan nie wiedział, że jest tu coś takiego jak kuchnia- prychnęła, zawijając sobie przy tym kosmyk włosów za ucho.
- Jaki Pan?- zaśmiałem się- nie jestem, aż taki stary. Marcus- wyciągnąłem dłoń w stronę dziewczyny.

Uśmiechnęła się na ten widok, jakby na to czekała.

- Miło mi. Summer- oddała uścisk.

Summer.
Pasowało do niej idealnie. Od razu skojarzyła mi się z latem. Jej włosy, nie były takim typowym blondem.  Dawały wręcz odcień słońca, a jej uśmiech był jak jego promienie.
Wpatrywałem się ze zdumieniem w oczy Summer, nie mogąc oderwać od nich wzroku.
Nagle w tamtym momencie, mój telefon zadzwonił, przez co szybko wyjąłem go z kieszeni.

- Oh, wybacz to pilne, muszę odebrać- wyjaśniłem.
- Jasne, nie przejmuj się- machnęła dłonią, a po chwili podeszła do czajnika, wstawiając wodę.

Przejechałem palcem po ekranie, aby odebrać.

- Samantha?- zacząłem zaniepokojony- gdzie Ty do cholery jesteś? Nie ma z Tobą kontaktu od kilku dni? Jesteś w ogóle poważna?- pytałem wkurwiony jej zachowaniem.

Po drugiej stronie komórki, usłyszałem ciche westchnienie i już zdążyłem zrozumieć, że była zmęczona.

- Przepraszam, Marcus- wyszeptała i już wiedziałem, że była na skraju płaczu- miałam ostatnio sporo na głowie... Miałam małe problemy.

Przetarłem twarz dłonią, starając się skupić na tym co mówiła.

- Gdzie jesteś?- spytałem cicho.
- Na przystanku. W jakim szpitalu jesteście? Przyjadę do Was.
- Nie ma potrzeby, podjadę po Ciebie- wtrąciłem szybko.
- Dam sobie radę- powiedziała stanowczo- nie mów mamie, że dzwoniłam, proszę. Będzie zła. Coś jej potem powiem na poczekaniu- prosiła.

- Dobrze.

Podałem jeszcze dziewczynie nazwę szpitala, po czym westchnąłem, przeklinając przy tym cicho, co się spotkało ze śmiechem, Summer.

Rozłączyłem się z Samanthą, po czym wziąłem łyka kawy.
O niebo lepsza.

- Kim jest Samantha?- usłyszałem głos blondynki.

Spojrzałem na nią, aby zobaczyć jej zestresowaną minę. Jakby bała się mojej odpowiedzi. Zaśmiałem się na jej wyraz twarzy.

- To moja siostra- wyjaśniłem dalej się uśmiechając- znaczy... Nie mamy więzów krwi, ale nasi rodzice zamierzają się pobrać. Traktuje ją jak rodzinę.

Dziewczyna wydawała się odetchnąć z ulgą, na co przygryzłem wargę, aby się znów nie zaśmiać.

- Ah, rozumiem- uśmiechnęła się niezręcznie- muszę iść, bo obowiązki wzywają. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

Uchyliłem usta, obserwując jej twarz ze zdumieniem.

- Ja też- przyznałem bardzo szczerze.

***

Samantha przyjechała nie długo po tym jak do mnie zadzwoniła. Zamieniła ze mną kilka słów i razem poszliśmy do Caroline. Czując wibracje w telefonie, spojrzałem na jego ekran.

Nicholas Rogers: jest gdzieś przy Tobie Samantha? muszę z nią pogadać

Wywróciłem oczami, odpisując.

Ja: pierdol się Rogers, nikt nie chce z tobą gadać
Nicholas Rogers: to ważne, ona ode mnie nie odbiera, chcę mieć pewność, że jest bezpieczna

Zmarszczyłem brwi, spoglądając na brunetkę, która rozmawiała z moją siostrą.
Dlaczego miałaby nie być bezpieczna?
Pieprzony Rogers.
Źródło jebanych problemów.

Ja: jeżeli przez ciebie, Samantha jest zagrożona, zadzwonię na policję i trafisz tam gdzie twoje miejsce

Mimo, że chłopak odczytał wiadomość, nie odpisał na nią.
Miałem zamiar stać się lepszym bratem, dla Caroline, jak i dla Samanthy.
Nie pozwolę, aby ktoś je skrzywdził.

_________________________

I takim sposobem dotrwaliśmy do 30 rozdziału!!! Jestem z tego bardzo dumna. Przez nami jeszcze 12 rozdziałów i kończymy drugi tom ,, everything" 🥰
Do zobaczenia nie długo 🤗

Your mouth say everything I 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz