{Rozdział 9} - Kontynuacja rozdziału 8

118 10 116
                                    


Bellatrix wpatrywała się w tego, jakże mrocznego, ale za razem (dla niej) cudownego, Czarnego Pana, gdy ten krążył po pokoju rozmyślając nad tym co przed chwilą usłyszał.

- A więc mówisz Bellatrix że ona może należeć do zakonu? - Rzucił do niej kpiąco Voldemort.

- Panie, ona jest podejrzana! - Zaczęła znowu Bellatrix, ale przewala gdy zobaczyła że Czarny Pan się do niej zbliża. Wstrzymała oddech gdy ten, ty razem delikatnie, popchnął ją ku ścianie. 

- Pozwól, że sam zajmę się tą sprawą Lestrange. - rzekł, na co Śmierciożerczyni wywróciła oczami. 

Tom uniósł brwi na ten gest, a czarnowłosa zarumieniła się lekko.

- Nienawidzę swojego nazwiska, przecież wiesz o tym Panie Mój.

- Nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie Lestrange. - Powiedział rozbawiony. 

Bellatrix, zdenerwowana nic nie odpowiedziała, jednak Voldemort uznał że może jeszcze się z nią podroczyć. 

- Chyba że wolisz żebym się się do ciebie przestał odzywać, a wszystkie misje powierzę Lucjuszowi i Victorii. - Rzekł Voldy a Bellatrix oburzona chciała się odepchnąć od ściany, jednak Voldemort jej na to nie pozwolił.

Bella spojrzała mu w oczy, a Czarny Pan jeszcze raz przeklął się za to jak łatwo dał się wciągnąć w rozmowę z nią.

Wzrok dziewczyny prześlizgnął się po jego twarzy a na dłużej spoczął na ustach. 

Tom odwzajemnił jej spojrzenie, nie zachwycony obecną sytuacją, chciał ją zostawić w tym pokoju. Jednak Bellatrix nie pozwoliła mu. 

Już dawno doszedł do wniosku że Bellatrix nie tylko jest świetna Śmierciożerczynią ale również bardzo pociągającą kobietą, o czarnych, kręconych, długich włosach których na pewno zazdrościła jej nie jedna kobieta. 

- Mój Panie.. Czy..- Bellatrix przysunęła się jeszcze bliżej ust  Czarnego Pana. 

Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie a w progu stanęła Smith.

Bellatrix przeklęła tę dziewczynę w myślach i obrzuciła ją nienawistnym wzrokiem.

Victoria najpierw spojrzała na Bellatrix, która gdyby mogła zabiła by ją wzrokiem.

- Mój Panie, zdobyłam informację o tej przepowiedni. - Oświadczyła zuchwałe Victoria. 

- Świetnie, przyjdź do mojego gabinetu o 20:30 Victorio. - Powiedział Voldemort a Bella spojrzała na niego i westchnęła w duchu. Była już taaak blisko, a ta szlama oczywiście im przerwała.

Gdy Czarny Pan już miał opuszczać pomieszczenie zerknął jeszcze przelotnie na swoją wierną Śmierciożerczyni. Na jej twarzy malowała się wściekłość. Podszedł do niej jeszcze raz i szepnął:

- To i tak nie skończyło by się dobrze. - Syknął do niej cicho a Bellatrix tylko pokiwała głową, usiłując opanować ogarniającą ją złość.

Trzy godziny później Bellatrix siedziała wraz z Narcyzą i pomstowała na Smith. 

- Nienawidzę jej, co za wredna... - Czarnowłosa już miała rzucić kolejną obelgę na Victorię gdy wyżej wspomniana Narcyza przerwała jej

- Przesadzasz. - Rzekła i natychmiast oberwała nienawistnym spojrzeniem od swojej siostry.

- Nie no, ty chyba żartujesz!? - Krzyknęła wzburzona Bella, a Narcyza spojrzała na nią z dezaprobatą. 

- Nie, nie żartuję, przecież TWÓJ Czarny Pan wybrał dzisiaj ciebie! - Narcyza, którą słynęła z nieskończonej cierpliwości też już powoli zaczynała się denerwować. - Robisz z siebie wiecznie ofiarę! - Krzyknęła Cyzia po czym opuściła pokój.

Bellatrix, wzburzona przymknęła powieki i odetchnęła. Miała dość tego dnia. Zapowiadał się tak dobry wieczór a skończyło jak zawsze.

Zamknęła powieki i odpłynęła, śniąc o...

Mam nadzieję że ten rozdział wam się podobał! Piszcie komentarze, i możecie rownież dać mi gwiazdkę, ;)

My Lord   ❗️||ZAWIESZONE||❗️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz