Ostrzeżenie: Występuje scena wątku seksualnego, opisana bardzo cringe'owo, i nie nie wprost. (Sorry, brak doświadczenia w pisaniu)
NIE CHCESZ, NIE CZYTAJ, JA NIE ZMUSZAM, NIEEEE WCAAALE. (Masz czytać, to tylko dla tego żeby było XD)
Bellatrix obudziła się nagle. Na zewnątrz panował mrok, a w ciemności majaczył już tylko księżyc. Kobieta westchnęła i przeciągnęła się na materacu.
Popatrzyła na zegarek.
Było trochę po 3:30 rano. Dziewczyna nie przepadała za budzeniem się w nocy. Zazwyczaj i tak z trudem udawało jej się zasnąć.
Podeszła do okna i zapatrzyła się w czarna noc.
Nagle usłyszała jakiś szmer. Przesunęła się bliżej drzwi i wyjrzała na korytarz. W mroku dostrzegła zarys jakiejś postaci. Zmrużyła oczy i zapatrzyła się na... Smith, która szybkim, nie pewnym krokiem kierowała się do najbardziej lubianego przez Bellę pomieszczenia w całym Malfoy Manor.
Nie trudno zgadnąć, że pokój, do którego kierowała się Victoria to oczywiście była komnata należąca do Czarnego Pana.
Bellatrix odprowadzając ją nienawistnie zimnym wzrokiem podążyła za nią, wcześniej rzucając na siebie zaklęcie niewidzialności. Kilka minut później dotarły do tak dobrze znanych Belli drzwi w rezydencji Malfoy'ów.
Smith zawahała się, po czym weszła do środka. Ukłoniła się na progu, a Bellatrix miała pół sekundy na decyzję. Mogła zostać na korytarzu i podsłuchiwać ale Voldemort i tak zapewne rzuciłby zaklęcie niesłyszalności.
Mogła rownież po prostu udać się do swojej sypialni i zapomnieć o wszystkim.
To przecież normalne że Victoria udała się tam...
Pewnie chciała zdać relację ze swojej... Tylko że następna misja o której powiadomiona była stojąca stająca na korytarzu kobieta (Bellatrix) miała się odbyć za dwa tygodnie.
Tak swoją drogą, dlaczego ta szlama przybywa tu akurat o 3 w nocy...?
Czarny Pan siedział za biurkiem i zawzięcie skrobał coś piórem. Uniósł wzrok na stojącą w drzwiach dziewczynę.
Musiał przyznać że była piękna. Niemal tej samej urody co Bella.
Przechylił lekko głowę wpatrując się w jej twarz. Jej długie cieniowane, brązowe włosy opadły jej lekko na twarz gdy ta ukłoniła się.
Bellatrix zamarła wpatrując się w tą dwójkę. Zaraz po tym co wydarzyło się później ogarnęła ją wściekłość.
Voldemort zbliżył się do Smith i dwoma, długimi białymi palcami musnął jej twarz a następnie jego kończyny podniosły jej podbródek. Puścił jej twarz a następnie przemówił:
- Jaką informację masz dla mnie Victorio?
- Nikogo z nami nie ma Panie Mój - szepnęła uwodzicielsko
Czarny Pan przypatrywał się jej przez kilka sekund za nim rzekł:
- Bardzo dobrze się spisałaś.
Wpatrywał się w jej twarz przez kilka sekund a następnie jego wzrok prześlizgnął się w dół, na jej obszerny biust a potem po jej smukłej talii.
Victoria wstrzymała oddech, a następnie utkwiła spojrzenie w czerwonych tęczówkach Voldemorta.
Ten objął ją w talii i przyciągnął do siebie.
Tamta zdzira zaplotła dłoń na jego karku, a on wplótł swoje białe palce w jej włosy.
Bellatrix z trudem złapała oddech. Czuła że niedługo skończy jej się cierpliwość. Stała jednak, i czekała na dalszy ciąg wydarzeń.
Tymczasem dwie postaci w komnacie zbliżyły do siebie usta a wkrótce po ciele Belli przebiegł dreszcz, i następna rzeczą którą poczuła była łza.
Łza, która teraz samotnie staczała się po jej pięknej twarzy w dół.
Szybko starła ją, żeby nikt jej nie zauważył jednak była to nie zbędna czynność. Tkwiła na progu drzwi które niby tak dokładnie przymknęła ta szmata.
Przecież ona nie umiała nawet porządnie zamknąć drzwi!
Z ust kobiety przyssanej do Voldemorta wydobył się Cichy, lecz melodyjny jęk. Czarny Pan zaśmiał się cicho duchu i przycisnął ją do ściany co było nie potrzebne, bo wkrótce oboje wylądowali na łóżku.
Bellatrix stała oniemiała wpatrując się w wielkie łoże Czarnego Pana na którym leżała pod wiszącym nad nią Voldy'm Smith.
Bellatrix z wściekłości i przy okazji zażenowania odwróciła wzrok w chwili gdy Czarny Pan pozbywał się białej bielizny Victorii.
Bella z roztargnieniem starła kolejne łzy które teraz torowały siebie drogę w dół po jej twarzy.
Przecież to ona miała być tą pierwszą, należącą do Toma Riddle. Chociaż, nie wiedziała dużo o jego przeszłości.
Nagle Bellę ze snu wyrwał głos Czarnego Pana opierającego się o framugę drzwi.
- Bellatrix, przypominam ci uprzejmie że za 2 godziny jest spotkanie. Omówimy na nim bardzo szczegółowo misję która odbędzie się za 2 tygodnie oraz uczestnictwo w niej, jak ją sama określiłaś „tej zdziry Smith".
Bellatrix przetarła oczy i wpatrzyła się w swojego pana. Sam fakt że się do niej pofatygował był zadziwiający. Zwykle albo wysyłał któregoś ze Śmierciożerców do niej, albo Bellą dostawała list.
Nie zastanawiając się dłużej odpowiedziała.
- Tak Panie, ale, pozwól mi zapytać, skąd wiesz jak ja TRAFNIE określiłam?
- W tym domu ściany mają uszy Bella.
- Nie wypowiadałam tego na głos Panie...?
- Miej świadomość że gdybym chciał, mógłbym nawet podetrzeć i czym śnisz - rzucił Voldy kpiąco a Belle coś tknęło. Czyżby on wiedział o tym co jej się śniło?
Niemniej jednak, była bardzo szczęśliwa że Czarny Pan w realu nikogo nie pocałował, nikogo nie przyjął do gabinetu w środku nocy i że był to tylko sen.
Od razu powiem że cały ten rozdział oprócz końcówki był snem Belli. Nie martwcie się, Czarny Pan tylko ja MOŻE pokocha.
I napiszcie czy taka akcja wam się podobała 😄😉 ———->
CZYTASZ
My Lord ❗️||ZAWIESZONE||❗️
Ficção Adolescente❗️TYMCZASOWO ZAWIESZONE❗️ Historia, opowieść, jak kto woli. Książka o shipie Bellamort. A więc przejdźmy do opisu: Tom Riddle, pół-człowiek stara się myśleć że nie potrafi kochać. Jednak jego Marzenie, jego Zmora i Ucieczka Od Problemów, dowodzi że...