- A ty co tu robisz? - warknął w stronę Rudolpha Voldemort. Jego spojrzenie jednogłośnie świadczyło o tym że jest wściekły, potwornie wściekły.
- Ja byłem... To znaczy myślałem że... - Rudolph nie udolnie próbował się tłumaczyć, ale wściekły syk Czarnego Pana zaraz mu przerwał.
- To nie myśl, bo ci to najwyraźniej nie wychodzi, a tłumaczyć się będziesz zaraz w moim gabinecie.
Rudolph tylko pokiwał głową. Nie było sensu zaprzeczać, mówić że to nie on. Chociaż? Może warto spróbować.
- Mój Panie? - Głos Bellatrix wyrwał go z zamyślenia (Rudolpha). Oh, ile on lat marzył by Bellatrix do niego się zwracała z tą miłością we wzroku, z tym szacunkiem w głosie. Tyle lat byli „razem" a ona wciąż nie chciała go pokochać... Dlaczego?
- Tak, Bellatrix? - Gdy to powiedział Rudolph zagotował się ze złości. On, czyli Czarny Pan, do NIKOGO nie zwracał się po imieniu. Jedynie jeszcze do Severusa, ale do niego wszyscy mówili po imieniu. No, może oprócz Belli.
- Czy... - Jej głos znowu zawrócił mu w głowie. - Czy ja też będę mogła przy tym być?
- Przy czym? Przy próbie tłumaczenia się tego idioty? - Tom momentalnie stracił resztki humoru.
Bella uśmiechnęła się. Wiedziała jak bardzo Voldy był teraz zły, wściekły i cokolwiek jeszcze, ale jednak ona też chciała wykończyć, albo chociaż być w tracie uśmiercania Rudolpha.
- Tak, Panie, ja też go nienawidzę - Powiedziała i spojrzała na swojego męża z pogardą w oczach. Ten spóścił wzrok ale tylko po to by zaraz go unieść na słowa Voldemorta.
- Nie, Bellatrix, ty poczekasz za drzwiami. - Lord uśmiechnął się na widok oburzenia na jej twarzy.
- Co? To znaczy... - Bellatrix przeniosła spojrzenie z Voldemorta na Rudolpha. - Nienawidzę cię.
- Mnie? - Czarny Pan udał że jej nie zrozumiał.
Bella nie odpowiedziała tylko rzuciła mu pełne złości spojrzenie.
- Oh, Bellatrix nie zawsze wszystko musi iść po twojej myśli - Zaśmiał się na widok jeszcze większej, nie udolnie skrywanej złości.
- Nie, nie ma sprawy, zrobię jak karzesz. - Syknęła do niego zimno.
- A gdzie się podziało „Mój Panie"? - Brnął dalej Voldy.
- oh, zaginęło gdzieś - Zakpiła, i pewnie gdyby mogą tupnęła by nogą jak sześciolatka.
Rudolph aż wytrzeszczył oczy na dźwięk jej słów.
Każdy, dosłownie, KAŻDY Śmierciożerca gdyby odważył się coś takiego powiedzieć natychmiast zostałby potraktowany Cruciatusem. Obawiając się że coś takiego nastąpi Rudolph wyciągnął dyskretnie różdżkę, gotowy interweniować.
Może jeśli ją uratuje, Bella go pokocha?
Jednak ani Voldy, ani Bella tego nie zauważyli, bo Bellatrix była zajęta mordowaniem wzrokiem Czarnego Pana a on (Voldemort) przyglądaniu się z rozbawieniem twarzy Belli.
Czarny Pan chciał coś powiedzieć ale Bella odsunęła się od niego. Voldemort uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Bella, czemu się złościsz? - Zapytał udając że nie wie.
Ona tylko przewróciła oczami.
- No, domyśl się.
Rudolph po raz kolejny ze zdziwieniem otworzył szerzej oczy. On nikomu nie pozwalał na takie odzywki!
CZYTASZ
My Lord ❗️||ZAWIESZONE||❗️
Genç Kurgu❗️TYMCZASOWO ZAWIESZONE❗️ Historia, opowieść, jak kto woli. Książka o shipie Bellamort. A więc przejdźmy do opisu: Tom Riddle, pół-człowiek stara się myśleć że nie potrafi kochać. Jednak jego Marzenie, jego Zmora i Ucieczka Od Problemów, dowodzi że...