część 8

25 2 1
                                    

Kiedy tylko otworzyła drzwi przywitał ją jej ojciec.
- Amveline! Tak się o ciebie martwilem. Gdzie byłaś?
- spałam u Adama.
- ale dlaczego? Wczoraj nie chciałem cię urazić.
- nie chcę już o tym rozmawiać.
Poszła do swojego pokoju. Na lozku zauważyła mała, zolta karteczkę.
" Mamy wspólny cel. Spotkajmy się jutro przy YellowStreet 15 o 16"
To był najlepszy dzień w jej życiu. Wreszcie ktoś chciał jej pomoc. Pewnie to jakaś dziewczyna której podoba się Andy i chcę jej pomoc. Tylko skąd wie o jej zamiarach co do Ashley? To było dziwne.
Następnego dnia pojawiła się na wyznaczonej ulicy o 16. Bała się tego kto to będzie. YellowStreet była mało uczeszczana ulica. O 16 nie było tam prawie nikogo i dziewczyna była przerażona kim jest ta tajemnicza osoba. To mógł być nawet jakiś zboczeniec.
- witaj Amveline.
Ten głos. Skądś to znała, tylko nie pamiętała skąd. Kiedy się odwróciła, zobaczyła Jasona.
- Jason.. to ty do mnie pisałeś?
- tak. Jesteś zainteresowana współpraca?
- a jakie bym miała korzyści?
- Ashley nie będzie miała chłopaka.
- jasne! Zrobię wszystko co będzie trzeba.
- no dobrze. Żeby omówić naszą dalszą współpracę lepiej chodźmy do mojego domu. Tylko tam możemy bezpiecznie porozmawiać.
-dobrze.
Po 15 minutach była już w domu Jasona. Siedziała z nim przy stole.
- zacznę od tego że nie nazywam się Jason. Tak naprawdę jestem Matthew. Podałem inne imię, bo jestem tajnym agentem FBI. szukałem osób, które pomogą mi w złapaniu Andrew Hudsona.
- ojej. FBI? A co on zrobił?
- raczej co on ROBI. Jest jednym z największych dostawców broni dla gangów z całego USA, Rosji, Afganistanu i wielu innych krajów.
- wiedziałam że coś z nim jest nie tak, ale nie wiedziałam że tak bardzo..
- no właśnie. To jesteś pewna że chcesz mi pomóc? On jest niebezpieczny.
- jestem pewna. Naprawdę jesteś gejem? Bo będę zła jeśli tylko wykorzystujesz Adama.
- naprawdę jestem i.. mam zamiar kiedyś powiedzieć mu prawdę.
- ok. Czyli mamy się pozbyć Andyiego? Jak masz zamiar to zrobić?
- chcę się do niego wystarczająco zbliżyć żeby móc go później aresztować. Wiem że to on jest za wszystko odpowiedzialny, ale chcę żeby ta akcja była szybka, sprawną i pewna. Nie mogę zaliczyć żadnej wpadki. Po prostu nie mogę. Nie chcę narażać moich ludzi.
- co ja mam zrobić?
- zbliżać się do niego. A raczej do niej. Później dostaniesz resztę informacji. Na wszelki wypadek weź to - podał jej małe pudełko, które w środku mialo czerwony guziczek.
- co to jest?
- to jest wykrywator3000 po naciśnięciu guzika FBI natychmiast cię lokalizuje I wyśle do ciebie wsparcie agentów z SecretUnitedStatesAgentes. Używaj co rozważnie. I najlepiej zawsze miej przy sobie i dobrze schowaj. Nasze agentki często nosza je w staniku lub pod sukienkami.
- dostanę broń?
- tego niestety nie mogę ci dac. Za to mogę ci zaoferowac Paralizaterenen23. To narazie prototyp, ale moze ci sie przydac. Paralizuje natychmiast i ofiara jest unieruchomiona. Działa również na zwierzęta.
- czy Ashley też jest w to zamieszana?
- tego niestety nie wiemy. Nie możesz o tym nikomu powiedzieć.
- jasne.

Następnego dnia w szkole, jeszcze przed rozpoczęciem się lekcji, chciała znaleźć i porozmawiać z Ashley.
Nie mogła nigdzie znaleźć dziewczyny, za to widziała jej chłopaka. Postanowiła się przełamać i z nim porozmawiać. Miała przecież ukryty wykrywacz w staniku.
- hej Andy.
- dzień dobry.
- co robisz dzisiaj z Ashley?
- nic.
- może wpadniecie do mnie wieczorem i obejrzymy jakiś film, zamówiony pizzę, pogadamy.. co Ty na to?
- spoko. Gdzie mieszkasz i o której?
- mieszkam przy FatStreet87, pasuje ci 19?
- ta.
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Oboje rozeszli się do swoich klas. Amveline usiadła z Adamem.
- przyjdziesz do mnie wieczorem?
- ok, co będziemy robić?
- zaprosilam Andyiego i Ashley, chcę obejrzeć film i tak dalej...
- jasne, przyjdę. Mogę wziąć Jasona?
- pewnie.

Adam i Jason byli w domu Amveline o 19 i wszyscy rozmawiali o różnych rzeczach. O 19.05 usłyszeli pukanie do drzwi.
Amveline podeszła do nich i otworzyła. Jej oczom ukazało się 6 osób. Jednak nie było tam Ashley.
- sory, Ashley jest chora i nie przyjdzie, ale za to mam innych znajomych. Fajnie, nie? - mówił to z wredny uśmiechem. Zrobił to specjalnie. Amveline była pewna, że wie o jej uczuciach do blondynki i chcę jej zrobić na złość. Przeprowadził że sobą 5 innych, groźnie wyglądających facetów. Wszyscy mieli przynajmniej 2 metry i byli bardzo umiesnieni. Nie bała się jednak, bo miała swój wykrywacz i była tu przecież z agentem FBI. Cieszyła się, że jej ojca nie będzie dzisiaj na noc i nie zobaczy jej gości.

Dont judge me, please.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz